środa, 25 kwietnia 2012

imagin 4

W końcu ! Oficjalnie zaczęły się wakację. Wybiegłam z Alice ze szkoły i w jak najszybszym czasie znalazłyśmy sie w domu. Od razu chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Harrego.
- Harry ? Gdzie jesteście? Skończyłyśmy już !
- Już w drodze. Zaraz będziemy.
Posłał mni całusa do telefonu i się rozłączył. Jej wreszcie jedziemy pod namioty i uwalniamy się od tego jakże zatłoczonego miasta. Pobiegłyśmy na górę do pokoju, spakowałyśmy torby. Zapakowałyśmy jedzenie, koce, ręczniki, kosmetyki, ubrania. Alice postanowiła, że bierzemy walizkę. Popatrzyłam się na nią i sie załamałam.
- Zwariowałaś !
- No o co Ci chodzi ? Nie będę szła z tyloma torbami!
- Od czego mamy chłopców. Przecież to tacy siłacze.
Wybuchłysmy śmiechem i kontynuowałyśmy pakowanie. Byłyśmy takie podniecone. Jeszcze nigdy nie byłyśmy z naszymi chłopakami pod namiotami. Zapowiadała się niezła przygoda. Uradowane cały czas się śmiałysmy. Nic nie mogło popsuć naszych humorów. Usłyszałyśmy klakson samochodu. Zerknęłam przez okno.
- Ha o wilkach mowa. Nasi piękni.
Pomachałam do chłopców, którzy właśnie wychodzili z samochodu. Alice się zerwała i przepychała się do okna, zaby zobaczyć Nialla. Pokręciłam głową, zarzuciłam torbę na ramię i stanęłam w drzwiach.
- Gdzie oni są ? Nie widzę ich !
- Bo już weszli ! Idziesz gołąbeczku czy nie ?
- No pewnie. Gr gr.
Słyniemy z naszego jakże bardzo wielkiego poczucia humoru. Zawsze umiemy znaleźć jakieś zabawne rozwiązanie w każdej sytuacji. Choćby nie wiadomo jak było źle, zawsze może być gorzej.
Zbiegyśmy po schodach. CHłopacy stali w drzwiach i uśmiechali się. Im widocznie dzisiaj też było bardzo wesoło.
- No cześć! - Alice rzuciła się na Nialla namiętnie go całując. Zaczęli się miziać. Ja z Harry stałam i tylko wymienialiśmy się dziwnymi spojrzeniami patrząc się na tych zakochańców.
- A tak w ogóle to witaj. - objął mnie, podnosząc mój podbródek i pocałował delikatnie. Poszułam motylki w brzuchu. W sumie jak zawsze, kiedy jesteśmy blisko siebie. Tak na mnie działa. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym go straciła. To byłby koniec mojego życia. Koniec świata. Nie miałabym po co żyć. ALe nie będę mówić o "przyszłości" liczy się to, że teraz jest przy mnie i nigdzie go nie oddam, za żadne skarby. Mój i tylko mój! Prawda ? Harry zauważył moje zamyślenie położył swoją rękę na moim ramieniu i powiedział:
- To idziemy ?
- Tak, tak jasne. - Pokiwałam znacząco głową. Harry i Niall wzięli od nas torby i ze skwaszonymi minami poszli w kierunku samochodu.
- Co wy tam macie ? - krzyczał Niall zataczając się do samochodu scieżką.
- Twoja mądra dziewczyna chciała brać walizkę ! - rzuciłam w odpowiedzi i zaśmiałam się.
Kiedy już wszystko zapakowaliśmy usiadłam na przednim siedzeniu, Harry za kierownicą, a lovelasy z tyłu. Założyłam okulary przeciwsłoneczne razem z Harrym. Przy czym otwierając dach. Włączyliśmy muzykę na fulla i ruszyliśmy. Nigdy nie czułam takiej ekstazy wiedziałam, że będzie magicznie. Po około godzinie byliśmy na miejscu.
- Harry ! Jak tu pieknie. - powiedziałam kręcąc się w kółko.
- Mówiłem Ci, że zabiorę Cię w tak niesamowite miejsce jak ty ! - podszedł do mnie i objął mnie od tyłu w pasie. Uwielbiałam jak tak robił. Czułam się taka bezpieczna i bezstroska. Mogłabym z nim iść na koniec świata i jeszcze dalej.
-No to do rboty dzieci! Namiot sam się nie rozłoży! - dyrygowała nami Alice klaszcząć w dłonie, a za nią szedł Niall niczym zakochany piesek.
Kiedy już uporaliśmy się z namiotem był wieczór. Po woli się ściemniało. Zarzuciłam pomysłem rozpalenia ogniska. Od razu zabraliśmy się za szukanie drewna.
Siedzieliśmy dobrą godzinę przy ogniu przytulone do chłopaków i wspominaliśmy dawne czasy jak to było, gdy jeszcze nie mieliśmy ich w swoim życiu.
M: Wtedy nie wiedziałam co to znaczy prawdziwa miłość. Teraz już wiem. I powiem wam, że jest czymś najwspanialszym na świecie.
Pocałowałam rękę Harrego, która mnie obejmowa, a on pogłaskał mnie po policzku.
Niall z Alice oczywiście zaczęli się lizać, więc z Harrym postanowiliśmy im nie przeszkadzać. Weszliśmy do namiotu i zajęliśmy się sobą.
Położyliśmy się na kocu. Siedziałam na nim błądząc rękami pod jego bluzką. Patrzył się na mnie swoimi najpiękniejszymi na świecie zielonymi oczami. Całowałam go namiętnie po klacie, a on podkurczał nogi co chwilę. Za chwilę Harry przejał inicjatywę, przewrócił mnie na plecy i zaczał pieścić. Całą noc bawiliśmy się ze sobą. Stanowczo najlepszy dzień mojego życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz