wtorek, 12 czerwca 2012

imagin 33 cz.2

- Dobra daj spokój - odepchnęłam go rękami.
- Żartujesz ? - spytał z wyrzutami.
Popatrzyłam na niego pytająco.
- I kto to mówi - parsknęłam i poszłam na górę do pokoju Louisa.
- Mattie ! - usłyszałam głos Harrego, który wołał za mną. Olałam go. Usiadłam na łóżku. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam The Fray. Nie chciało mi się dłużej czekać na niego więc poszłam się przejść zostawiając mu kartkę na biurku. Kompletnie nie miałam humoru. Rozpłakałam się przez to co sie stało wcześniej.  Harry się strasznie zmienił. Nie wiem co zrobiło z nim takie świństwo, ale bardzo tego żałuję.  Wróciłam do domu cała zapłakana z popuchniętymi oczami.
Na szczęście Alice nie było. Wyszłam na balkon i usiadłam na parapecie wcześniej wyciagając z szafki piwo. Przesiedziałam tak tydzień. Z chłopakami kontaktowałam się jedynie przez smsy. Alice większość czasu nie było, bo wyjechała do rodziny. Przed wyjazdem upewniała się z pięćdziesiąt razy czy na pewno może zostawić mnie samą i jeżeli coś miałoby się dziać mam od razu dzwonić.
Piątkowy wieczór. W telewizji kompletnie nic nie było. Wszystko mi się znudziło. Położyłam się na dywanie z nogami na sofie wzdychałam. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Zaglądnęłam przez judasza. To byli chłopacy. Dzięki Bogu bez Harrego. Zaprosiłam ich do środka. Kiedy zobaczyli mnie  w takim stanie zamurowało ich.
- Jak ty wyglądasz ? - darł się Zayn.
- Dziękuję, jak zwykle wspaniale - odpowiedziałam ze skwaszoną miną.
- Nieee... To nie tak miało zabrzmieć - puknął się po głowie.
- Dobra Zayn nie pogrążaj się - dopowiedział Louis i przytulił mnie.
- Siadajcie - pokazałam im ręka na kanapę, która była w poduszkach, puszkach od piwa i papierkach. Pokiwali głowami i zaczęli sprzątać w salonie. Usiadłam na podłodze ze skulonymi nogami.
- Co się dzieje ? - koło mnie usiadł Niall.
- Nic - przetarłam oczy.
- Zabiję kretyna, który doprowadza Cię do łez. Tylko powiedz mi, który to. - naprężył dłonie.
- Lepiej nie. Zespół by się rozpadł - wymusiłam uśmiech.
- Niall, debilu. Nie udawaj, że nic nie wiesz w tej sprawie - zgasił go Liam.
Niall wstał i wyszedł na balkon.
- Przynieśliśmy Ci co do zjedzenia - Mulat wyciągnął pojemniki z reklamówki.
- Dzięki, ale nie jestem głodna - odmówiłam.
- Daj spokój. Nie możesz się głodzić - mówił z troską Lou.
- Naprawdę. Dzięki - odsunęłam pojemnik i poszłam na kanapę, którą Lou kończył sprzątać.
- Dzisiaj trochę z Tobą posiedzimy. Nie masz nic do gadania - Liam poklepał mnie po ramieniu.
Specjalnie mnie to nie cieszyło, bo wolę w takich chwilach być sama. Może mają rację.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Wieczorem postanowiłam wyjść do sklepu zaopatrzyć się w wodę. Po drodze niestety spotkałam Stylesa.
- Mattie - zaczął.
Udałam, że go nie widzę.
- Proszę.. - złapał mnie za nadgarstek.
- Daj mi spokój - warknęłam.
- Możemy porozmawiać? - zapytał dość spokojny.
Szczerze zaciekawiło mnie co ma mi tym razem do powiedzenia.
- Masz pięć minut - sapnęłam i wyszłam ze sklepu z woda pod pachą.
Poszłam za sklep. Odwróciłam się i stanęłam naprzeciw jego.
- Przepraszam Cię za wszystko - zaczął.
Zaśmiałam się szyderczo.
- okeeeeeeeeeey - parsknęłam.
- Naprawdę. Uwierz mi.
- Po tym wszystkim ? Dobrze się mną bawiłeś ?
- To nie tak.
- A jak ? - wydarłam się.
- Po protu... - jąkał się.
- Tak, właśnie myślałam - zgasiłam go i ruszyłam. PO raz kolejny mnie zatrzymał.
- Po prostu Cię kocham. Nie moja wina, że nie potrafię się przy tobie opanować.
- Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo - wyrwałam swoją rękę z jego dłoni.
- Musisz uwierzyć !
- Wcale nie. W takim razie co z Emily ?
- Myślałem, że dzięki niej uratuję naszą przyjaźń. Zauważ, że od pewnego czasu robiło się między nami niezręcznie.
- Nie pomyślałeś o mnie. Prawda ? Zresztą jak zwykle.
Nic nie powiedział. Nie wiedział po prostu co.
- Muszę to przemyśleć - odpowiedziałam i zostawiłam go samego za sklepem i wróciłam do domu.
Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. W sumie nie chciałam żeby tak wyglądały nasze relacje.

niedziela, 10 czerwca 2012

imagin 34

Weekned. W końcu razem cały dzień. Idziemy przez las przytuleni do siebie. Długo czekaliśmy na takii wypad. Na którym nic innego nie będzie się liczyć. Zboczyliśmy. Zaproponowałam zabawę w chowanego. Nie miałeś nic do gadania. Od razu zaczęliśmy się bawić jak małe dzieci. Nie pamiętam kiedy ostatnio było nam tak wesoło. Zgubiłam Cię. Rozglądałam się dookoła, ale nigdzie Cię nie było. Zostawiłe mnie samą w tym lesie , w którym nagle zrobiło się ciemno. To jakiś tani film ? Nie. To właśnie się dzieję. Idę przed siebie. Potykam się o pień. Upadam. Brudzę buty i spodnie. Mam sznyte od gałęzi na prawym policzku. Co się dzieje ? Dlaczego zostałam sama ? To nie jest smieszne. Idę przed siebie coraz bardziej zrozpaczona. Oddycham coraz ciężej i częściej. Serce bije jak oszalałe. Wołam Cię, ale się nie odzywasz. Jedyne co słyszę to odpowiadające mi echo. Idę dalej. Łzy napływają do moich oczu. W końcu coś zagłusza mój płacz. Śmiechy dobiegające zza wielkiego dębu. Wyhylam się. Widzę Cię. Przytulasz moją przyjaciółkę. Jest wam razem wesoło i widać, że jesteście szczęśliwi. Nawet mnie nie zauważacie. Czy ja jestem niewidzialna ? Łzy napływają z coraz większą siłą. Boję się. Boję się, że stracę przyjaciółkę i chłopaka. Osoby, które tak wiele dla mnie znaczą. Dla, których przeżywam każdy kolejny dzień. Padam na kolana. Nagle tak wielki ból głowy. Nie do opanowania. Rozwala mi głowe na kawałeczki. Szum, pisk nie do opisania. Jednym słowem nie da się tego nazwać. Budzę się. Cała spocona i zdenerwowana. Oddech nie zwalnia. Patrzę w prawo. Jesteś, leżysz w łóżku niewinny. Pytasz czy coś się stało. Czy miałam koszmar. Opowiadam Ci o nim. Mówisz, żebym się udpokoiła, bo trakie bzdury nigdy się nie wydarzą. Nazywasz mnie swoją księżniczką. Całujesz mnie w czoło i pozwalasz abym czuła się najszczęśliwszą sobą na świecie. Za tydzień robisz dokładnie to samo co w moim śnie. ak I jak miałeś czelność opowiadać mi te wszystkie bajeczki? Nie znudziło Ci się wymyślanie ? Może jestem księżniczką, ale już na szczęście nie Twoją.


- M

Wracam do tego co kocham od 18 czerwca. Mam nadzieję, że po takiej długiej przerwie coś się we mnie zmieniło i uda mi się dojsć przynajmniej ciut wyżej. Trzymajcie za mnie kciuki i wesprzyjcie, bo wsparcie od was jest bezcenne ! LOVE

środa, 6 czerwca 2012

imagin 33 cz.1

- Matt, gdzie się wybierasz ? - usłyszałam głos Alice za sobą.
- Idę do Louisa - odpowiedziałam łagodnie. Alice wywaliła oczy.
- Jak to do Louisa ? - spytała udając głupią.
- Zwyczajnie. Coś nie tak ? - patrzyłam na nią pytająco.
- A Harry ?
- Co Harry ? Harry ma Emily. Ja już z nim skończyłam - wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Nie byliśmy z Harrym parą, ale dużo do tego nie brakowało. Jeszcze pięć dni temu myślałam, że znalazłam swoją bratnią duszę. Widocznie się myliłam. Kocham go tak bardzo, że po prostu pozwoliłam mu wybrać bez żadnego sprzeciwu. Nie spotykam się z Louisem. Choć widzę, że mu się podobam. Uwielbiam go, bo umie mnie zawsze rozśmieszyć i nigdy nie powiedział, a tym bardziej nie zrobiłby niczego nie przyzwoitego.
Kiedy doszłam w progu przywitał mnie Lou z butelką wody.
- Cześć Mała. Wejdź - zaprosił mnie do środka.
Nikogo nie było w domu. Chłopacy poszli do kina i zahaczyli do Nandos, bo Niall nie dawał im żyć. Louis nalał mi czegoś mocniejszego sobie również i usiadł obok mnie na kanapie.
- Coś Cię gnębi - popatrzył na mnie z troską.
- Nieee..
- Harry ?
- Co wy dzisiaj macie z tym Harrym! - wybuchnęłam. - Dajcie wy mi święty spokój z tym chłopakiem! Nienawidzę go! On dla mnie nie istnieje! Kocham go, ale to nie nie zmienia ! - krzyczałam jak prosto z psychiatryka.
Po chwili zobaczyłam Harrego stojącego w drzwiach wejściowych obserwującego wszystko z otwartą buzią i oczami jak pięć złoty.
- Świetnie, mogłam cały pamiętnik tu przeczytać - popatrzyłam na niego z ironią i szybkim krokiem wyszłam z domu.
- Mattie ! - usłyzsałam jego głos w oddali.
- Zostaw mnie w spokoju ! - darłam się.
- Podbiegł do mnie.
- Zostaw mnie w spo ko ju. Może przeliterować. Z o s t ...
- Dosyć już! - złapał mnie swoją silną ręką za łokieć.
- Jeżeli tak Ci ciężko ze mną normalnie porozmawiać to przynajmniej pozwól mi CIę odprowadzić do domu.
Faktycznie. Było ciemno jak w dupie. Nie mieszkamy rzut kamieniem więc to będzie dobry pomysł. Uspokoiłam się i poszliśmy. Ja na przodzie on w tyle. Nie odezwaliśmy się do siebie ani razu. Kiedy tylko zobaczyłam dom pobiegłam na klatkę nawet na niego nie patrząc. Wparowałam do domu zła jak osa.
- Wrrrrrrrr.
- Co się stało? Zauważyłam Alice czytającą książkę w salonie.
- Nic. Mam za długi język i jestem beznadziejna - rzuciłam buty przed drzwi i poszłam do swojego pokoju. Sumienie mnie tknęło napisałam do Louisa sms z przeprosinami. Nie był niczemu winny. Po godzinnym wymienianiu się wiadomościami usnęłam.
Wstałam rano bez przeszkód. Wypiłam kawę, ubrałam się i poszłam do Louisa z którym miałam oglądać film, który wypożyczył poprzedniego dnia. Kiedy wychodziłam Alice jeszcze spała. Do domu weszłam bez pukania i rozsiadłam się na kanapie. Po chwili usłyszałam gramolenie się po schodach Byłam pewna, że jest to Lou. Myliłam się. Szedł nie zauważając mnie. Po chwili spojrzał w moim kierunku. 
- Matt ?
- Nie. Józef z Armateii - odpowiedziałam z ironią.
Dopiero wtedy zauważyłam, że stał on w samych bokserkach. Widocznie przed chwilą wstał z łóżka.
- Jest Lou ? - spytałam z niechęcią.
- Nie. Ale zaraz będzie. Pojechali na zakupy - odpowiedział czochrając swoje włosy i prężąc się.
Zamruczałam i zatopiłam się w kanapie.
Czułam się niezręcznie, bo chodził cały czas w tą i z powrotem pół nagi. Myślałam, że zaraz rzucę go doniczką lub czymś w ten deseń znajdującym się w pobliżu mojej ręki.
- Pójdziesz się ubrać - spytałam.
Szlag mnie trafiał jak patrzyłam tak na niego. Kochałam go i po tym wszystkim nie potrafiłam znieść takiego widoku. Armagedon. W końcu się odezwał:
- Przeszkadza Ci ? - spojrzał na mnie i podszedł.
- Tak - odpowiedziałam sucho.
Podszedł jeszcze bliżej. Zmierzyłam go całego od góry do dołu. Podniósł mnie z kanapy i objął w pasie. Zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. To nie tak miało być. Miałam się nie kusić. Owszem z nim czułam się jak w Edenie, ale wiedziałam również, że tak nie może być. Wszystko się zepsuło i jestem zbyt stanowcza by mogła się wszystko odwrócić.
Podsunął mnie bliżej do siebie. Położył swoje ręce na moich policzkach i oparł o moje czoło swoje. Przeszedł mnie dreszcz. On tak strasznie na mnie działa. To nielegalne !

teraz się zacznie trochę luzu ! Możecie się spodziewać coraz więcej img !
- Mattie

piątek, 1 czerwca 2012

imagin 32

Nareszcie środa. Tak długo czekałyśmy na ten dzień. Wycieczka do Londynu i to jeszcze na tydzień. Mamy milion planów nie koniecznie do spełnienia. Ale jesteśmy dobrej myśli. Podróż minęła tak jakby jej wcale nie było.
Zakwaterowaliśmy się w hotelu i poszłyśmy w kierunku pokoju. Ja pierwsza zajmuję łazienkę - wymachiwałam ręką jak głupia.
- Ja po M - Alice podniosła rękę.
Cher jak zwykle stała naburmuszona, bo jak twierdzi nikt nie liczy się z jej zdaniem. Rozwaliłyśmy się na łóżkach. Chwyciłam ręcznik i poszłam do łazienki. Poprosiłam Alice, żeby otworzyła okno, bo jest strasznie duszno. Kiedy skończyłam czynności w łazience zabrałam rzeczy i wróciłam do rozpakowywania. Ktoś za mną chrząknął. Odwróciłam się przerażona i aż podskoczyłam.
- Jezus Christ! - krzyknęłam
- Cześć 0 powiedziało pięciu chłopaków siedzących na wolnym łóżku.
- Kim jesteście? - nie mogłam się uspokoić.
Nie odpowiedzieli tylko się uśmiechnęli do mnie. Lekko mnie to zdenerwowało. Nagle drzwi od pokoju się uchyliły. Weszła Alice.
- Mother of God ! Matt, kogo ty tu sprowadziłaś. Nas nie było jakieś piętnaście minut. A ty jeszcze w samym ręczniku ? - darła się.
- ALe fakt. Niexli sa - poruszyła brwiami, a ja wybuchnęłam smiechem.
Cher dobijała się, aby A ją przepuściła, bo nie wiedziała o co chodzi.
Cher weszła do pokoju i wydukała tylko głupie "yyy"
-To co wy tu robicie? - spytała Alice.
-No uciekaliśmy, a to były pierwsze otwarte drzwi, więc weszliśmy. - powiedział Blondyn.
-No fakt. Trzeba je teraz zamykać na klucz. - powiedziała przyjaciółka.
-A przed kim uciekaliście? - zapytałam.
-Jak to przed kim? Przed fankami. Nie znacie nas? - spytał chłopak w kręconych włosach.
-Hmm. Ja ich gdzieś kiedyś widziałam, ale nie pamiętam gdzie. - powiedziała po chwili namysłu Cher.
-Nie, no ja ich nie znam. - skapitulowała Alice.
Nagle chłopcy zaczęli śpiewac.
"Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed ... "
-WIEM! Wy jesteście One Di..... - zaczęła się jąkać Cher.
-Direction. - dokończył za Nią Mulat.
-Też to w radiu słyszałam. - powiedziała Alice.
-No ja też. - przytaknęłam jej.
-Teraz moja kolej. Matt skończyłaś? - zwróciła się do mnie Alice.
-Tak, ale teraz będziesz się kapać? - zrobiłam wielkie oczy.
-Śmierdzę. - odparła i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-To idź. - powiedziałam ledwo opanując śmiech. Ona zawsze miała fioła na punkcie kąpieli.
-To my już pójdziemy. - powiedzieli.
-Nie, no możecie zostać. Przed hotelem jest mnóstwo fanek. No chyba, że chcecie iść to już nie nas interes. - odparłam.
-Chłopaki, zostajemy! - krzyknął lokowaty. Alice poszła się myc, a my z Cher gadałyśmy z nimi. Nagle do pokoju ktoś zapukał. Nie pewnie poszłam otworzyć. Była to jakaś dziewczyna.
-Yyy.. Słucham? - spytałam.
-Widziałaś One Direction?
-Nie wiem o czym Ty mówisz. - starałam się być wiarygodna.
-Aha, to sorry, pa. - powiedziała i poszła dalej.
Byłam zdziwiona, ale rozbawiła mnie ta sytuacja i wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Chłopcy byli na prawdę sympatyczni, ale jak dla mnie zbyt pewni siebie.
-Dlaczego ona się tak długo kąpie? - spytał nagle Niall.
-A co spodobała Ci się? - zaśmiała się Cher, a on tylko się zaczerwienił. - Nie no serio? - zrobiła wielkie oczy.
-Teen. No ładna dziewczyna jest. - powiedział po chwili.
-Ooooo. - krzyknęli chłopcy.
-Dajcie mu spokój. - stanęłam w obronie blondyna. - A Ty Zayn. - zwróciłam się do Mulata. - Tobie się podoba Cher, co nie?
-Mi, no co Ty. - wyparł się, ale był cały czerwony jak burak.
-Nie? To czemu się tak czerwienisz? - spytałam podejrzliwie.
-No ładna dziewczyna jest. - powiedział dokładnie to co Nialler. Cher wyglądała tak jakby zaraz miała znaleźć się w niebie, w niebiosach.
-Ty też jesteś śliczna. - powiedział nagle Harry.
-Yy.. dzięki. - odpowiedziałam na komplement.
-Ktoś widział mój balsam? - nagle z łazienki wyszła w samym ręczniku Alice. - O boże, zapomniałam, że wy tu jesteście, a ja tu tak paraduje, goła prawie. - zrobiła się czerwona, a ja nie mogłam opanować śmiechu.
-W walizce zobacz. - powiedziałam w końcu.
Zaczęła grzebać coś w swojej wielkiej torbie. Ta jak zwykle brała milion niepotrzebnych rzeczy. Nagle zrobiła coś czego bym się po niej w sumie spodziewała. Wysypała wszystko na ziemię. Wyleciały jej staniki, majtki, skarpetki, bluzki, spodnie, wszystko. Nie przejmowała się tym. Miała cel, żeby znaleźć balsam i to było teraz najważniejsze.
-Jezu, ja to jak zwykle mam porządek. Wrr. - zaczęła się denerwować.
-Pamiętasz nasz zakład? - spytałam ze śmiechem.
-Pamiętam, ale tak mnie ciągnie, że zaraz chyba litanie z tego stworzę. - powiedziała wkurzona jak nigdy dotąd.
-Jaki? - spytał Louis.
-Alice oducza się przeklinania. - zaśmiała się Cher.
-A pier... to znaczy mam gdzieś ten balsam idę się ubrać. - powiedziała Alice, a my wybuchliśmy śmiechem.
Gdy jaśnie księżna wróciła, zaczęła sprzątać swoje rzeczy.
-Musimy już lecieć, ale może pójdziecie dziś z nami na imprezę? - spytali.
-Hmm, właściwie czemu nie? - powiedziałam.
-To do wieczora. - powiedziałyśmy i wyszli.
Ten pobyt w Londynie będzie lepszy niż myślałam.
Chłopcy zostawili nam namiary i pożegnali się z nami wychodząc przez okno. Cher piszczała jak głupia, a Alice się szczerzyła.
- Nie cieszysz się ? - spytała Alice ze zdziwiniem.
- Mhm - wzdychałam udając, że ją słucham.
- Myślisz o Jeremim ? - spytała zauważając mojego zainteresowania czymś innym.
- Mhm - odpowiedziałam jej tym sammym co poprzednio.
- MATTIE ! Słyszysz mnie ? - wrzasnęła.
Ocknęłam się.
- Jasne - pokiwałam znacząco głową.
- Co jest ? - Cher wlazła do pokoju.
- Nic. Mattie jak zawsze myśli o jednym. Koniecznie musimy jej to wybić z głowy - Alice poklepała ją po ramieniu.
- No to czas na ogarnianie. Zaraz wyruszamy -
- Jakie zaraz. Dla Ciebie godzina to 1/4 potrzebnego czasu - Alice zaśmiała się.
- Nie w tym przypadku - westchnęłam.
- Oj tam. Rozchmurz się - mruknęła i wyszła z pokoju.
Po czterdziestu minutach już siedziałam na łóżku z rękami opartymi na kolanach. Po chwili dołączyły do mnie dziewczyny.
- Gotowa ? - ALice podniosła głos. Wstałam i ruszyłyśmy do wyjścia.
Przez całą dorgę nie wydobyłam z siebie nawet słowa. Moje przyjaciółki komentowały każdego przechodzącego obok nas przez ulicę. To miał badziewną spódnicę, źle dobraną bluzkę, fajne włosy [..] ładną torebkę.
Dotarłyśmy pod podany adres. Dość elegancki dom, ogromny basen. Mnóstwo ludzi i oni.
- Mattie, proszę Cię ostatni raz - usłyszałam głos za sobą. - Zobacz jaki Harry jest miły i jak na Ciebie patrzy, wiem, że tobie też się pewnie podoba - wymądrzała się Alice.
Po chwili zobaczyłam idących chłopaków w naszą stronę. Przytulili nas na powitanie i zaprosili na ogródek. Co chwilę czułam Harrego oddech na swoim ramieniu. Cały czas był blizko, praktycznie nie odstępował mnie na krok. Może denerwowało mnie to bo nie miałam humoru. Bywa, ale trzeba przyznać, że jest słodki.
Cher zajęła się Zaynem, a Alice powędrowała do Nialla i jego kolegi Josha. Ja siedziałam przy stole z Louisem i Harrym. Było dość sympatycznie dopóki Hazza nie zaczął się do mnie dobierać. Pociągnął mnie za rękę i zaciągnął do domu. Włożył swoje ręcę pod moją bluzkę i błądził nimi. Było przyjemnie, ale czułam, że tak nie może być. Próbowałam się wyrywać, ale alkohol robił swoje. PO chwili dołączył do nas Lou i odciągnął Harrego ode mnie uderzając go w policzek. Czułam totalną niemoc. Zaniósł mnie na górę do pokoju i położył na łóżku podając wodę w szklance.
- Wszystko dobrze? -spytał siadając obok mnie.
- Taak - odpowiedziałam pijąc wodę.
- On tak ma jak przesadzi z wypiciem - usprawiedliwiał go Louis.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Przesunął się i spojrzał mi w oczy. Odchyliłam głowę. Jego usta zagościły na mojej szyi. Po czym pocałował mnie delikatnie w usta. Kiedy się ocknął zerwał się i stanał na równe nogi.
- Jestem idiotą - złapał się za głowę.
- To moja wina przepraszam - usprawiedliwiałam się.
- Zapomnijmy o tym. Przepraszam. - wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.
WYszłam zaraz za nim tylnym wyjściem. Usiadłam w parku na łąwce i się rozpłakałam. Łzy leciały strumieniami. Nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą. Wróciłam  do pokoju. Dzieczyn nie było. Przesiedziałam całą noc przed hotelem na schodach.

Wieczorem obudził mnie dzWonek telefonu.
- Halo ? - odebrałam rozespanym głosem.
- Obudziłem Cię.
To był Harry.
- Może. Coś się stało ?
- Spotkamy się za hotelem za dadzieścia minut ? - zaproponował.
Po kilkunastu minutach stałam już na dole rozglądając się. Przede mną pojawiły się dwie sylwetki dobrze zbudowanych chłopaków w kapturach i ciemnych okularach.
- Cieszę się, że jesteś - zaczął Harry. - Chciałbym Cię strasznie przeprosić za wczorajszy incydent. To był ostatni raz - usprawiedliwiał się.
- Ok - odpowiedziałam twardo.
- Nie moja wina, że tak bardzo mnie pociągasz - usmiechnął się cwaniacko.
Roześmiałam się. Louis zaprosił mnie do nich do domu. Zgodziłam się i za chwilę staliśmy już przed furtką. Kiedy Harry otwierał kluczem drzwi Louis odciągnał mnie na bok.
- Ja też Cię przepraszam za wczoraj. Nie powinienem tak robić. WIedziałem, że się podobasz Harremu i ma w związku do Ciebie jakieś plany.
Uśmiechnęłam się.
- Nie przejmuj się - przytuliłam go i poszłam za Harrym.
- Teraz już możesz się za niego brać, bo jest w pełni świadomy - krzyczał za mną.
- Wariat - szepnęłam do siebie.
Stanęłam przed drzwiami oparta o kolumnę. Po chwili poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Wszystko dobrze ? - szpenął.
- Jasne - uśmiechnęłam się patrząc na niego.
Usiedliśmy na ławce obok basenu. Harry opowiadał mi jak Cher wojowała na stole. Załamałam się. Wstyd za dziewczynę. No, ale co cała Cher. Posiedzieliśmy chwilę w ciszy.
- Pocałuj ją - darła sie Alice, która stała z Niallem za nami. Zawstydził się. Przejęłam inicjatywę. Wstałam i pociągnęłam go za rękę. Pocałowałam go. Chwilę trwaliśmy blisko siebie. W końcu się roześmiałam i lekko go oplułam.
- Przepraszam - wybuchłam nieopanowanym śmiechem.
- Zabawne - parsknął i wepchnął mnie do basenu.
- Nienawidzę Cię ! - krzyczałałam śmiejąc się.
- Pomóż mi wyjść - poprosiłam go podpływając do brzegu. Podał mi rękę. Wciągnęłam go do środka.
- M ! Nie umiem pływać - udawał, że się topi.
Wystraszyłam się i podpłynęłam do niego z próbą pomocy.
Zaczął mnie wciągać pod wodę.
Kiedy zmęczyliśmy się wariowaniem wskoczyłam na niego. Teraz on śmialej prysunął się do mnie i mocno, soczyście pocałował.

ALice połączyła sie z Niallem. Cher z Zaynem tworzyli świetną parę. Po tym jeszcze zdarzało mi się myśleć o Jeremim, ale na szczęście rzadziej. Harry zastępował mi wszystkich. Nie wiedziałam, że na świecie jest tak idealny człowiek. Kocham go najbardziej na świecie.

w końcu się zmobilizowałam. Tęskniłam już za wami. awww w końcu mam laptopa xxxx
- Mattie