niedziela, 29 kwietnia 2012

imagin 8

-Jesteś beznadziejna! Nie wiem jak ja mogę z tobą byc! - krzyknął mi prosto w twarz zdenerwowany Niall.
-Co proszę?! To ja nie wiem jak JA z TOBĄ wytrzymuję tyle czasu! Chyba ślepa jestem! - krzyczałam w między czasie pakując swoje walizki.
Ostatnimi czasy takie słowa w naszym domu padały dośc często. Wcześniej sądziłam, że to się już nigdy nie powtórzy, lecz po kilkujuż razach, teraz mówię dośc.
-Co robisz? - spytał spokojnieszym tonem.
-Odchodzę. - powiedziałam też uspokojona.
-Przestań Alice. Przecież to nie pierwsza nasza kłótnia i nie ostania. - powiedział.
-Mylisz się. Więcej nie będę psuła sobie nerwów. - zapięłam walizkę. - Po resztę rzeczy wrócę za jakiś czas. Jak będą Ci bardzo przeszkadzały wywieź je do Mattie.
-To gdzie się wyprowadzisz jak nie do niej?
-Nie Twój interes. - ściągnęłam torbę z naszego dotychczas łóżka i zeszłam po schodach w moich szpilkach. Nawet nie zdążyłam się przebrac po egzaminach ...
Wsiadłam do mojego Jaguara i ruszyłam z piskiem opon. Niall jechał za mną. Po jakieś godzinie zgubiłam go, albo raczej on mnie, ale z resztą nie ważne. Pojechałam na lotnisko. Wykupiłam pierwszy lepszy lot do Hiszpanii. Czemu właśnie tam? A to dlatego, że mieszkał tam mój stary przyjeciel Patrick. Przeprowadził się, bo znalazł tam miłośc swojego życia. Zadzwoniłam do Mattie, która wcześniej próbowała się ze mną skontaktowac.
-Słyszałam o wszystkim! Gdzie jesteś? Przyjedź do mnie, jakoś Ci z Harrym pomożemy. A po za tym pewnie się pogodzicie. - powiedziała moja optymityczna przyjaciółka.
-Nie martw się o mnie. Wyjeżdżam na kilka dni. Nie gniewaj się, nic sobie nie zrobię. Kocham Cię. - powiedziałam i się rozłączyłam. Do odlotu miałam jakieś 2 godziny, więc ruszyłam na odprawę. Gdy siedziałam w samolocie, ludzie dziwnie się na mnie patrzyli, a dziewczyna która siedziała obok mnie spytała:
-Czy Ty jesteś dziewczyną Nialla Horana?
Nie wiedziałam co jej odpowiedziec, więc zbyłam ją milczeniem.
Włożyłam słuchawki w uszy i po prostu zasnęłam. Po kilku godzinach wylądowałam. Adres Patricka znałam, bo byłam u niego nie raz. Czułam się strasznie, wszystko mnie bolało, moja sukienka była nie wygodna, a o butach nie wspomnę .. Zamówiłam taksówkę i pojechałam do jednorodzinnego domu przyjaciela. Gdy zobaczył mnie w drzwiach rzucił się mnie i trzymał tak przez kilka minut.
-W mediach aż huczą o was! - krzyknął.
-Co ?!
-No, że Niall Cię szuka i że nikt nie wie gdzie jesteś i że jak Cię ktoś zobaczy ma dac znac.
-Cholera! Jak on się dowie, że poleciałam do Hiszpanii to przecież będzie wiedział, że jestem u Ciebie, a ja chcę byc teraz sama!
-Spokojnie nie wydam Cię. Zostaniesz tutaj na jak długo zechcesz i nikt nie będzie o tym wiedział.
-Kochany jesteś. - uśmiechnęłam się do przyjaciela i poczochrałam jego bujne, czarne włosy. - Czyli przez najblższe kilka dni, będę ukrywała się w Twoim domu. - uśmiechnęłam się.
Patrick zaprosił mnie do środka. Zrobił moją ulubioną kawę, dał ciasteczka. Znał mnie na wylot i wiedział, że robię dobrą minę do złej gry.
-O co wam tak na prawdę poszło? - poruszył ten bolesny temat.
-Od dawna sie nie układało. Kłóciliśmy się o wszystko, dosłownie! W końcu powiedziałam dośc, spakowałam się i jestem. - poczułam pierwsze łzy spływające po moim policzku.
-Idź się połóż, jesteś zmęczona. - powiedział przyjaciel i zaprowadził do pokoju gościnnego.
Połozyłam się na miękkie łóżko i podkuliłam nogi. Słone łzy leciały po mojej twarzy i szyi. Zostałam sama, tak tego mi było trzeba. Musiałam pomyślec co dalej, przecież nie będę się ukrywac w nieskończonośc. Ze zmęczenia nawet nic sobie nie ustaliłam tylko zasnęłam. Obudziły mnie czyjeś krzyki na dole. Gdy się dobrze rozbudziłam, rozpoznałam, że Patrick kłóci się z Niallem. Boże, wiedziałam, że to się wyda!
-Wpuśc mnie, wiem, że ona tam jest. Są jej buty.
-Nie prawda. To są buty mojej dziewczyny. - odpowiedział mój przyjaciel. - A po za tym już chyba nie jesteście razem.
-Nie będę się Tobie tłumaczył. Wpuśc mnie. - zarządał Niall.
-Odjedź stąd. Jej tu nie ma. - krzyknął Patrick.
-Wpuśc go. - powiedziałam zrezygnowana.
Przyjaciel posłał mi spojrzenie "jesteś tego pewna?". Kiwnęłam twierdzaco głową. Zostałam z Niallem sama w salonie.
-Alice wrócisz? - spytał niepewnie.
-Nie sądzę ... - zawahałam się.
-Dlaczego?
-Bo nie ma do czego.
-A ja?
-Co Ty? Wiecznie słyszę jaka jestem beznadziejna, więc po co?
-Nie jesteś, przepraszam. Przepraszam, że na Tobie wyładowywałem swój stres. Wiem, to nie jest usprawiedliwienie, ale nikt mi Ciebie nie zastąpi.
Nie wiedziałam co mam zrobic. Z jednej strony chciałam byc stanowcza, lecz z drugiej .. przecież go kocham.

-Daj mi trochę czasu, dam Ci znac. - powiedziałam i pokierowałam się w stronę pokoju, w którym będę mieszkac u Patricka. Musiałam się poważnie zastanowic ..

miesiąc później

Nie sądziłam, że pobyt u Patricka ta długo mi zajmie. Dziś postanowiłam wrócic do Londyny, w końcu muszę odebrac dyplom potwierdzający zakończenie drugiej klasy liceum. Właśnie zaczął się lipiec, a ja nie miałam planów na wakacje. Przyjaciel zawiózł mnie na lotnisko. Było mi ciężko znów z nim się rozstac, ale niestety musiałam. W Londynie odbierze mnie Mattie, która jako jedyna wie o moim powrocie. Lot zleciał mi dosyc szybko, a gdy zobaczyłam przyjaciółkę rzuciłam się na nią i mocno przytuliłam. Trwałyśmy w przyjacielskim uścisku dobre kilka minut.
-To jedziemy do domu. Pewnie jesteś zmęczona. - powiedziała.
-Jeszcze musimy zahaczyc o dom Nialla, muszę wziąc swoje rzeczy.
-Nie sądzisz, że powinniście to sobie wyjaśnic?
-Mattie, tu nie ma czego wyjaśniac. Zakończyliśmy nasz związek, ja się z tym pogodziłam. - nie wiem czy chciałam okłamac ją czy samą siebie, chociaż w głębi duszy, sądziłam, że tak właśnie jest.
-Al, proszę Cię, zbyt dobrze Cię znam.
-Oj daj mi spokój, lepiej mi poopowiadaj co było jak mnie nie było. - zaśmiałam się.
Idąc, przyjaciółka opowiadała mi o różnych plotkach. Gdy wsiadłyśmy do mojego Jaguara (stał cały ten czas na lotniskowym parkingu) usiadłam za kierwonicą i odplaliłam silnik.
-Wstąpmy po drodze do apteki. - powiedziała Mattie.
-Ale po co? - spytałam zdezorietnowana.
-Muszę kupic test ciążowy - zagryzła wargi.
-CO !? - krzyknęłam.
-Okres mi się spóźnia już cztery tygodnie ... - jej oczy były skierowane w dół.
Nic nie powiedziałam tylko ruszyłam w drogę. Tak jak prosiła mnie przyjaciółka, pojechałyśmy do apteki, kupiłyśmy trzy testy ciążowe. Zawiozłam ją do domu z moją walizką, a sama pojechałam do Nialla, po resztę moich rzeczy. Miałam klucze, a o tej porze powinien chyba byc na próbie. Przekręciłam klucz w zamku, jednak drzwi były otwarte. To oznaczało tylko jedno. Nialler jest w domu. Przełknęłam ślinę i weszłam do środka. Siedział na kanapie w salonie z chipsami w ręku i ogladał "Dwóch i pół".
-Cześc. - powiedziałam nieśmiało.
Chłopak odwrócił się do mnie i posłał mi swój piorunujący uśmiech.
-Wróciłaś .. - powiedział zaczął iśc w moją stronę.
-No tak jakby .. - zmieszałam się. -Przyszłam po swoje rzeczy.
-Ale jak to, przecież miałaś to jeszcze przemyślec, miało byc dobrze ... - mówił i robił się czerwony na twarzy.
-No przemyślałam to i chcę byc sama. - mówiłam ze stoickim spokojem.
-Dlaczego mi to robisz?! Spójrz ile razem byliśmy ze sobą i chcesz to wszystko zmarnowac?
-Oh Niall przestań. Oboje to schrzaniliśmy, więc nie obwiniaj mnie. Nie chcę wiecznych awantur. Nie możesz uszanowac mojej decyzji?
-Nie, nie mogę, bo ja Cię kocham, ale Ty jak zwykle wszystko komplikujesz. - jego głos się unosił.
-Nie to Ty wszystko utrudniasz! Nie potrafisz zrozumiec, że to koniec, definitywny. - wydarłam się.
-Zawsze jesteś taka choleryczna. Nigdy nic nie umiesz powiedziec spokojnie! - krzyczał jeszcze głośniej.
-A Ty?! Sam nie lepszy. - odgryzłam się. - Dobra daj mi spokój. Idę się spakowac i za 10 minut mnie tu nie ma. - ruszyłam w kierunku sypialnii.
Poszedł za mną. Wyciągnęłam walizki, wkładałam tam rzeczy, zaczął mi je wyrzucac na podłogę.
-Przestań do cholery!
-Nie. Masz tu zostac, bo się kochamy. - powiedział i zaczął zbierac moje ciuchy i wkładał je z powrotem do szafki.
-To nic nie da. - odpowiedziałam i starałam się pakowac dalej, ale ten robił mi na złośc. Zaczął mi rzucac walizkami i krzyczał, że mam nie iśc. Usiadłam bezradnie na łóżku i się rozpłakałam. Nie wiem dlaczego, chyba z tej bezsilności. -Okej, ale to ostatni raz. Obiecaj, że nie będziemy się kłócic. - wtuliłam się w niego.
-Masz moje słowo. - pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam mocno.
-Muszę jechac jeszcze do Mattie, obiecałam jej. - wzięłam kluczki i pokierowałam się do wyjścia. Gdy byłam na schodach usłyszałam:
-Ale wrócisz?
-Oczywiście. - zaśmiałam się i pojechałam do przyjaciółki.
Gdy już u niej byłam, jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Pozytywny? - spytałam.
Ona tylko pokiwała twierdząco głową. Po chwili się odezwała.
-Mimo że jestem młoda, to się cieszę, tyle nie wiem co na to Harold.
-Nie będzie aż tak źle. - poklepałam ją po ramieniu.
Zaczęłam jeśc u niej ciasteczka po strasznie miałam na nie ochotę.
-Jeszcze się okaże, że Ty jesteś w ciąży. - zaśmiała się.
Policzyłam chwile i stwierdziłam, że już z dobry miesiąc jak nie więcej nie miałam miesiączki. Porwałam test ciąży, który leżał u niej na szafce i zamknęłam się w łazience. Po kilku minutach spojrzałam na wynik. Pozytywny. Otworzyłam drzwi od tolety i wpuściłam Mattie. Pokazałam jej i się załamałam.
-JEZU ! BĘDZIEMY MIEC DZIECI !! JEZU !! - darła się jak nienormalna.
-Chodź jedziemy do szpitala na USG, żeby się na 100 % upewnic. - pociagnęłam ją za rękę i w ciągu 15 minut byłyśmy u lekarza. Do gabinetu weszłyśmy razem. Przyjęła nas miła Pani ginekolog, której opowiedziałyśmy o testach ciążowych.
-No to która pierwsza na USG? - uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Mattie Ty idź. - powiedziałam do przyjaciółki.
Patrzyłyśmy z niecierpliwością w ekran.
-Jesteś w 4 tygodniu ciąży. - oznajmiła lekarka, a my obie popłakałysmy się ze szczęścia.
Posłuchałyśmy bicie serduszka małego Stylesa i nadeszła kolej na mnie. Strasznie się denerwowałam. Ściskałam jak najmocniej przyjaciółkę za dłoń.
-No Ty jesteś w 6 tygodniu ciąży. - powiedziała, a z naszych oczu znowu popłynęły łzy szczęścia. Również posłuchałyśmy bicia serduszka dziudziusia i obie wracałyśmy ze zdjęciem małych Horana i Stylesa.
-Jezu jak my im to powiemy? - spytałam Mattie
-Też nie wiem.
Pojechałyśmy do niej do domu, a tam o dziwo nasi chłopacy byli razem.
-Gdzie byłyście? - spytali jednocześnie.
-Yyy noo.. ten ... - jąkałam się.
-U ginekologa. Jestem w ciąży. - wypaliła Mattie a ja zaksztusiłam się śliną.
-BOŻE! NIALL SŁYSZYSZ ! JA BĘDĘ OJCEM! - krzyknął. - Który to miesiąc?
-4 tydzień. - powiedziała śmiejąca się przyjaciółka. Harold przytulił się do jej brzuszka i zaczął rozmawiac z malenstwem. Ja natomiast usiadłam obok Nialla.
-Zazdroszczę im. Fajnie, że będą mieli dziecko.
Nic nie powiedziawszy podałam mu zdjęcie USG.
-No ładne to dziecko Stylesów. - powiedział mój chłopak.
-Kretynie to nasze dziecko. - powiedziałam.
-TY TEŻ JESTEŚ W CIĄŻY !? - aż wstał z krzesła, a Hazza patrzył na nas z niedowierzeniem, a Mattie oczywiście się śmiała.
-Tak, to 6 tydzień. - powiedziałam, a Niall mnie wziął na ręce.
-Harry będziemy ojcami! Boże, ale super!
-No i będziemy zabierac nasze dzieci wszędzie, do wesołego miasteczka i w ogóle, co nie? - gadali jak małe dzieci.
Postanowiłyśmy pójśc do salonu i nie przeszkadzac im w cudownych konwersacjach.

3 komentarze:

  1. hahahahaahah -dobre pisz dalej
    Ps mam małe pytanko czy będziesz dalej pisać opowiadanie ?

    OdpowiedzUsuń
  2. będę będę, może jeszcze wieczorem będzie III rozdział :)

    OdpowiedzUsuń