poniedziałek, 30 kwietnia 2012

imagin 9


Pięknie. Cudowny związek. Niby bez żadnych problemów. Bez niczego złego co mogłoby to wszystko popsuć. Idealnie się rozumiemy. Idealnie, nawet bez słów. Tylko namiętność i wieczne porządanie. Zero agresji, niedomówień, sekretów, osób trzecich. Każdy kto patrzy myśli "Ci to mają dobrze ! Tylko pozazdrościć. Wiecznie się przytulają i całują" - a nawet nie wiedzą jak tęsknią. A jednak. To tylko pozory. Tęsknota rozpieprza od środka i niszczy wszystko. Niszczy tą miłość, która miała trwać wiecznie. Szukamy zrozumienia. I wtedy pojawiają się osoby trzecie. Niestety czasami kończy się to zdradą, samobójstwami ale to nie w tym przypadku można powiedzieć, że nie znajdujemy się w "psychiatryku". Przejdźmy do rzeczy. Ten problem polega na czymś zupełnie innym. O czymś co jest silniejsze i czasem już nie mamy siły walczyć o to dalej. Choćbyśmy nie wiadomo jak się starali. Choćbyś niewiadomo ile włośów z głowy wyrwał to się nie zmieni.
- Maaaaaaaaaattie !!! - darła się Alice z mojego pokoju, a ja tylko siedziałam w łazience od godziny pierdzieląc się ze swoim wyglądem.
- Wyjdziesz wkońcu z tej zasranej łazienki ? - dostawała szewskiej pasji.
- Wyglądam okropnie. Tu pryszcz, tam coś innego. Jestem o-kro-pna - narzekałam.
- Ale  i tak nigdzie nie idziemy. Mamy tylko oglądać film.
- A jak Harry przyjedzie ?
- ALe dobrze wiesz, że w tym tygodniu nie przyjedzie !
Moje oczy się zeszkliły. Już miałam głęboko dosyć tego, że cały czas wyjeżdżał zostawiał mnie samą. Wprawdzie w towarzystwie Alice, ale to i tak nie było to samo co męska dłoń. Zapewne Alice czuła to samo, ale ona nie pokazywała tego całą sobą. Sama się z tym męczyła. Poprostu taka już jest. Ja tak nie potrafię. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam połączenie "Styles". Sygnał po sygnale. "Pierdolony sygnałek' pomyślałam i po czwartym rzuciłam telefonem o ziemię. Łzy kapały na kafelki. Usłyszałam skrzypienie drzwi. W progu stała Alice.
- Harry? - spytała i podeszła powolnym krokiem, jakby się czegoś obawiała.
- A jak myślisz ? Nie płaczę chyba z tego powodu, że każesz mi wyjść z łazienki.
- Jesteś zła ? - spytała stanowczo.
- Bardziej smutna wiem, że to nie jego wina.\
- A ty tęsknisz za Niallem ?
- Oczywiście. Po co się pytasz ? Przecież doskonale o tym wiesz.
- Ja już mam dosyć. Chciałabym żeby było normalnie. Bez rozłąki. Tylko my i żeby nikt ani nic nam nie mogło przeszkodzić. Tak bardzo go kocham...
- Ja Ciebie też Matt...
Odwóciłyśy się na  w tym samym momencie i ujrzałyśmy Nialla i Harrego stojących w holu.
- No nie wierzę ! - zerwałam się i wbiegłam wprost na Harrego. Łzy nie przestawały lecieć. Tym razem ze szczęścia.
- Eiii, nie płacz! - odgarniał mi kosmyki włosów z twarzy i całował w czoło.
- Aż tak tęskniłaś ? - kontynuował trzymając mnie za głowę.
- Zauważyłam, że Nialla i Alice już w pobliżu nas nie ma. Penwie jak zwykle "zajmują się" sobą. Skorzystałam z okazji, że  byliśmy sami.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ? Masz czelność jeszcze się pytać czy tęskniłam ? - parsknęłam ironicznym śmiechem i odeszłam. Harry delikatni epociągnął mnie za nadgarstek.
- A ty gdzie się wybierasz ? - podsunął mnie do siebie i próbował pocałować. Nie udało mu się to ponieważ zbiegłam po schodach płacząc.
Usłyszałam szybkie kroki po schodach Zapewne Harry biegł za mną. Nie dogonił mnie. Uciekłam. Chciałam być sama. Tak jak byłam dotychczas. Zazdroszczę Al. ZUpełnie tak jakby kompletnie o tym wszystkim zapomniała, że Nialla nie było, że była sama, [...] że go nie czuła przy sobie i poprostu się kochają. Bezzobowiązań. Kompletnie. W sumie to dobre rozwiązanie inaczej by nie dało rady.
Godzina 20. Ja nadal siedzę na trawie i patrzę przed siebie jakbym wyczekiwała cuda. Zrobiło mi się chłodno. Postanowiłam wrócić. CHyba dzisiaj się ni epołoże. Nie wiem czy mogę z Harrym spać w jednym łóżku. Jak zwykle mu ulegne, a przecież jestem zła.
Weszłam do domu. Drzwi były uchylone. Siedzieli na górze, oprócz Harrego, który brał kąpiel. Wyśmienicie. Al wybiegła z pokoju rzucając się na mnie.
- Matt ! Czy ty zwariowałaś ? Zdurniałas już do końca ? Gdzieśż ty była 5 godzin? - cały czas zadawała pytania.
- Nie potrzebnie isę martwiłaś. Nic mi nie jest - odpowiedziałam sztywno i zostawiłam ją w holu. Tak. Perfidnie ją olałam. Weszła za mną.
- Matt, przepraszam. Wszystko gra ? Nadal chodzi o to ? - usiadła obok mnie na łóżku i objeła mnie reką.
- Ja nie dam rady Al. To za trudne. Jest cudowny, najlepszy na całym świecie. Dobrze to wiesz. On to wiem. Ale ja nie mogę. Nie ważne na ile zostaje, ważne, że znowu wyjedzie. I po raz kolejny mnie tu zostawi.
Alice spoważniała mina. Otworzyła buzię i wlepiona była w obraz za mną.
- Coś się stało? - spytałam nieświadoma, że za mną stoi Harry.
- To prawda ? Wszystko przez to, że wyjeżdżam?
- To ja już wam nie przeszkadzam... - moja przyjaciółka ulotniła się z pokoju.
- Można tak powiedzieć.
Klęknął przede mną z ręcznikiem na kolanie.
- Kochanie, przecież wiesz, że ja wcale tego nie chcę. Tak musi być...
- Tak Harry, wiem. Ale nie jest mi łatwo.
- Zrozum teraz i odbierz dobrze to co Ci powiem. Kiedy spytałem się Ciebie czy zostaniesz moją dziewczyną dobrze wiedziałaś na co się piszesz. Ja Cię do tego nie zmuszałem. Owszem. Byłbym bardzo zawiedziony i miał uraz jakbyś odmówiła, bo bardzo a to bardzo Cię kocham, ale zrozumiałbym to poniewaaż chcę Twojego szczęścia a najważniejsze chcę dla Ciebie dobrze. Nie wyobrażam sobie zycia bez Ciebie. Jesteś najwspanialszą sobą na świecie. Tak bardzo Cię kocham.
Łzy jedna po drugiej leciały. To była najpiękniejsza rzecz, jaka kiedykolwiek ktoś mi powiedział. Ale nie byam pewna. Nie byłam pewna niczego.
- Harry, wiem, że to nie zabrzmi zafajnie, ale czy możesz dac mi to przemyśleć?
- Jeżeli uważasz to za rozsądne rozwiązanie. To oczywiście - wstał z klęczka i wytarł włosy.
Po woli opuszczałam pokój.
- Kocham Cię... - usłyszałam kolejny raz od Harrego. Nie obróciłam się, ani nie odpowiedziałam. Odebrało mi mowę.
Większość dizewczyn chciałaby być ze słodkimi chłopakami z One Direction, z mega przystojnym Justinem Bieberem czy np. supersilnym Lautnerem. Nikomu nie życzę takiego cierpienia jakie przeżywam prawie każdego dnia. Nie jestem egoistką, prawda ? Mother of Good ! Prawda ? Może to wszystko moja wina i to mój brak empatii.
Kolejny dzień. Alice powitała mnie rano z telefonem w ręku i pokazywała mi SMS-a od Jess, któa organizuje balangę w domu, bo rodzice wybyli na wesele 800 km za miastem.
- Świetnie, wreszcie jakaś zabawa ! - wykrzyczała szczęśliwa podśpiewująć. Za chwilę dołączył do niej blondyn.
- Niall ! Słyszałeś ? IMPREZA. Dzisiaj. - przytulała go.
- W co się ubierzemy ? A może... mam inny pomysł. Nie pójdziemy i zabawimy się trochę - zaczęli się miziać.
Chrząknęłam. Alice oderwałą się od niego jak popatrzona. Za chwilę do kuchni zszeł Harry.
- |Cześć ludzie !
- Dzieńdobry - odpowiedziałam oficjalnie, wzięłam mleko z lodówki i poszłam na górę  ubrać się i umyć.
- Co z wami ? - usłyszałam pytanie Nialla. Postanowiłam się zatrzymać i trochę podsłuchać.
- Nie ważne. Nie chcę o tym rozmawiać.
- Harry słyszałeś impreza dzisiaj. Mam nadzieję, że nas nie zawiedziesz i również pójdziesz.
- Oczywiście - zaśmniał się harry patrząc na SMS od organizatorki.
Impreza miała odbyć się o godzinie 18, obecnie była 17.Po długich namowach przez Alice postanowiłam się wybrać. Nawet ze względu na to, że już bardzo dawno nie widziałam ani nie rozmawiałam z Jess. Ubrałam najnowszą sukienkę. Nienajwyższe szpilki, włosy związałam do góry.
Obiecałam Alice, że dojdę do nich. Sprawdziłam godzinę. 15 po 18. Może być. Zamknęłam dom i wyszłam. Po chwili doszłam do wielkiego domu. Na około otaczały go rozmaite krzaki i piękne kwiaty. Za domem ogromyny basen z leżakami na którym kedyś bardzo często spoczywałyśmy.
Wszyscy byli w środku. Rzeczywiście "mała" ta impreza. Gdy byłam już w środku pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Harry i chyba to była Anne rozmawiali ze sobą i chichrali się. Na początku się tym nie przejęłam. Niech sobie gadają. Co mi tam. Przecież chciałam to przemysleć. A nie patrzeć na flirtowanie mojego Harrego z jakąś dziunią w miniówce. No nie no, przeciez oni tylko rozmawiają. I po co ja się ponownie denerwuję ? Nie rozumiem sama siebie.
Mijały kolejne godziny, a ja siedziałam przy stoliku i lałam co chwilę pącz. Alice świetnie bawiła się z Niallem, aHarryu gadął z jakimiś panienkami, a na mnie nawet nie zwracał uwagi. Nie wiem czy on próbował wywołać na mnie zazdrość czy nie, ale wiem jedno. W stu procentach to mu się udało. W głośnikaqch właśnie rozchodziła się piosneka The Fray jak dobrze pamiętam to jej tytuł brzmiał "You found me". Siedziałąm jeszcze przez chwilę mieszjaąc picie w beczce ze znudzoną miną. Od czasu do czasu jacyś kolesie do mnie podchodzili i pytali czy zatańczzę. Ale mnie to szczególnie nie obchodziło. Obchodził mnie tylko on. Nadal tego nie uporządkowałam. Ja już sama nie wiem. Nagle zobaczyłam jak Harry tańćzy z kolejną dziunią taniec wolny nie wytrzymałam. Podbiegłam do nich odepchnęłam ją i obdarowałam go pocałunkami. Dziewczyna patrzyła się na nas z przerażeniem. Harry naturalnie je odwzajemnił.
- Przemyślałaś to ? - wydukał.
Pocałowałam go po raz kolejny.
- Chcesz inną odpowiedź czy taka Ci wystarczy?
- Wystarczy.. Jeżeli to wszystko jest dla Ciebie problemem  to..
- Czy ty zawsze musisz tyle gadać i psuć wszystko ? - pogładziłam go po włosach.
- Oczywiście, że mam - uśmiechnęłam się.
- Czy zechciałąbyś wrócić ze mną. Do domu. Teraz ? - Po każdym wyrazie całował mnie namiętniej.
- A jak myślisz ? - zrobiłam tak samo.
Wyszliśmy z imprezy nikomu  o niczym nie mówiąc. Nawet nie musieliśmy tego robić, by wszyscy wiedzieli co się stało. Każdy się paytrzył jak na jakieś "love story".
- Wiesz.. stwierdziłam, że przeżyję to i będę bnardziej optymistycznie do tego podchodzić. Za bardzo Cię kocham i dopiero wtedy padłabym z tęsknoty jakby Ciebie nie było ze mną. A tak to jesteś tylkko poprostu daleko. Będzie mi ciężko, ale będę nad tym panować i już więcej nic podobnego nie zrobię.
- Napewno?
- Napewno.
- Kocham jak się tak mądrzysz.. - pocałował mnie w czoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz