czwartek, 30 sierpnia 2012

img 36 cz.4

Kiedy się zorientowałam, była już 7 wieczorem. Przyjaciel odprowadził mnie do domu i sam popędził do swojego.
Byłam już strasznie zmęczona i marzyłam tylko o ciepłej kąpieli i położeniu się do łóżka. Weszłam do domu z nadzieję, że nikt mi nie będzie przeszkadzał, ale oczywiście było by za pięknie.
Na kanapie w salonie siedział Cody grając z moim bratem w konsole.
- O bejb jesteś ! - wstał i od razu obdarował mnie gorącym pocałunkiem.
- Tak, pewnie. Ale co ty tutaj robisz ? - uśmiechałam się lekko, żeby nie było , że się nie cieszę.
Umówieni dzisiaj byliśmy, ale powiedziałaś, że coś Ci wypadło, więc wpadłem zobaczyć o co chodziło - usiadł ponownie obok Alexa.
- No bo ja ten.. no ten... yyyy... byłam u tej... no wiesz.. yy Aly ! - zaczęłam obgryzać paznokcie ze zdenerwowania.
- Wszystko dobrze ? - odwrócił się do mnie.
- Pewnie - uśmiechnęłam się i wyprostowałam. - A teraz przepraszam przystojni, ale idę się odświeżyć - zaśmiałam się i udałam się w kierunku łazienki.
Kiedy minęłam salon od razu zrzedła mi mina.
Kiedy się trochę odświeżyłam Codiego już nie było. Zdziwiło mnie to, ale z jednej strony odetchnęłam, bo nie musiałam wymyślać niczego na szybko.

I znowu dzień jak co dzień spędzony w szkole, do której w sumie  nie dotarłam, bo David namówił mnie na jednorazowe złamanie zasad. Zgodziłam się bez większych trudności. Postanowiliśmy udać się do niego do domu. Teren czysty, bo mama w pracy, a siostra w szkole.
Skradając się jak agenci zginęliśmy z widoczności szkolnego personelu czy nawet naszych znajomych. Musieliśmy uważać na Codiego. Złapałam nie tylko regulamin szkoły, ale i kolejny raz zachowałam się nielojalnie wobec swojego chłopaka.

Siedzieliśmy wygodnie na dywanie w jego sypialni i zajadaliśmy się żelkami, które oboje wprost uwielbialiśmy.
- No dobra, a więc .. jaki to kolor ? - spytał poważnie wkładając mi żelka do buzi. - Nie podglądaj !
- Hmmm.... zielony ? - spytałam gryząc miśka.
- Źlee!! - zaśmiał się.
- No, dobra to teraz ty ! - usiadłam w szybkim tempie i wsadziłam rękę do paczki.
- No, a więc jaki to kolor ? - spytałam wymądrzając się.
- Czerwony! - odpowiedział z rozkoszą.
- Nienawidzę Cię ! - rzuciłam śmiejąc się, a razem ze mną.
Zerknęłam do paczki wypatrując mojego ulubionego - białego. Nie było go. Po czym zerknęłam na przyjaciela, który wkładał go do buzi. Zrobiłam minę szczeniaczka i czekałam na bieg wydarzeń.
- Podzielę się - zacisnął zębami główkę misia a mi przypadła dolna część. Wgryzłam się w niego i po raz kolejny moje oczy spotkały oczy Davida. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę przeżuwając połowę gumowego misia. Nie wytrzymałam musiałam dotknąć jego ust. Nie musiałam się wysilać by tego dokonać. Zamknęłam oczy i przygryzłam jego górną wargę. I tak się zaczęło.
Kiedy po sporym czasie oderwaliśmy się od siebie ustami przytuliłam się do niego najmocniej jak umiałam.
- Czy my robimy źle ? - spytałam i zaszkliły mi się oczy.
- Nie znam na to odpowiedzi.
Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, wytarłam ją szybko żeby jej nie poczuł .
Odkleiłam się od niego i popatrzyłam mu w oczy. Tym razem już nie mogłam opanować łez.
- Ja.... jaa.... jaa...- nie mogłam wydobyć  z siebie przynajmniej jednego słowa.
- Ja Ciebie też - położył swoją dłoń na moim policzku i wytarł płynące łzy najpierw z prawego, a później z lewego.

czwartek, 16 sierpnia 2012

img 36 cz.3

- Dawaj na dół ! - usłyszałam głosy chłopaków pod oknem.
- Chwila tylko się ubiorę ! - odkrzyknęłam. Zarzuciłam bluzę i pognałam na dół.
David siedział na murku za moim blokiem i podpalał papierosa. Cody czekał na ogień.
- Może mnie poczęstujecie ? - wymachiwałam rękami zupełnie niezauważona.
- Jasne skarbie łap - w końcu odezwał się do mnie mój przyjaciel i poczęstował mnie szlugiem.
- Wiesz, że nie lubię, gdy to robisz.
- Wiem.
- A zrobisz to dla mnie i nie będziesz palić? - drażnił się ze mną David.
- Wy tu się sprzeczajcie, a ja idę do sklepu po coś do picia, bo mnie suszy - przerwał nam Cody. Pocałował mnie w czoło i ruszył do sklepu.
- Daj spokój od czasu do czasu mogę zapalić - tłumaczyłam uśmiechając się.
- Ale wiesz, że nie powinnaś.
- Ty też - zgasiłam go.
- Jasne, ale ja to inna bajka. Ty jesteś ważniejsza - podszedł do mnie bliżej.
- Jak ważniejsza ? - przekomarzałam się z nim.
- Bardzo... - przybliżał się i z czasem stanął parę centymetrów naprzeciwko mnie.
- E taaam - udawałam obojętną.
- Tak bardzo, ze aż wariuję.. - odgarnął moje włosy z twarzy.
Poczułam ciepłe wibracje na ciele. Zrobiło mi się w momencie tak strasznie gorąco, że najchętniej zerwałabym z siebie wszystkie ubrania. Dotknęłam swoim nosem jego. To było niesamowite. To wszystko co się teraz działo.
Tą chwilę przerwał nam mój chłopak zbliżający się do nas z litrowym sokiem.
- Chodźmy usiąść na ławkę.
Cody wziął mnie na kolana i całował w szyję.
- Jakieś plany na teraz ? - spytał obejmując mnie od tyłu w pasie.
- A która jest właściwie godzina ? - spytał David.
- Dochodzi 21 - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Cody przestań ! - uśmiechałam się przez chwilę, bo chłopak łaskotał mnie po karku.
- To ja zawijam w chatę. Do jutra. Trzymajcie się - pocałował mnie w czoło i zniknął za blokiem.
- Co mu jest ? - spytał zdziwiony Cody.
- A co ma być ? - udałam głupią.
- A no nie wiem nie jest sobą.
- Wydaje Ci się - wyrwałam chłopaka z zamyślenia i pocałowałam go w usta.

Na drugi dzień.

Wyszłam z domu wcześniej niż zwykle i poszłam do szkoły. Lekcje ciągnęły się niemiłosiernie. Zapewne umarłabym z nudów na nich gdyby nie David, który cały czas dbał o moją rozrywkę wysyłając mi liściki i rzucając papierowymi kulkami. Na szczęście Cody nie chodzi z nami na wszystkie zajęcia więc mogłam zająć się tylko Davidem.
Przez chwilę się zamyśliłam. Ocknęłam, gdy po raz kolejny David rzucił mnie kulką. Pokazał gestem żebym ją otworzyła. Napisał czy wyjdziemy dzisiaj na spacer do parku, bo dawno razem tam nie wychodziliśmy. Odpisałam, że niestety nie mogę, bo umówiłam się z Davidem, ale po chwili to zmazałam i napisałam, że już nie mogę się doczekać. Teraz będzie trzeba tylko wymigać się od spotkania z chłopakiem. Czy ja dobrze robię ? Jak się sama nie przejadę na swoich decyzjach to nigdy się nie dowiem.
Do końca lekcji uśmiechałam się do niego nawet jak się na mnie nie patrzył. Nie wiem co mi odbija, ale po woli sama się siebie boję.
Była to ostatnia lekcja więc po dzwonku wszyscy jak zwierzęta ruszyli do wyjścia. Mogłam się pchać razem z nimi, ale wolałam uniknąć urazu nosa, albo skręcenia ręki. Wtedy zorientowałam się, że ktoś dotyka mnie w ramię.
- Widzę, że Ci się nie śpieszy - uśmiechnął się David.
- No jak widać niezbyt.
- To może teraz się przejdziemy ? - spytał podchodząc do mnie bliżej.
- Jasne! Czemu nie ? - odpowiedział rozpromieniona. Kiedy trzoda i już wyszła na zewnątrz w spokoju mogliśmy wyjść i od razu zboczyliśmy do parku, który znajdował się kilkanaście metrów za szkołą. Gdy już doszliśmy na miejsce wyciągnęłam z niebieskiej bluzy paczkę papierosów i odpaliłam jednego.
David zachrząkał. Nie zwróciłam uwagi na to za pierwszym razem więc ponowił czynność.
- Coś nie tak kochanie ? - spytałam podchwytliwie.
Zrobił minę typu poker face i próbował mi wyrwać papierosa.
- Gdzie z tymi rączkami ? - zaśmiałam się podnosząc do góry rękę, w której miałam tytoń. Po chwili papieros zgasł, ale David nie przestawał walczyć ze mną by go odebrać. Kiedy już prawie miał go w rękach pobiegłam przed siebie śmiejąc się jak głupia. Ruszył za mną. Goniliśmy się jak małe dzieci.
- Wracaj tu !! - krzyczał za mną, a ja chichotałam na cały park. Już dawno się tak nie bawiłam.
Wiedziałam, że w końcu się ten moment wydarzy potknęłam się o wystającą gałąź i runęłam krzyżem na ziemię.
- David nie mógł się opanować i wybuchnął śmiechem.
Nie mogłam pozwolić, żeby to on wygrał więc udałam , że strasznie boli mnie noga. Od razu podbiegł do mnie i z troską pytał gdzie mnie boli, a wtedy niespodziewanie przewróciłam go na kupę liści. Wrzucił mnie na siebie i tarzaliśmy się w najlepsze. Zapomniałam już o papierosie, a co najdziwniejsze nawet o Codym.
I znowu było to samo zahipnotyzował mnie swoimi oczami. Oddałam się chwili. Znowu nasze usa się spotkały, tylko że tym razem doszły do tego nasze języki, które wirowały jak do muzyki.

środa, 15 sierpnia 2012

img 36 cz.2


- Możesz coś jeszcze dla mnie zrobić ? - odezwałam się szeptem, już prawie zasypiając.
- Co tylko chcesz - odpowiedział ciszej ode mnie i nie przestawał gładzić mnie po czole.
- Pocałuj mnie.. - pokazałam delikatnie palcem na usta.
Nie wiem dlaczego akurat o to poprosiłam, jakoś czułam, że jest mi to potrzebne do dalszego funkcjonowania.
Bez chwili wahania zrobił to o co go poprosiłam. Chwilę później odpłynęłam w krainie Morfeusza.
Obudziłam się jak już było jasno. Koło mnie leżała Aly, a na podłodze Eddie. Po cichu zeszłam z łóżka. Zeszłam na dół i udałam się do wyjścia. Stwierdziłam, że śmierdzę alkoholem. Mamy nie ma w domu więc teraz mam najlepszą okazję, aby przedostać się z moim smrodem po domu do łazienki i wziąć kąpiel, a później wskoczyć w świeże wygodne ciuchy. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. oczywiście po drodze się potknęłam i zdarłam skórę na nodze. Nawet nie bolało, ale jak doszłam do domu to wyglądałam jak po II wojnie światowej.
Wykąpana i pachnąca usiadłam na krześle przy biurku i włączyłam swojego laptopa. Kiedy już zniknął ekran powitalny pojawiła się tapeta pulpitu. Byli na niej David i Cody. Zamyśliłam się patrząc w to zdjęcie. Zawsze poprawiało mi humor. Teraz było jakoś inaczej. Patrzyłam się to raz na Codiego raz na Davida i sama nie wiedziałam co chodzi mi po głowie. Z zamyślenia wyrwała mnie mucha latająca po moim pokoju i bzycząca mi do ucha. Jak ja nienawidzę tych owadów. UGHH ... Syczałam sama do siebie. Otworzyłam szerzej okno z nadzieją, że ta pomyłka natury wyleci, ale oczywiście robiła mi na złość i siadała mi albo na ramieniu, albo na nodze. Już później zrezygnowałam i padłam na łóżko zakrywając się poduszką. Oczywiście ktoś w tej błogiej ciszy musiał mi przeszkodzić i tym razem to nie była mucha tylko wibracja mojego telefonu.
- Słucham ? - odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni.
- Czemu wyszłaś i nic nie powiedziałaś ? Odprowadzilibyśmy Cię przecież ! - mówił zbulwersowany David.
- Przecież nic się nie stało. Jak słyszysz trafiłam i nic mi nie jest mam ręce i nogi - zaśmiałam się.
- Wiesz, że się o Ciebie martwię. ZAWSZE - podkreślił.
- Wiem i za to Cię KOCHAM - zrobiłam to samo co on.
Zaśmiał się.
- Zobaczymy się potem ? - rzucił nagle.
- Jasne.
- To do zobaczenia - powiedział i rozłączył się.
Długo siedziałam na łóżku bezczynnie popijając kawę. Przez moją obolałą głowę przelatywało setki myśli na minutę. Co dziwne było w nich więcej Davida niż Codiego... Czyżby był to początek czegoś nowego ?


krótkie, ale musicie mi wybaczyć :)
- M <3

niedziela, 5 sierpnia 2012

img 36 cz.1

- Kochanie idziesz ? - krzyknął Cody, mój wspaniały najlepszy na świecie chłopak. Lepszego nikt nigdy nie mógłby sobie wymarzyć. Cody jest ideałem. Gdyby w tym momencie mi się oświadczył, nawet chwilę bym się nie zastanawiała. Jest lubiany, przez naszych znajomych, a najważniejsze akceptują go moi rodzice. Poznaliśmy się kupę czasu temu. Nigdy nie pomyślelibyśmy, że możemy stworzyć taką świetną parę.

- Już biegnę ! -szybkim krokiem zeszłam po schodach zakładając kolczyk w kształcie serca do dziurki w prawym uchu.

- Pięknie wyglądasz - uśmiechnął się rozkosznie i cmoknął mnie w czoło. Otworzył drzwi, gestem wskazał, że panie przechodzą pierwsze. Weszliśmy do białego bmw i ruszyliśmy. Zostaliśmy zaproszeni na imprezę do najlepszego przyjaciela Codiego i zarazem mojego. David był niesamowitym przezabawnym chłopakiem. Nigdy w jego towarzystwie nie można narzekać na nudę. Takie gadanie to zbrodnia. Minęliśmy wielki niedawno otwarty supermarket i znaleźliśmy się na ulicy, na której mieści się dom Davida.

Z 10 metrów słychać było naprawdę głośną muzykę i śmiechy. Miała to być gruba impreza na zakończenie roku szkolnego. Wszyscy czekaliśmy na to od września.

Przy furtce przywitał nas David idąc z dwoma butelkami piwa. Obdarował nas nimi i przywitał przytulając się z Codym, a mnie jak zawsze cmoknął w policzek, zamruczał i klepnął w pośladek. Zaśmiałam się, szturchnęłam go w ramię i poszłam w stronę basenu. Zobaczyłam moje przyjaciółki więc na chwilę się pożegnaliśmy i pobiegłam do nich. Siedziały na kocu i grały w butelkę z chłopakami. Znałam ich z widzenia ze szkoły , oprócz Eddiego, który od niedawna chodził z Aly. Kiedy tylko mnie zobaczyły rzuciły się na mnie przedstawiły mi swoich nowych kolegów i spytały czy się nie przyłączę. Odmówiłam, bo obiecałam, że dzisiaj spędzę trochę czasu z Davidem i Codim. Uwielbiałam spędzać z tą dwójką wolny czas. Dostrzegłam ich opartych o ścianę z tyłu domu. Zakradłam się i próbowałam wystraszyć Davida, ale ten się zorientował i zarzucił mnie przez ramię. butelka z piwem wylądowała na trawie. Chłopak ze mną na ramieniu szedł w stronę basenu. Próbowałam się wyrywać śmiejąc się, ale to nic nie dało, bo wylądowałam razem z przyjacielem w wodzie. Wzięłam głęboki oddech i zaciągnęłam go pod wodę. Zaczął mnie łaskotać, a ja ze śmiechu myślałam, że się uduszę. Nasze spojrzenia się przez chwilę spotkały. Zaczęło być niekomfortowo. Nigdy między nami jeszcze niczego podobnego nie było. Zdziwiło mnie to, ale nie myślałam nad tym długo. David wyszedł pierwszy z basenu podając mi rękę wyszłam za nim.




Macie tu początek czegoś długiego ! :)

środa, 1 sierpnia 2012

WITAM AGAIN

Jej jak mnie tu dawno nie było : OOO Czy ktoś w ogóle jeszcze na mojego bloga wchodzi ? Oto jest pytanie !? Postanowiłam odnowić moją obecność, bo brakuje mi mojej twórczości i WAS !
Mam taki podstawowe pytanie. Znudziły mi się wątki z 1D :< Może czas na coś innego ?! Jakieś pomysły ? Może teraz pora na jakiegoś innego aktora/piosenkarza. Może coś na podstawie filmu lub serialu ? Podawać pomysły ! Wszystko da się zrobić.
xoxo

wtorek, 3 lipca 2012

imagin 35 cz.1

- Podaj do mnie ! - słyszałam odgłosy z tyłu.- UWAGA !
Bum. Piłka trafiła mnie z całej siły w głowę. Upadłam.
- Przepraszam! - podbiegł do mnie wysoki chłopak i klęknął przy mnie.
- Auuu, moja głowa - syczałam.
- Nic Ci nie jest ? - pytał jak nienormalny.
- Udaje - rzuciłam z ironią i ległam cała na piasku.
- Bardzo Cię boli? - nie dawał za wygraną.
Nie odpowiedziałam nic.  Podał mi rękę i pomógł wstać.
- Harry jestem - przedstawił się uśmiechnął.
- Przykro mi Harry, ale muszę już iść - podniosłam torbę z piasku i poszłam szybkim krokiem. Nie udawało mi się to zabardzo, bo każdy z nas wie jak komfortowo się idzie po piasku.  Idąc tak naburmuszona trafiłam do Starbrucka. Wypiłam kawę i zadzwoniłam do dziewczyn.
- Alice ? Gdzie jesteście ?
- A ty ? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Nie lubiłam gdy ktoś mi tak odpowiadał.
- Starbruck.
- Zaraz tam będziemy ! Jezus nie uwierzysz! A dobra opowiem Ci za chwilę ! - krzyczała do telefonu.
Jak powiedziała tak też zrobiły. Za chwilę siedziały już obok mnie w kawiarni z kawami w rękach.
- POZNAŁYŚMY CHŁOPAKÓW ! - wypaliła Cher, a ludzie będący w tym samym pomieszczeniu od razu się obrócili i wzrok skierowali na nas.
- Ciszej - uciszałam ją.
- No chodziłyśmy tak po plaży, a oni siedzieli na brzegu ! Zaprosiłyśmy ich dzisiaj o 18 do nas. - mówiła rozentuzjazmowana Al.
- Niesamowite -  powiedziałam z lekką może niewyczuwalną ironią.  - Czekajcie ! Co ? DO NAS ? DZISIAJ? - pytałam z niedowierzaniem i oczami jak pięć złoty.
- Ojej zapomniałam ! - Cher klepła się po głowie.
- No właśnie - parsknęłam i wstałam kierując się do wyjścia.
Dzisiaj mija równo pół roku od kiedy rozstałam się z "miłością mojego życia". Miałyśmy w ten dzień pobyć SAME z paroma butelkami piwa i czymś do przegryznie. Jeżeli dziewczyny nie miały ochoty zanudzać się ze mną to mogły powiedzieć nie nastawiałabym się na wsparcie ani nic z tych rzeczy.
Wróciłam do domu. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i powędrowałam na plażę. Było już ciemno więc klimat był. Usiadłam na bluzie włączyłam mp4 i zaczęły się wspomnienia.  Robiłam kółka ręką na piasku, które podchodziły pod serca poczym zostały przeze mnie zniszczone. Wyciągnęłam papierosy. Odpaliłam i zaciągnęłam się jednym z nich. Powietrze było wilgotne, ale ciepłe. I to właśnie jest tutaj najlepsze. Woda obmywała kamienie od czasu do czasu zostawiała ślady na moich białych trampkach. Siedziałam tak do drugiej nad ranem. Lekko zjarana i totalnie nieogarniająca ledwo wróciłam do domu. U dziewczyn impreza trwała w najlepsze. Hałas. Dziwne, że jeszcze policja się nie wprosiłam na imprezkę. Nie zwracając uwagi na resztę jakimś sposobem znalazłam się w swoim pokoju.  Ktoś wszedł zaraz za mną.
- Jak ty wyglądasz na litość boską ? - krzyczała Cher, a za chwilę za nią pojawiła się Alice.
- Gdzieś ty była - wtórowała.
- Tu i tam - zaśmiałam się.
Szeptały coś do siebie na ucho.
W końcu zorientowałam się, że obok mnie na łóżku leży jakiś chłopak. Wrzasnęłam.
- Co to ma być ? - krzyknęłam i zeszłam na dół na ganek. Wzięłam do ręki kolejnego papierosa i odpaliłam.
- Co ty robisz ? - darła się Alice i szarpnęła mnie za rękę.
-Daj mi spokój ! Jak ty się zaciągasz to ja nic nie móie więc zrób to samo co ja i nie mieszaj się - zgasiłam ją, papierosa również i wróciłam na górę.  Zostawiając przyjaciółkę samą przed drzwiami z miną jakby zobaczyła trupa.

wtorek, 12 czerwca 2012

imagin 33 cz.2

- Dobra daj spokój - odepchnęłam go rękami.
- Żartujesz ? - spytał z wyrzutami.
Popatrzyłam na niego pytająco.
- I kto to mówi - parsknęłam i poszłam na górę do pokoju Louisa.
- Mattie ! - usłyszałam głos Harrego, który wołał za mną. Olałam go. Usiadłam na łóżku. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam The Fray. Nie chciało mi się dłużej czekać na niego więc poszłam się przejść zostawiając mu kartkę na biurku. Kompletnie nie miałam humoru. Rozpłakałam się przez to co sie stało wcześniej.  Harry się strasznie zmienił. Nie wiem co zrobiło z nim takie świństwo, ale bardzo tego żałuję.  Wróciłam do domu cała zapłakana z popuchniętymi oczami.
Na szczęście Alice nie było. Wyszłam na balkon i usiadłam na parapecie wcześniej wyciagając z szafki piwo. Przesiedziałam tak tydzień. Z chłopakami kontaktowałam się jedynie przez smsy. Alice większość czasu nie było, bo wyjechała do rodziny. Przed wyjazdem upewniała się z pięćdziesiąt razy czy na pewno może zostawić mnie samą i jeżeli coś miałoby się dziać mam od razu dzwonić.
Piątkowy wieczór. W telewizji kompletnie nic nie było. Wszystko mi się znudziło. Położyłam się na dywanie z nogami na sofie wzdychałam. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Zaglądnęłam przez judasza. To byli chłopacy. Dzięki Bogu bez Harrego. Zaprosiłam ich do środka. Kiedy zobaczyli mnie  w takim stanie zamurowało ich.
- Jak ty wyglądasz ? - darł się Zayn.
- Dziękuję, jak zwykle wspaniale - odpowiedziałam ze skwaszoną miną.
- Nieee... To nie tak miało zabrzmieć - puknął się po głowie.
- Dobra Zayn nie pogrążaj się - dopowiedział Louis i przytulił mnie.
- Siadajcie - pokazałam im ręka na kanapę, która była w poduszkach, puszkach od piwa i papierkach. Pokiwali głowami i zaczęli sprzątać w salonie. Usiadłam na podłodze ze skulonymi nogami.
- Co się dzieje ? - koło mnie usiadł Niall.
- Nic - przetarłam oczy.
- Zabiję kretyna, który doprowadza Cię do łez. Tylko powiedz mi, który to. - naprężył dłonie.
- Lepiej nie. Zespół by się rozpadł - wymusiłam uśmiech.
- Niall, debilu. Nie udawaj, że nic nie wiesz w tej sprawie - zgasił go Liam.
Niall wstał i wyszedł na balkon.
- Przynieśliśmy Ci co do zjedzenia - Mulat wyciągnął pojemniki z reklamówki.
- Dzięki, ale nie jestem głodna - odmówiłam.
- Daj spokój. Nie możesz się głodzić - mówił z troską Lou.
- Naprawdę. Dzięki - odsunęłam pojemnik i poszłam na kanapę, którą Lou kończył sprzątać.
- Dzisiaj trochę z Tobą posiedzimy. Nie masz nic do gadania - Liam poklepał mnie po ramieniu.
Specjalnie mnie to nie cieszyło, bo wolę w takich chwilach być sama. Może mają rację.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Wieczorem postanowiłam wyjść do sklepu zaopatrzyć się w wodę. Po drodze niestety spotkałam Stylesa.
- Mattie - zaczął.
Udałam, że go nie widzę.
- Proszę.. - złapał mnie za nadgarstek.
- Daj mi spokój - warknęłam.
- Możemy porozmawiać? - zapytał dość spokojny.
Szczerze zaciekawiło mnie co ma mi tym razem do powiedzenia.
- Masz pięć minut - sapnęłam i wyszłam ze sklepu z woda pod pachą.
Poszłam za sklep. Odwróciłam się i stanęłam naprzeciw jego.
- Przepraszam Cię za wszystko - zaczął.
Zaśmiałam się szyderczo.
- okeeeeeeeeeey - parsknęłam.
- Naprawdę. Uwierz mi.
- Po tym wszystkim ? Dobrze się mną bawiłeś ?
- To nie tak.
- A jak ? - wydarłam się.
- Po protu... - jąkał się.
- Tak, właśnie myślałam - zgasiłam go i ruszyłam. PO raz kolejny mnie zatrzymał.
- Po prostu Cię kocham. Nie moja wina, że nie potrafię się przy tobie opanować.
- Nie wierzę w ani jedno Twoje słowo - wyrwałam swoją rękę z jego dłoni.
- Musisz uwierzyć !
- Wcale nie. W takim razie co z Emily ?
- Myślałem, że dzięki niej uratuję naszą przyjaźń. Zauważ, że od pewnego czasu robiło się między nami niezręcznie.
- Nie pomyślałeś o mnie. Prawda ? Zresztą jak zwykle.
Nic nie powiedział. Nie wiedział po prostu co.
- Muszę to przemyśleć - odpowiedziałam i zostawiłam go samego za sklepem i wróciłam do domu.
Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. W sumie nie chciałam żeby tak wyglądały nasze relacje.

niedziela, 10 czerwca 2012

imagin 34

Weekned. W końcu razem cały dzień. Idziemy przez las przytuleni do siebie. Długo czekaliśmy na takii wypad. Na którym nic innego nie będzie się liczyć. Zboczyliśmy. Zaproponowałam zabawę w chowanego. Nie miałeś nic do gadania. Od razu zaczęliśmy się bawić jak małe dzieci. Nie pamiętam kiedy ostatnio było nam tak wesoło. Zgubiłam Cię. Rozglądałam się dookoła, ale nigdzie Cię nie było. Zostawiłe mnie samą w tym lesie , w którym nagle zrobiło się ciemno. To jakiś tani film ? Nie. To właśnie się dzieję. Idę przed siebie. Potykam się o pień. Upadam. Brudzę buty i spodnie. Mam sznyte od gałęzi na prawym policzku. Co się dzieje ? Dlaczego zostałam sama ? To nie jest smieszne. Idę przed siebie coraz bardziej zrozpaczona. Oddycham coraz ciężej i częściej. Serce bije jak oszalałe. Wołam Cię, ale się nie odzywasz. Jedyne co słyszę to odpowiadające mi echo. Idę dalej. Łzy napływają do moich oczu. W końcu coś zagłusza mój płacz. Śmiechy dobiegające zza wielkiego dębu. Wyhylam się. Widzę Cię. Przytulasz moją przyjaciółkę. Jest wam razem wesoło i widać, że jesteście szczęśliwi. Nawet mnie nie zauważacie. Czy ja jestem niewidzialna ? Łzy napływają z coraz większą siłą. Boję się. Boję się, że stracę przyjaciółkę i chłopaka. Osoby, które tak wiele dla mnie znaczą. Dla, których przeżywam każdy kolejny dzień. Padam na kolana. Nagle tak wielki ból głowy. Nie do opanowania. Rozwala mi głowe na kawałeczki. Szum, pisk nie do opisania. Jednym słowem nie da się tego nazwać. Budzę się. Cała spocona i zdenerwowana. Oddech nie zwalnia. Patrzę w prawo. Jesteś, leżysz w łóżku niewinny. Pytasz czy coś się stało. Czy miałam koszmar. Opowiadam Ci o nim. Mówisz, żebym się udpokoiła, bo trakie bzdury nigdy się nie wydarzą. Nazywasz mnie swoją księżniczką. Całujesz mnie w czoło i pozwalasz abym czuła się najszczęśliwszą sobą na świecie. Za tydzień robisz dokładnie to samo co w moim śnie. ak I jak miałeś czelność opowiadać mi te wszystkie bajeczki? Nie znudziło Ci się wymyślanie ? Może jestem księżniczką, ale już na szczęście nie Twoją.


- M

Wracam do tego co kocham od 18 czerwca. Mam nadzieję, że po takiej długiej przerwie coś się we mnie zmieniło i uda mi się dojsć przynajmniej ciut wyżej. Trzymajcie za mnie kciuki i wesprzyjcie, bo wsparcie od was jest bezcenne ! LOVE

środa, 6 czerwca 2012

imagin 33 cz.1

- Matt, gdzie się wybierasz ? - usłyszałam głos Alice za sobą.
- Idę do Louisa - odpowiedziałam łagodnie. Alice wywaliła oczy.
- Jak to do Louisa ? - spytała udając głupią.
- Zwyczajnie. Coś nie tak ? - patrzyłam na nią pytająco.
- A Harry ?
- Co Harry ? Harry ma Emily. Ja już z nim skończyłam - wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Nie byliśmy z Harrym parą, ale dużo do tego nie brakowało. Jeszcze pięć dni temu myślałam, że znalazłam swoją bratnią duszę. Widocznie się myliłam. Kocham go tak bardzo, że po prostu pozwoliłam mu wybrać bez żadnego sprzeciwu. Nie spotykam się z Louisem. Choć widzę, że mu się podobam. Uwielbiam go, bo umie mnie zawsze rozśmieszyć i nigdy nie powiedział, a tym bardziej nie zrobiłby niczego nie przyzwoitego.
Kiedy doszłam w progu przywitał mnie Lou z butelką wody.
- Cześć Mała. Wejdź - zaprosił mnie do środka.
Nikogo nie było w domu. Chłopacy poszli do kina i zahaczyli do Nandos, bo Niall nie dawał im żyć. Louis nalał mi czegoś mocniejszego sobie również i usiadł obok mnie na kanapie.
- Coś Cię gnębi - popatrzył na mnie z troską.
- Nieee..
- Harry ?
- Co wy dzisiaj macie z tym Harrym! - wybuchnęłam. - Dajcie wy mi święty spokój z tym chłopakiem! Nienawidzę go! On dla mnie nie istnieje! Kocham go, ale to nie nie zmienia ! - krzyczałam jak prosto z psychiatryka.
Po chwili zobaczyłam Harrego stojącego w drzwiach wejściowych obserwującego wszystko z otwartą buzią i oczami jak pięć złoty.
- Świetnie, mogłam cały pamiętnik tu przeczytać - popatrzyłam na niego z ironią i szybkim krokiem wyszłam z domu.
- Mattie ! - usłyzsałam jego głos w oddali.
- Zostaw mnie w spokoju ! - darłam się.
- Podbiegł do mnie.
- Zostaw mnie w spo ko ju. Może przeliterować. Z o s t ...
- Dosyć już! - złapał mnie swoją silną ręką za łokieć.
- Jeżeli tak Ci ciężko ze mną normalnie porozmawiać to przynajmniej pozwól mi CIę odprowadzić do domu.
Faktycznie. Było ciemno jak w dupie. Nie mieszkamy rzut kamieniem więc to będzie dobry pomysł. Uspokoiłam się i poszliśmy. Ja na przodzie on w tyle. Nie odezwaliśmy się do siebie ani razu. Kiedy tylko zobaczyłam dom pobiegłam na klatkę nawet na niego nie patrząc. Wparowałam do domu zła jak osa.
- Wrrrrrrrr.
- Co się stało? Zauważyłam Alice czytającą książkę w salonie.
- Nic. Mam za długi język i jestem beznadziejna - rzuciłam buty przed drzwi i poszłam do swojego pokoju. Sumienie mnie tknęło napisałam do Louisa sms z przeprosinami. Nie był niczemu winny. Po godzinnym wymienianiu się wiadomościami usnęłam.
Wstałam rano bez przeszkód. Wypiłam kawę, ubrałam się i poszłam do Louisa z którym miałam oglądać film, który wypożyczył poprzedniego dnia. Kiedy wychodziłam Alice jeszcze spała. Do domu weszłam bez pukania i rozsiadłam się na kanapie. Po chwili usłyszałam gramolenie się po schodach Byłam pewna, że jest to Lou. Myliłam się. Szedł nie zauważając mnie. Po chwili spojrzał w moim kierunku. 
- Matt ?
- Nie. Józef z Armateii - odpowiedziałam z ironią.
Dopiero wtedy zauważyłam, że stał on w samych bokserkach. Widocznie przed chwilą wstał z łóżka.
- Jest Lou ? - spytałam z niechęcią.
- Nie. Ale zaraz będzie. Pojechali na zakupy - odpowiedział czochrając swoje włosy i prężąc się.
Zamruczałam i zatopiłam się w kanapie.
Czułam się niezręcznie, bo chodził cały czas w tą i z powrotem pół nagi. Myślałam, że zaraz rzucę go doniczką lub czymś w ten deseń znajdującym się w pobliżu mojej ręki.
- Pójdziesz się ubrać - spytałam.
Szlag mnie trafiał jak patrzyłam tak na niego. Kochałam go i po tym wszystkim nie potrafiłam znieść takiego widoku. Armagedon. W końcu się odezwał:
- Przeszkadza Ci ? - spojrzał na mnie i podszedł.
- Tak - odpowiedziałam sucho.
Podszedł jeszcze bliżej. Zmierzyłam go całego od góry do dołu. Podniósł mnie z kanapy i objął w pasie. Zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje. To nie tak miało być. Miałam się nie kusić. Owszem z nim czułam się jak w Edenie, ale wiedziałam również, że tak nie może być. Wszystko się zepsuło i jestem zbyt stanowcza by mogła się wszystko odwrócić.
Podsunął mnie bliżej do siebie. Położył swoje ręce na moich policzkach i oparł o moje czoło swoje. Przeszedł mnie dreszcz. On tak strasznie na mnie działa. To nielegalne !

teraz się zacznie trochę luzu ! Możecie się spodziewać coraz więcej img !
- Mattie

piątek, 1 czerwca 2012

imagin 32

Nareszcie środa. Tak długo czekałyśmy na ten dzień. Wycieczka do Londynu i to jeszcze na tydzień. Mamy milion planów nie koniecznie do spełnienia. Ale jesteśmy dobrej myśli. Podróż minęła tak jakby jej wcale nie było.
Zakwaterowaliśmy się w hotelu i poszłyśmy w kierunku pokoju. Ja pierwsza zajmuję łazienkę - wymachiwałam ręką jak głupia.
- Ja po M - Alice podniosła rękę.
Cher jak zwykle stała naburmuszona, bo jak twierdzi nikt nie liczy się z jej zdaniem. Rozwaliłyśmy się na łóżkach. Chwyciłam ręcznik i poszłam do łazienki. Poprosiłam Alice, żeby otworzyła okno, bo jest strasznie duszno. Kiedy skończyłam czynności w łazience zabrałam rzeczy i wróciłam do rozpakowywania. Ktoś za mną chrząknął. Odwróciłam się przerażona i aż podskoczyłam.
- Jezus Christ! - krzyknęłam
- Cześć 0 powiedziało pięciu chłopaków siedzących na wolnym łóżku.
- Kim jesteście? - nie mogłam się uspokoić.
Nie odpowiedzieli tylko się uśmiechnęli do mnie. Lekko mnie to zdenerwowało. Nagle drzwi od pokoju się uchyliły. Weszła Alice.
- Mother of God ! Matt, kogo ty tu sprowadziłaś. Nas nie było jakieś piętnaście minut. A ty jeszcze w samym ręczniku ? - darła się.
- ALe fakt. Niexli sa - poruszyła brwiami, a ja wybuchnęłam smiechem.
Cher dobijała się, aby A ją przepuściła, bo nie wiedziała o co chodzi.
Cher weszła do pokoju i wydukała tylko głupie "yyy"
-To co wy tu robicie? - spytała Alice.
-No uciekaliśmy, a to były pierwsze otwarte drzwi, więc weszliśmy. - powiedział Blondyn.
-No fakt. Trzeba je teraz zamykać na klucz. - powiedziała przyjaciółka.
-A przed kim uciekaliście? - zapytałam.
-Jak to przed kim? Przed fankami. Nie znacie nas? - spytał chłopak w kręconych włosach.
-Hmm. Ja ich gdzieś kiedyś widziałam, ale nie pamiętam gdzie. - powiedziała po chwili namysłu Cher.
-Nie, no ja ich nie znam. - skapitulowała Alice.
Nagle chłopcy zaczęli śpiewac.
"Baby You light up my world like nobody else
the way that you flip your hair gets me overwhelmed ... "
-WIEM! Wy jesteście One Di..... - zaczęła się jąkać Cher.
-Direction. - dokończył za Nią Mulat.
-Też to w radiu słyszałam. - powiedziała Alice.
-No ja też. - przytaknęłam jej.
-Teraz moja kolej. Matt skończyłaś? - zwróciła się do mnie Alice.
-Tak, ale teraz będziesz się kapać? - zrobiłam wielkie oczy.
-Śmierdzę. - odparła i wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-To idź. - powiedziałam ledwo opanując śmiech. Ona zawsze miała fioła na punkcie kąpieli.
-To my już pójdziemy. - powiedzieli.
-Nie, no możecie zostać. Przed hotelem jest mnóstwo fanek. No chyba, że chcecie iść to już nie nas interes. - odparłam.
-Chłopaki, zostajemy! - krzyknął lokowaty. Alice poszła się myc, a my z Cher gadałyśmy z nimi. Nagle do pokoju ktoś zapukał. Nie pewnie poszłam otworzyć. Była to jakaś dziewczyna.
-Yyy.. Słucham? - spytałam.
-Widziałaś One Direction?
-Nie wiem o czym Ty mówisz. - starałam się być wiarygodna.
-Aha, to sorry, pa. - powiedziała i poszła dalej.
Byłam zdziwiona, ale rozbawiła mnie ta sytuacja i wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Chłopcy byli na prawdę sympatyczni, ale jak dla mnie zbyt pewni siebie.
-Dlaczego ona się tak długo kąpie? - spytał nagle Niall.
-A co spodobała Ci się? - zaśmiała się Cher, a on tylko się zaczerwienił. - Nie no serio? - zrobiła wielkie oczy.
-Teen. No ładna dziewczyna jest. - powiedział po chwili.
-Ooooo. - krzyknęli chłopcy.
-Dajcie mu spokój. - stanęłam w obronie blondyna. - A Ty Zayn. - zwróciłam się do Mulata. - Tobie się podoba Cher, co nie?
-Mi, no co Ty. - wyparł się, ale był cały czerwony jak burak.
-Nie? To czemu się tak czerwienisz? - spytałam podejrzliwie.
-No ładna dziewczyna jest. - powiedział dokładnie to co Nialler. Cher wyglądała tak jakby zaraz miała znaleźć się w niebie, w niebiosach.
-Ty też jesteś śliczna. - powiedział nagle Harry.
-Yy.. dzięki. - odpowiedziałam na komplement.
-Ktoś widział mój balsam? - nagle z łazienki wyszła w samym ręczniku Alice. - O boże, zapomniałam, że wy tu jesteście, a ja tu tak paraduje, goła prawie. - zrobiła się czerwona, a ja nie mogłam opanować śmiechu.
-W walizce zobacz. - powiedziałam w końcu.
Zaczęła grzebać coś w swojej wielkiej torbie. Ta jak zwykle brała milion niepotrzebnych rzeczy. Nagle zrobiła coś czego bym się po niej w sumie spodziewała. Wysypała wszystko na ziemię. Wyleciały jej staniki, majtki, skarpetki, bluzki, spodnie, wszystko. Nie przejmowała się tym. Miała cel, żeby znaleźć balsam i to było teraz najważniejsze.
-Jezu, ja to jak zwykle mam porządek. Wrr. - zaczęła się denerwować.
-Pamiętasz nasz zakład? - spytałam ze śmiechem.
-Pamiętam, ale tak mnie ciągnie, że zaraz chyba litanie z tego stworzę. - powiedziała wkurzona jak nigdy dotąd.
-Jaki? - spytał Louis.
-Alice oducza się przeklinania. - zaśmiała się Cher.
-A pier... to znaczy mam gdzieś ten balsam idę się ubrać. - powiedziała Alice, a my wybuchliśmy śmiechem.
Gdy jaśnie księżna wróciła, zaczęła sprzątać swoje rzeczy.
-Musimy już lecieć, ale może pójdziecie dziś z nami na imprezę? - spytali.
-Hmm, właściwie czemu nie? - powiedziałam.
-To do wieczora. - powiedziałyśmy i wyszli.
Ten pobyt w Londynie będzie lepszy niż myślałam.
Chłopcy zostawili nam namiary i pożegnali się z nami wychodząc przez okno. Cher piszczała jak głupia, a Alice się szczerzyła.
- Nie cieszysz się ? - spytała Alice ze zdziwiniem.
- Mhm - wzdychałam udając, że ją słucham.
- Myślisz o Jeremim ? - spytała zauważając mojego zainteresowania czymś innym.
- Mhm - odpowiedziałam jej tym sammym co poprzednio.
- MATTIE ! Słyszysz mnie ? - wrzasnęła.
Ocknęłam się.
- Jasne - pokiwałam znacząco głową.
- Co jest ? - Cher wlazła do pokoju.
- Nic. Mattie jak zawsze myśli o jednym. Koniecznie musimy jej to wybić z głowy - Alice poklepała ją po ramieniu.
- No to czas na ogarnianie. Zaraz wyruszamy -
- Jakie zaraz. Dla Ciebie godzina to 1/4 potrzebnego czasu - Alice zaśmiała się.
- Nie w tym przypadku - westchnęłam.
- Oj tam. Rozchmurz się - mruknęła i wyszła z pokoju.
Po czterdziestu minutach już siedziałam na łóżku z rękami opartymi na kolanach. Po chwili dołączyły do mnie dziewczyny.
- Gotowa ? - ALice podniosła głos. Wstałam i ruszyłyśmy do wyjścia.
Przez całą dorgę nie wydobyłam z siebie nawet słowa. Moje przyjaciółki komentowały każdego przechodzącego obok nas przez ulicę. To miał badziewną spódnicę, źle dobraną bluzkę, fajne włosy [..] ładną torebkę.
Dotarłyśmy pod podany adres. Dość elegancki dom, ogromny basen. Mnóstwo ludzi i oni.
- Mattie, proszę Cię ostatni raz - usłyszałam głos za sobą. - Zobacz jaki Harry jest miły i jak na Ciebie patrzy, wiem, że tobie też się pewnie podoba - wymądrzała się Alice.
Po chwili zobaczyłam idących chłopaków w naszą stronę. Przytulili nas na powitanie i zaprosili na ogródek. Co chwilę czułam Harrego oddech na swoim ramieniu. Cały czas był blizko, praktycznie nie odstępował mnie na krok. Może denerwowało mnie to bo nie miałam humoru. Bywa, ale trzeba przyznać, że jest słodki.
Cher zajęła się Zaynem, a Alice powędrowała do Nialla i jego kolegi Josha. Ja siedziałam przy stole z Louisem i Harrym. Było dość sympatycznie dopóki Hazza nie zaczął się do mnie dobierać. Pociągnął mnie za rękę i zaciągnął do domu. Włożył swoje ręcę pod moją bluzkę i błądził nimi. Było przyjemnie, ale czułam, że tak nie może być. Próbowałam się wyrywać, ale alkohol robił swoje. PO chwili dołączył do nas Lou i odciągnął Harrego ode mnie uderzając go w policzek. Czułam totalną niemoc. Zaniósł mnie na górę do pokoju i położył na łóżku podając wodę w szklance.
- Wszystko dobrze? -spytał siadając obok mnie.
- Taak - odpowiedziałam pijąc wodę.
- On tak ma jak przesadzi z wypiciem - usprawiedliwiał go Louis.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Przesunął się i spojrzał mi w oczy. Odchyliłam głowę. Jego usta zagościły na mojej szyi. Po czym pocałował mnie delikatnie w usta. Kiedy się ocknął zerwał się i stanał na równe nogi.
- Jestem idiotą - złapał się za głowę.
- To moja wina przepraszam - usprawiedliwiałam się.
- Zapomnijmy o tym. Przepraszam. - wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.
WYszłam zaraz za nim tylnym wyjściem. Usiadłam w parku na łąwce i się rozpłakałam. Łzy leciały strumieniami. Nie wiedziałam co mam zrobić ze sobą. Wróciłam  do pokoju. Dzieczyn nie było. Przesiedziałam całą noc przed hotelem na schodach.

Wieczorem obudził mnie dzWonek telefonu.
- Halo ? - odebrałam rozespanym głosem.
- Obudziłem Cię.
To był Harry.
- Może. Coś się stało ?
- Spotkamy się za hotelem za dadzieścia minut ? - zaproponował.
Po kilkunastu minutach stałam już na dole rozglądając się. Przede mną pojawiły się dwie sylwetki dobrze zbudowanych chłopaków w kapturach i ciemnych okularach.
- Cieszę się, że jesteś - zaczął Harry. - Chciałbym Cię strasznie przeprosić za wczorajszy incydent. To był ostatni raz - usprawiedliwiał się.
- Ok - odpowiedziałam twardo.
- Nie moja wina, że tak bardzo mnie pociągasz - usmiechnął się cwaniacko.
Roześmiałam się. Louis zaprosił mnie do nich do domu. Zgodziłam się i za chwilę staliśmy już przed furtką. Kiedy Harry otwierał kluczem drzwi Louis odciągnał mnie na bok.
- Ja też Cię przepraszam za wczoraj. Nie powinienem tak robić. WIedziałem, że się podobasz Harremu i ma w związku do Ciebie jakieś plany.
Uśmiechnęłam się.
- Nie przejmuj się - przytuliłam go i poszłam za Harrym.
- Teraz już możesz się za niego brać, bo jest w pełni świadomy - krzyczał za mną.
- Wariat - szepnęłam do siebie.
Stanęłam przed drzwiami oparta o kolumnę. Po chwili poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu i całuje w policzek.
- Wszystko dobrze ? - szpenął.
- Jasne - uśmiechnęłam się patrząc na niego.
Usiedliśmy na ławce obok basenu. Harry opowiadał mi jak Cher wojowała na stole. Załamałam się. Wstyd za dziewczynę. No, ale co cała Cher. Posiedzieliśmy chwilę w ciszy.
- Pocałuj ją - darła sie Alice, która stała z Niallem za nami. Zawstydził się. Przejęłam inicjatywę. Wstałam i pociągnęłam go za rękę. Pocałowałam go. Chwilę trwaliśmy blisko siebie. W końcu się roześmiałam i lekko go oplułam.
- Przepraszam - wybuchłam nieopanowanym śmiechem.
- Zabawne - parsknął i wepchnął mnie do basenu.
- Nienawidzę Cię ! - krzyczałałam śmiejąc się.
- Pomóż mi wyjść - poprosiłam go podpływając do brzegu. Podał mi rękę. Wciągnęłam go do środka.
- M ! Nie umiem pływać - udawał, że się topi.
Wystraszyłam się i podpłynęłam do niego z próbą pomocy.
Zaczął mnie wciągać pod wodę.
Kiedy zmęczyliśmy się wariowaniem wskoczyłam na niego. Teraz on śmialej prysunął się do mnie i mocno, soczyście pocałował.

ALice połączyła sie z Niallem. Cher z Zaynem tworzyli świetną parę. Po tym jeszcze zdarzało mi się myśleć o Jeremim, ale na szczęście rzadziej. Harry zastępował mi wszystkich. Nie wiedziałam, że na świecie jest tak idealny człowiek. Kocham go najbardziej na świecie.

w końcu się zmobilizowałam. Tęskniłam już za wami. awww w końcu mam laptopa xxxx
- Mattie 


piątek, 25 maja 2012

imagin 31 cz.2 "Nie najwyżej, ale i tak wysoko"

Nadal patrzyłam się przed siebie udając, że w ogóle go nie widzę, Przysunął się bliżej mnie i robił to co ja. Udając obojętnych siedzieliśmy bez żadnego wydobycie dźwięku. Zatrzęsłam się. Zmęczenie i noc na podwórku chyba nie idą w parze. Zauważył to. Ściągnął z siebie bluzę i okrył mnie nią. Wytrzeszczyłam oczy, ale nic nie powiedziałam. Zerknęłam na niego kątem oka. Miał dziwny wyraz twarzy. Postanowiłam przerwać głuchą ciszę.
- A ty czemu nie śpisz ?
-Zayn strasznie chrapie - odpowiedział wzdychając.
- A ty ? Nadal mi nie odpowiedziałaś - popatrzył na mnie.
- Po prostu nie mogę zasnąć kiedy mam coś na głowie. To mnie cholernie wykańcza.  Zastanawiam się 2kiedy w końcu się to skończy,, - zaszkliły mi się oczy.
- Skończy się? Ale co ? - pytał udając totalnego jełopa..
Nie odpowiedziałam. Przecież i tak zaraz się posprzeczamy o byle gówno.
- Nie lubię jak jesteś smutna - powiedział.
Chłopak lunatykuje, czy do końca zgłupiał ? Zazwyczaj to on doprowadza mnie do płaczu,k a teraz mówi, że nie lubi jak się smucę.
- Chyba idę się położyć - powiedziałam sztywno, położyłam mu bluzę na ramieniu i weszłam do pokoju.
Usiadłam na podłodze opierając się o łóżko i myślałam nad tym co przed chwilą do mnie powiedział. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Odwróciłam się i ponownie zobaczyłam Harrego ?
Zrobiłam pytającą minę. Nie czekając na moją reakcję powiedział:
-  Mogę u Ciebie posiedzieć? U siebie nie zasnę, a Zayn doprowadza mnie do szału.
- eeee.. yyy... siadaj - wskazałam ręka na łóżko.
Nie zostanę dzisiaj sama. Ja położyłam się do łóżka próbując zasnąć. Po chwili poczułam  na sobie wzrok Harrego.
- Coś nie tak ? - spytałam otwierając jedno oko.
- Niee, wszystko ok - odpowiedział kiwając twierdząco głową.
Mruknęłam i zamknęłam oczy.
- Mattie .. - usłyszałam jego dość nie pewny głos.
Sapnęłam.
- Tak ?
- Przepraszam - wyjąkał.
- Słucham ? - podniosłam się z łóżka i usiadłam obok niego po turecku.
- Przepraszam - powtórzył.
- Chyba żartujesz - powiedziałam głośno.
- Ciiii ! - uciszał mnie. - Nie, nie żartuje - potwierdził to co przed chwilą powiedział.
- Po co była ta gra ? - spytałam zerkając na niego.
- Jaka gra ?
- No to wszystko. Nigdy Ci nic nie pasowało. Oczywiście co miało związek ze mną.
- To nie tak do końca. To trochę skomplikowane.
- Opowiesz mi o tym ? - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Myślisz, że Cię to interesuje ? - popatrzył na mnie spod byka i też się uśmiechnął.
- Tak jestem pewna.
- Skoro tak... - zaczął. Po wyczerpującej rozmowie chłopak wyglądał na przygnębionego.
- Mattie - podałam mu rękę uśmiechając się najszerzej jak umiałam.
Popatrzył na mnie pytająco. Poruszyłam brwiami.
- Harry - odpowiedział i podał mi rękę. Kiedy nasze ręce się spotkały nachyliłam się i delikatnie musnęłam go w usta.
- Serio ? - popatrzył na mnie.
Przygryzłam wagę. Po czym położył mnie po woli na plecach i odpowiedział tym samym tylko bardziej zachłannie. Już nie wrócił do siebie do pokoju zatrzymałam go do samego rana. O 9 zeszłam na dół. Harrego już nie było w łóżku więc musiał pójść tam przede mną.  Ujrzałam wszystkich siedzących w okół dużego stołu.
- Hej dziewczyny - pocałowałam je w policzek.
- Hej chłopacy - uśmiechnęłam się do nich.
- Hej Harry - jego również obdarowałam pocałunkiem. Cała reszta wywaliła oczy, a Alice razem z Zaynem się zakrztusili herbatą.
- Czy coś między wami się zmieniło od wczoraj ? - zapytał Louis zdziwiony jak nigdy. Zaśmiałam się razem z Harrym.
- Nie - odsapnęłam i szturchnęłam Harrego lekko w brzuch.

po tygodniu
Z Harrym dogadujemy się świetnie. Nikt nie wie, że jesteśmy aż tak blisko.
- Wychodzimy gdzieś dzisiaj? - Cher zadała pytanie.
- Mhmm - Alice się zamyśliła.
- Może kino - powiedzieli razem Niall z Liamem.
- Ja się dzisiaj nie za dobrze czuję - powiedziałam udając chorą.
- Ja również - poparł moją wersję Harry.
My z Harrym mieliśmy zupełnie inne plany.
- Chyba żartujecie - zaśmiała się Alice.
- Idziemy WSZYSCY! Do kina - podkreśliła.
Sapnęłam znudzona.
- No dobra .. - powiedziałam i ruszyłam górę się szykować. Usłyszałam dzwonek SMS-s.
"Chyba nici z dzisiaj - Harry xx"
"Jeszcze nie wszystko stracone xxx"
"Mrr"
Wybuchłam śmiechem.
- Co Cię tak śmieszy ? - usłyszałam głos Alice za plecami.
- Nie nic - odpowiedziałam chowając telefon za sobą.
- Z kim tak piszesz ?
- Z mamą,
- Błagam Cię, Nie wymyślaj na szybko, bo Ci to nie wychodzi - wyszczerzyła zęby i wyszła.
Ubrałam się najszybciej z wszystkich i zeszłam na dół siadając na kanapie. Za chwilę dołączył do mnie Harry. Pomruczał mi trochę do ucha i poprzytulał. Po chwili usłyszeliśmy chrząkanie Cher. Stanęliśmy w kuchni czekając jeszcze na Alice, która nie mogła znaleźć swojej ulubionej bluzki. Hazza dotykał mnie po plecach, a później zjechał niżej dotykając moich pośladków. Oczywiście tak, żeby nikt nie zauważył. Uśmiechałam się wyginając.

W połowie seansu stwierdziłam, że muszę wracać do domu, bo nie wiem czy wyłączyłam lokówkę z kontaktu. Harry zadeklarował, że mnie podwiezie. Wparowaliśmy szybkim krokiem do domu ściągając  z siebie ubrania od razu przy wejściu. Po odrobinie współżycia usłyszałam wołanie Alice. Ubrałam na siebie prześcieradło i zeszłam na dół.
- Mattie, co to jest ? - zpytała surowym głosem.
- Ubrania - odpowiedziałam niepewnie.
Po chwili dołączył do mnie Harry w samych bokserkach.
- Niee ! Ja już nie chcę o niczym słyszeć - zmierzyła go całego.
Wybuchłam śmiechem. Przyszła cała reszta zobaczyć co mnie tak rozśmieszyło.
- Jesteście okropni ! - krzyczała z kuchni.
Harry objął mnie od tyłu.
- Alice - zaczął.
- Ty się nie odzywaj, bo jak wyjesz to my nic nie mówimy - zaśmialiśmy się wszyscy.
Alice zrobiła się czerwona jak burak.
- Zamknijcie się ! To nie jest śmieszne - krzyczała zawstydzona.
A my mieliśmy ubaw do nocy.

później coś stworzę jeszcze, bo mam fajny pomysł, ale nie wiem kiedy opublikuję. Im więcej komentarzy od was tym szybciej rozdział <33\- M

czwartek, 24 maja 2012

imagin 31 cz.1 "Nie najwyżej, ale i tak wysoko"

- Zejdź mi z drogi ! - nawrzeszczałam i wbiegłam do pokoju.
- Ughh ! Nienawidzę go! - sapałam siadając twarda na łóżku za rękami założonymi na piersiach.
- O co tym razem poszło ? - mówiła spokojnie Alice składając koszulki do szafy.
- O to, że żyjemy i chodzimy po tym świecie - warknęłam nie mogąc się uspokoić.
- M, musisz trochę przystopować.
- Serio ? Al mówisz to do mnie ??? Do mnie ?? - pytałam zupełnie tak jakbym nie usłyszała jej zdania.
- No wiem - usiadła obok mnie.
- Idę się przejść - rzuciłam wstając nagle i wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami. W progu minęłam się z Harrym. O mało co nie plunęliśmy na siebie jak niewychowane małe dzieci, które w taki sposób zużywają ślinę.  Warknęłam i opuściłam dom. Nigdy nie umiałam się dogadać ze Stylesem. Od kiedy zamieszkaliśmy u chłopaków ze względu na Alice i Nialla wszystko właśnie tak wygląda. Dzień nie mógłbym się skończyć gdybym ja z Harrym nie zamieniła paru nieprzyzwoitych słów. Moje przyjaciółki już nie mogły tego słuchać. Szczerze mówiąc ja też już miałam tego dość. Dawno zakopałabym topór wojenny. Może ze względu na to, że od niedawna zaczął mi się podobać, ale on nic. Wiecznie jak małe dziecko. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam dla kogoś równie nie miła jak dla niego. Z wzajemnością. On też potrafi dogadać. Nie raz poleciały mi przez niego łzy. Ale to nie tak. Zasługiwałam na to. Ja zaczęłam się go czepiać o wszystko. O to, że buty są krzywo, nie ma mleka, że rozkłada wszędzie rzeczy. On teraz tylko mi się odwdzięcza. Wspaniałomyślny..
Długo nie posiedziałam na dworze, bo zaczęło intensywnie padać i niestety zrobiło się zimniej, a bokserka na tego typu pogodę nie jest odpowiednia.
Kiedy wróciłam nikogo nie było w domu. Pewnie pojechali do Nandos czy coś. Lepiej dla mnie. Nie widzę i nie słyszę ich. Odpocznę. Jak siedem osób wydaje z siebie odgłosy to nie idzie wytrzymać i wszystkich by się poubijało. A szczególnie kiedy mam taki "świetny" humor.
Weszłam na górę p[o schodach. Zaglądnęłam do pokoju Alice i Nialla, ale nikogo nie było. Cher również nigdzie nie widziałam. Po cichu weszłam do swojego królestwa i położyłam się na łóżko.  Postanowiłam wziąć kąpiel. Ściągnęłam z siebie ubranie i rozpuściłam włosy. Po umyciu zeszłam na dół owinięta w ręcznik z nadzieją, że znajdzie się coś do zjedzenia. Zamiast jedzenia w szafce znalazłam butelkę wódki. Poruszyłam ramionami. Usiadłam na kanapie, puściłam przymulającą muzykę i wzięłam łyk alkoholu. Wykrzywiłam się.
- Jeżeli alkohol, to tylko w towarzystwie - usłyszałam głos Cher idącej do mnie.
- Kiedy przyszłaś ? - spytałam posuwając się robiąc jej trochę miejsca.
- Przed chwilą - wzięła ode mnie butelkę i napiła się.
- Coś nie tak ? - spytałam patrząc na nią. Widziałam, że jest coś nie tak, bo wydawała się być smutna.
- Nieee
- Mów - nalegałam.
- Zayn.. - zaczęła.
- Tak, wiem coś o tym - westchnęłam i nalałam wódkę do gardła.
- On Cię lubi - powiedziała uśmiechając się.
- Mhm - warknęłam.
- Nie widzisz jak na Ciebie patrzy ? - wywaliła oczy.
- Cher, proszę Cię. Jeżeli lubieniem nazywasz codzienne wyzywanie i ubliżanie sobie to dziękuję Ci bardzo za rady - odwróciłam głowę próbując nie uroić łzy.
- Wiem co mówię ! - powiedziała podniesionym tonem.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona - wstałam i poszłam do siebie do pokoju. Nie miałam ochoty na rozmowę z nikim,  Na tą chwilę najlepsza będzie samotność.
Nie mogłam zasnąć. Było około trzeciej nad ranem, a ja nawet nie zmrużyłam oczu. Otworzyłam okno i znalazłam się na dachu. Patrzyłam na pięknie oświetlony Londyn. Za dużo zobaczyć nie mogłam, bo na Mont Everest się nie znajdowałam, ale zawsze coś.
- Żartujesz ? O tej godzinie ? - usłyszałam głos za plecami. Odwróciłam się. To był Harry. Nic nie odpowiedziałam. Zazwyczaj się na niego tutaj potykałam, bo tylko nasze okna prowadzą w to miejsce. Niepewnie usiadł obok mnie.

tysiące was wchodzi, ale nikt nie napisze :C KC
- Mattie 

wtorek, 22 maja 2012

prolog - MIOBI

1 sierpień 2012
Całe moje życie skupia się na jednym. Twierdzę, że bez tego nie potrafiłabym iść do przodu podnieść się po upadkach i przeżyć kolejnego dnia.  Każdy udany czas poświęcam gimnastyce. Jest to wpisane w mój życiorys. Najlepsza rzecz na jaką mogłam się natknąć. Nie opuszcza mnie aż od 6 roku życia. Kiedy pierwszy raz mama zaprowadziła mnie na salę, nie wyobrażałam sobie, że oddam w to miejsce całą siebie. Sądzę, że nie mogłabym wymarzyć sobie ciekawszego życia. Wiele osób tak dużo ode mnie wymagało. Byłam typem buntowniczki, ale teraz z czystym sercem mogę powiedzieć: Dziękuję !
Gdyby nie oni to nie osiągnęłabym tyle, nie doszłabym tak daleko. Aż do Pekinu, a co najważniejsze do Londynu.  Każdego dnia nie myślałam o niczym innym niż o tym jak poprawić swoje układy, skoki, figury. Upadałam na twarz, na kolana, na plecy, na głowę...  Wiele razy wylewałam łzy i wyrzekałam się wszystkiego co sprawiało, że stawałam się smutna. Teraz jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Choć nie zawsze było kolorowo i nie zawsze miałam ochotę podążać dalej za swoimi marzeniami. Dziękuję moim przyjaciołom i wszystkim bliskim, którzy wspierali mnie i popierali moje decyzje, które nie zawsze były dobre.

xoxo Złota medalistka Olimpijska - Londyn 2012
- Mattie Maroney




Postanowiłam ogarnąć nowe opowiadanie. Nie będzie ono o 1D , bo to już jest trochę nudzące. Mam nadzieję, ze z chęcią będziecie je czytać i dodawać swoje opinie. Oczywiście opiera się to na miłości jak i na dążeniu do wyznaczonego przez siebie celu. Jak powinniśmy być silni i za wszelką cenę bronić swoich racji. Nasz upór pozwala triumfować, ale tylko jeżeli jesteśmy choc odrobinę cierpliwi.

3majta się

- Matts

niedziela, 20 maja 2012

imagin 30

Jesteśmy z dziewczynami już trzeci dzień we Francji. Opalamy się, szalejemy na dyskotekach, popijamy napoje - drinki i robimy to co na nastolatki przystało. Stać nas dosłownie na wszystko. Nie jesteśmy w naszym kraju i pewnie i tak nie zobaczymy już drugi raz tych ludzi więc co nam tam.

***
- Zamknij się już ! - darła się na mnie Cher.
- Nie skończę ! Jak Ci się coś nie podoba to tam masz drzwi ! - wrzeszczałam pokazując prawą ręką drzwi wyjściowe -Albo nie! Ja wyjdę zostawiając Ciebie z twoim ego sam na sam -mruknęłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Byłam taka zdenerwowana, że mogłabym zrobić dosłownie wszystko. Zeszłam na dół ulicą i usiadłam na plaży. W dupie to mam. Ona chyba nie wie, że nigdy ze mną nie wygra. Niech w końcu przyjmie to do świadomości. Kompletnie zapomniałam o Alice. Pewnie siedziała teraz z tą egoistką i rozmawiały o tym incydencie. Znowu poszło o coś co nie było warte tyle słów i nerwów. Ale nie pogadasz.  Rzucałam żwirkiem do wody. W końcu wybuchłam i wrzuciłam całą garść z ogromną siłą. Woda rozprysnęła się chlapiąc na mnie i mocząc dżinsowe spodenki. Wstałam i ruszyłam w kierunku miasta. Nie wiedziałam co mam robić. Musiałam trochę odsapnąć i dojść do siebie.  Bo nie chciałabym jej uderzyć. A dużo do tego nie brakowało. Kiedy ja jestem zła najlepiej usunąć się w głąb albo założyć zbroje.
Szłam ulicą przyglądając się co krok palmie. Są takie piękne. Jakby sztuczne. Poczułam wibracje telefonu. Alice dzwoniła. Nie miałam ochoty odbierać i poszłam dalej. Usiadłam na murku obok promenady. . Oparłam łokcie na kolanach i przyglądałam się plaży. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Ktoś usiadł obok mnie w kapturze i ciemnych okularach.
- Cześć - powiedział. To był chłopak. Miał dość zachrypnięty głos.
- |Czeeeść - odpowiedziałam niepewnie robiąc wielkie oczy.
Rozmawialiśmy chwilę. Wydawało mi się jakbym go już znała trochę czasu.
- Przejedziesz się ze mną? - zaproponował nagle.
- Jasne - odpowiedziałam bez zastanowienia. Pociągnął mnie za rękę i  za chwilę siedzieliśmy już w czarnym porsche. Musiało kosztować miliony. Widać, że było jednym z najnowszych. Nawet o takich nie śniłam.
- Łap - rzucił mi okulary.
Nie zastanawiając się od razu je założyłam. Włączył radio na fulla i podśpiewując jechaliśmy przez piękne miasto.
Czułam się wspaniale. Zapomniałam o kłótni z Cher i zupełnie o wszystkim zapomniałam. Po raz kolejny mój iPhone zawibrował mi w kieszeni. Tym razem to była Cher.
- Coś się stało ? - spytał patrząc na mnie zza okularów.
- Niee ! - odpowiedziałam uradowana poprawiając się w fotelu.

Poprosiam Jeremiego ( tak mi się przedstawił ) by odstawił mnie do domu, bo dziewczyny pewnie już się zamartwiają. Wymieniliśmy się numerami telefonu. Dałam mu całusa w policzek. Wychodząc zatrzymał mnie jeszcze pytaniem.
- Mogę do Ciebie jutro zadzwonić ? - uśmiechnął się i poruszył brwiami.
- Jasne ! - odpowiedziałam i poszłam stanowczym krokiem do hotelu. Wchodząc usłyszałam szepty dziewczyn. Kiedy tylko przekroczyłam próg pokoju rzuciły się na mnie jakby z rok mnie nie widziały.
-Co ty robiłaś z Harrym !
- Matko jedyna
- Harry Styles, serio ?
- Nie wierzę !
Wrzeszczały jedna za drugą. Nic z tego nie rozumiałam.
- STOP ! - krzyknęłam. - O co tutaj chodzi ? - spytałam zniecierpliwiona.
Wzięły głęboki oddech.
- Co ty robiłaś ze Stylesem ? - spytała spokojnie AL.
- Z kim ? - parsknęłam robiąc skwaszoną minę.
- Z Harrym Stylesem - poprawiła Alice Cher.
- Słucham ? Przecież to Jeremy - odpowiedziałam z przekonaniem.
- Chyba żartujesz ! - parsknęłam A. Przecież to 1/5 boysbandu.
- Zwariowałyście - powiedziałam i poszłam do łazienki. Coś mnie ukuło. To chyba było serce. Okłamał mnie ? Dlaczego?
Przygaszona poszłam spać. Ranek nastał tak nagle. rozprostowałam się wychodząc na balkon.
- MATTIE SMS ! - krzyczała jedna z moich przyjaciółek. Poszłam deo telefonu.
" Cześć, sunshine ? Uciekamy gdzieś ? xx"
odpisałam
"Wybacz Harry, ale jestem zajęta"
Rzuciłam telefonem na łóżko i przetarłam oczy. Spodobał mi się od samego początku. Dlaczego kłamał ? Przecież i tak go będę lubić,. Bezsens.
Zerknęłam w okno. Za chwilę popatrzyłam dokładniej. Stał oparty o swoje auto bez kaptura bez okularów z różą w ręce. Uśmiechnęłam się do siebie, ale nie miałam ochoty teraz go widzieć. Zeszłam na dół wolnym krokiem. Kiedy mnie zobaczył zarzucił włosami i nieśmiało na mnie popatrzył.
- Chyba żartujesz ! - powiedziałam.
- Jestem, cholernie poważny.
- Przepraszam - zaczął.
- Mhm - nogą kręciłam kółka.
- Myślałam, że jesteś jedyną osobą, która nigdy mnie nie skrzywdzi, bo tak mało o sobie jak na razie wiemy.
- Nie umiesz się na mnie obrażać - powiedział stanowczo..
- Jesteś pewny ? - powiedziałam z wyrzutami.
- Tak - uśmiechnął się.
- Dobrze myślisz - szturchnęłam go w ramię biorąc od niego czerwoną różę.
- Harry jestem. - podał mi rękę jak gdybyśmy się pierwszy raz widzieli.
- Miło mi Harry, Mattie - zaśmiałam się i przytuliłam go.

komu się podoba ? xxx


imagin 29

SPrzątasz w domu. Teraz zajęłaś się swoją sypialnią. Zaścieliłaś łóżko, wyczepałaś dywany, starłaś kurze. Z szafy naprzeciwko drzwi się już wysypywało. Postanowiłaś, że teraz czas na nią. Otworzyłaś drzwi i usiadłaś po turecku przed nią. Składałas torebki jedna na drugą. Pojedyncze rzeczy walały się obok. Natknełaś się na białe pudełko od butów obklejone papierem kolorowym. Kompletnie o nim zapomniałaś. Otworzyłaś je. Nagle wszystkie wspomnienia wróćiły. Były w nim twoje zdjęcia razem z twoim byłym chłopakiem. Westchnełaś głęboko.  Nic nigdy nie trwa wiecznie. Każdy z was popełnił jakiś błąd, który przyczynił się do tego co się stało. Rozstaliście się bez zbędnych słów niepróbując nic tłumaczyć. Długo o tym myślałaś. Tyle łez poleciało, ale to i tak nic nie zmieniło. Miałaś tyle razy ochotę do niego napisać. Ale co by to zmieniło ? Jeżeli on by chciał już dawno by się odezwał. Przecież nie rzuci wszystkiego i nie przybiegnie w podskokach. Przecież ma dziewczynę i widać, ze się kochają. Tylko ty jesteś na tyle głupia, by nie próbować układać sobie życia z kimś innym tylko czekasz jak na zbawienie, aż on nagle wyciągnie pierwszy rękę i powie "Hej, Kocham Cię" Tak nie będzie i powinnaś sobie już to dawno uświadomić, ale nie możesz. Zbyt wiele się zdarzyło. Choć minął już rok ty wciąż gdy go widzisz dostajesz gęsiej skórki i zapiera Ci dech w piersi. Nie możesz być egoistką. Teraz kolej innej dziewczyny, która do mu to czego pragnie. Czasami myslisz, że na to by zapomnieć o Nim nie ma lekarstwa. Litry alkoholu już nie pomagają. Samotność również. Może powinnaś z nim porozmawiać ? Od roku nawet nie zamieniliście ze sobą słowa oprócz durnego "cześć" bez żadnych emocji na odwal się mijając się na ulicy lub w szkole. Czas przemyśleć wszystko. Może po prostu się wyprowadzić i spróbować się ogarnąć na poważnie. Nie wszystko kończy się happyendem.

AJ aj no wróciłam w końcu do Was <3 Już się stęskniłam na poważnie, a przecież dużo czasu nie minęło. Dzięki za ilość wyświetleń i za to, że ze mną jesteście. Postaram się dzisiaj napisać przynajmniej prolog do nowego opowiadania, ale nie obiecuję, bo mam tyle nauki, że prędzej umrę, ale mam nadzieję, że mi się uda.  I również mam nadzieję, że będziecie je czytać, zależy mi na waszych opiniach jak i na Was. No to do później.
- Mattis xxx

niedziela, 13 maja 2012

imagin 28

Znamy się z Harrym od dziecka. Nigdy nie patrzeliśmy na siebie inaczej niż jako najzwyklejsi najlepsi przyjaciele. Gdybym nie poznała jego nie wierzyłabym w przyjaźń damsko-męską. Nigdy nie przeżyłam jeszcze prawdziwej miłości. Zazwyczaj były to przelotne, nieodwzajemnione ble ble ble. Nigdy mi tego nie brakowało. Jak było mi smutno, czułam się źle, chciało mi się płakać lub coś w ten deseń biegałam do Harrego i spędzaliśmy ze sobą całą noc na gadaniu i wylewaniu łez. Kiedy miałam ochotę żeby po prostu bez zobowiązań mnie pocałował on to robił. Kiedy ktoś spytał o to czemu nie jesteśmy ze sobą odpowiedzieliśmy mu nieopanowanym śmiechem.
- Harry ! - krzyczałam stojąc w kuchni z kartonem mleka.
Za chwilę był już przy mnie i obejmował mnie od tyłu.
- Nie rób nic zjemy coś na mieście - mruczał mi do ucha co mnie łaskotało.
Mieliśmy trochę czasu dla siebie, bo chłopacy poszli wczoraj poszli na imprezę do kolesie, za którym Harry nie przepada i do tej pory nie wrócili.
Po 20 minutach szliśmy już zatłoczoną ulicą Londynu do pizzerni. O dziwno nawet w środku nioe było tłoku. Zamówiliśmy to co zawsze.
- Co dzisiaj robisz ?
- Trening - odpowiedziałam mu z pełną buzią, po czym on zaczął rechotać.
- Co w tym śmiesznego ?
- Wyglądasz tak słodko. - uśmiechnął się.
Zmarszczyłam nos i sprawdziłam godzinę w telefonie.
- Shit, już 12. Za pół godziny mam być na hali - wstałam, dopiłam colę i pożegnałam się z Hazzą.
Jak zwykle straciłam poczucie czasu.

Po treningu nalałam zimnej wody do wanny, lód na rozluźnienie. Ogarnęłam cały ten syf w pokoju i walnęłam się na łóżko. Chwilę pokimałam, ale nie mogłam zasnąć na dłużej. Postanowiłam pójść do Harrego i zrobić mu niespodziankę. Pewnie teraz siedzi wyleguje kanapę z chłopakami. Ale jeżeli nie ? Przecież nie może robić tego sam ! Chwyciłam bluzę, klucze i wyszłam.
 Jak zawsze weszłam bez pukania. Na dole nikogo nie było. Pofatygowałam się na górę. Siedzieli u Zayna w pokoju i studiowali najgorętszą dziewczynę na imprezie. Pokiwałam głową. Postanowiłam im nie przerywać i udałam się do pokoju Harrego. Ma dość duży pokój. Najwygodniejsze łóżko na świecie. Oparłam się i przyglądałam się ścianie na, której były poprzyklejane zdjęcia. Harrego i chłopaków na niektórych nawet znalazłam się ja i dużo innych ludzi. Po chwili dostrzegłam otwarty zeszyt leżący na biurku. Podeszłam po cichu mając ochotę w niego zaglądnąć, Wiem, że nie powinnam, ale jakaś siła mnie do niego ciągnęła. Podniosłam go i powędrowałam na łóżko. Usiadłam trzymając zeszyt na kolanach. To jego pamiętnik. Poszłam do początku. Wpis był z 22 marca czyli dokładnie półtora miesiąca temu:
" I znowu kolejny dzień , w którym nie usłyszę jej głosu. To się zmienia w obsesję. Jak jej nie ma to brakuje mi powietrza. "
Zaciekawiło mnie to, ale serce dość mocno zakuło. On też długo nie miał dziewczyny. Byłoby mi ciężko gdyby nagle to się zmieniło. Przewinęłam z dziesięć kartek. Wpis z 14 kwietnia:
"Chłopacy mówią, że w takim stanie długo nie przetrwam. Powinienem coś zrobić. Jestem bezsilny. Boję się, że runie w gruzach to co budowaliśmy przez te kilkanaście lat. [...] kocham ją. ...."
Przeszły mnie niepokojące dreszcze, W końcu doszłam do dzisiejszego wpisu.
" Po raz kolejny spędziliśmy razem noc, ale do niczego nie doszło. Kiedy tak leżała obok mni czułem, że zaraz spłonę. Chciałbym jej powiedzieć, że tak bardzo ją..."
Nagle z zamyślenia wyrwał mnie Harry chrząkając i podchodząc do mnie w szybkim tempie.
- Harry..., jaa... - jąkałam się kładąc pamiętnik na łóżku.
- Czyli już wiesz? - mówił ściszonym głosem i zatrzasnął drzwi nogą.
- Wiem - odpowiedziałam twierdząco.
Jego oczy błyszczały. Obawiał się. Zbliżyłam się jeszcze trochę. Staliśmy na przeciwko siebie. Nie odrywając od siebie oczu. Westchnęłam,.
- Co chciałeś zrobić?
- Nie mam pojęcia - odparł.
Pocałowałam go. Nie tak jak robiłam to zazwyczaj. Milion emocji. Stał w osłupieniu. Nie wiedział co zrobić, ani co powiedzieć. Prawie słyszałam bicie jego serca.
- Powiedz mi to - szepnęłam.
- Kocham Cię - zmarszczył czoło.
 Jego oddech przyśpieszył.
- Kocham Cię - powtórzyłam.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem,
- Pocałuj mnie - szepnęłam.


UWAGA:
1. Nie wiem czy nie zawiesić. Na razie nie mam weny.
2. 16 jedziemy na wycieczkę. więc przez 3 dni na pewno nic nowego nie będzie.
3, Mam ochotę założyć bloga z opowiadaniem . Takim zwyczajnym z normalnymi ludźmi. Co myślicie? Czytał by ktoś ?

imagin 26, 27

= Mattie

Jestem skończoną idiotką. Dzisiaj zrozumiałam jak dużo błędów popełniłam. Jak dużo szans zmarnowałam. Mogłam być najszczęśliwszą osobą na świecie. Czuć się niezwykle. Pochopne wnionski, ruchy i wypowiedziane słowa odwróciły bieg wydarzeń. Byłam tak blisko wszystkiego. Blisko szczęścia - miłości. A teraz jestem najdalej. Weszłam na start po raz kolejny. Czuję się jak zbity pionek. Raczej jak gol samobójczy. Sama sobie zaszkodziłam. Jedyną winną osobą w tej całej sprawie jestem ja. Jak mogłam być taka głupia ? Może myślałam, że to się nigdy nie skończy i zawsze będzie tak jak jest teraz. Jak mogłam się nie zgadzać na to. Teraz bym oddała wszystko, aby znaleźć się w takiej sytuacji jak pół roku temu. Przeminęło z wiatrem. Jemu też sprawiłam ból. Jestem egoistką. Założę się, że jego usta są najsłodsze na świecie. Dlaczego nie rozumiałam tego wcześniej ? Dlaczego ja zawsze utrudniam sobie życie i idę na dno ? Dlaczego chodź raz nie mogę poczuć tego czego jeszcze nigdy nie poczułam. Tak bardzo tego żałuję. Żałuję moich durnych wyborów, moich nieprzemyślanych słów i czynów. Czuję, że do tej pory bylibyśmy razem i jeszcze więcej. Większość mówi, że do siebie pasujemy, że się dopełniamy. Udaję, że to nie prawda, a sądzę, że mają rację. Wstyd się przyznać. Mogłabym po prostu do Ciebie podejść i powiedzieć Ci jak cholernie jesteś ważny i jak bardzo żałuję, że to co było między nami tak po prostu się zjebało. Byliśmy sobie tak bliscy nawet jako przyjaciele. dokładnie nie pamiętam dlaczego tak się stało. Ktoś postawił mnędzy nami barierę i to był już koniec naszej wspólnej drogi. Zupełny i dosłowny koniec. Teraz tylko uśmiechasz się do mnie lub robisz jakieś miny. Udaję szczęśliwą odpowiadając Ci tym samym, ale powinieneś wiedzieć, że nie jestem szczęśliwa. Jestem załamana. Zła na siebie. Zła na Ciebie. Dlaczego nie zrobiłeś czegoś pierwszy. Nie mam pewności, że czułeś do mnie coś mocnego. Mogę tylko mieć nadzieję. Nie zrezygnuje z niej.
Wierzę, że kiedyś jeszcze to się zmieni i że będziemy znowu mieć do siebie pełne zaufanie. I nic, ani nikt tego nie zmieni.
TĘSKNIE.




"Pierdole to wszystko. Jeżeli życie polega na wiecznym cierpieniu to ja dziękuję bardzo, ale rezygnuję. Po prostu wciskam stop i się wyłączam. Idę inną drogą, albo zbaczam i kończę. Kończę wszystko to co było i co jeszcze nie miało szansy się zacząc.Ja też nie jestem idealna. Mam mnóstwo wad. Największa z nich to ta, że tak bardzo przywiązuję się do ludzi i bezgranicznie im ufam. Dziękuję wszystkim "przyjaciołom" przez, których uważam, że nie warto ufać ludziom. Którzy pokazali mi jakim zajebanym egoistą i dwulicową świnią można być. A najbardziej dziękuję Tobie, że pokazałeś mi, że miłości nie ma. Że wszystko to co było między nami było tylko złudzeniem. Pamiętam jak pierwszy raz w życiu tak zachłannie się całowaliśmy. Brakowało nam tchu. Byliśmy tacy szcześliwi. Może już w tedy mnie okłamywałeś. Może już w tedy pierdoliłeś się po kątach z moją przyjaciółką, która też udawała, że nawet Cię nie lubi. Jak mogłeś po tym wszystkim popatrzeć mi w oczy i nie mieć wyrzutów sumienia? Serce z kamienia, którego nawet nie da się poruszyć. Myślałeś, że jestem taka naiwna, że się o tym nie dowiem? Domyśliłam się, kiedy nie po raz pierwszy mnie okłamałeś, że musisz zostać. Załatwić pare spraw na mieście. Chcicałam wyjść Ci na przeciw. Zobaczyła tylko jak dotykasz jej ust. Z jakim uczuciem na nią patrzysz. Z takim jakim napewno nie patrzysz na mnie. Czy ty w ogóle coś do mnie czułeś? Czy po prostu się bawiłeś? Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy. Dziwić się. Pobiegłam do domu. Wbiegłam na górę zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się na ziemię. Szlochałam. Dusiłam się własnymi łzami. Próbowałeś mnie zatrzymać. Szarpałeś mnie. Strzeliłam Ci w twarz, bo słów żadnych nie miałam siły wypowiadać. Prosiłeś, błagałeś. Mogę tylko Ci teraz powiedzieć, że to było żałosne. Zdecydowanie najgorszy dzień mojego życia. Jak mogłeś mi to zrobić ? Osobie, która oddała by za Ciebie życie i jeszcze więcej. Byłeś najważniejszą osobą w moim życiu. Powtarzałam Ci, że gdyby coś się stało między nami to nie miałabym po co żyć. Tak. Nie kłamałam w przeciwieństwie do Ciebie. Czy jest jakiś sens, żeby to dalej ciągnąć ? Nie sądzę. Z każdym dniem jest jeszcze gorzej. Wszystko mi Ciebie przypomina. Nawiedzasz mnie po nocach. Budzę się w nocy zmęczona własnymi koszmarami. W, których mówisz mi, że nic dla Ciebie nie znaczyłam. Gdybyś teraz stanął naprzeciwko mnie bez wahania od razu bym Ci wybaczyła, bo tak bardzo Cię kocham. Ale ty nawet nie próbujesz. Może to ja za bardzo się angażowałam. Myślałam, że żyjemy na jakiś zasadach. Widocznie nie. Chciałam Ci tylko powiedzieć, że mimo wszystko Cię kocham.

ŻEGNAJ"

sobota, 12 maja 2012

imagin 25

‎- Zostaniesz na noc ? - spytał mój chłopak, z którym jeszcze nie mieszkałam, ale mmay to w planach od dłuższego czasu.
- Nie - umówiłam się na seans z dziewczynami.
Posmutniał. Chyba miał nadzieję na romantyczną noc, ale nic z tego. Ja też miałam ochotę pobyć z nim dłużej.
- Szkoda - odezwał się.
- Do jutra - pożegnałam się i opuściłam jego dom.
- Matt, idziesz już ? Zotawiasz swojego chłopaka samego ?! I znowu nie będzie o niczym innym gadał - mówił Louis próbując wyrobić we mnie wyrzuty sumienia.
Zaśmiałam się.
- Przykro mi Lou. Wierzę, że jakoś dacie sobie radę.
Poszłam do domu. Dziewczyny już oblogowały kanapę i studiowały filmy.
- Nasza łądna wróicła - mówiła Alice siedząc po turecku na dywanie przed tv.
- No witaj - rzuciła Cher uśmiechając się.
- Cześć - odpowiedziałam dosyć sztywno i poszłam na górę.
Przebrałąm się wzięłam poduszkę i zeszłam na dół.
Coś we mnie siedziało, ale nie wiem co. To coś co zaprzątało mi głowę i nie chciało przestać.
- Zaczynamy - powiedziałam do dziewczyn i usiadłam na dywanie opierając się o kanapę.
Cher z Alice zaczęły sprzeczkę jaki film mamy oglądnąć. A mówiła, że chce "Pożyczony narzeczony", a C stwierdziła,m że nic nie przebije Zmierzchu. Już nie mogłąm tego słuchać i oznajmiłam, że oglądamy "Dom woskowych ciał".
Opadły na kanapę naburmuszone, ale za chwilę już się uśmiechały. Siedziałyśmy przytulone do poduszek. Jak zwykle panikowałam, choć oglądałam ten horror już z 821357 razy. Zawsze wzbudza we mnie to samo.
- Szkoda, że chłopaków z nami nie ma - ciesze przerwała Alice.
Cher ją paparła.
- No, może i macie rację - powiedziałam bez przekonania.
Nagle roległ się dzwonek do drzwi. Podskoczyłyśmy ze strachu do góry.
- Gramy w kamień, papier, nożyce kto idzie otwierać - zakomendowałam. Przełykałyśmy ze strachu głośno ślinę.
Cher przegrała.
- No dawaj - rozkazała Alice.
Cher nie pewnym krokiem poszła w kierunku drzwi. Otworzyła zamek i nacisnęła klamkę. Ktoś próbował się włamać. Razem z ALice wstałyśmy na ratunek przyjaciółce. Po chwili zmagania zobaczyłam włosy Harrego.
- Eii ! Dziewczyny to nasi ! - krzyknęłam i Cher puściła drzwi.
Zobaczyłyśmy Zayna, Harrego i Nialla stojących w progu z dziwną miną.
- Co wy tu robicie? - spytała lekko zła Alice.
- Mattie nie chciała zostać u mnie więc postanowiłem wybrać się do niej - Harry popatrzył na mnie, a ja się zaśmiałam.
- A wy ? - Alice pytała dalej.
- A oni chcieli iść do was - Niall i Zayn wyszczerzyli zęby i zajęli miejsce na kanapie.
ZOstali u nas na całą noc nie miałyśmy śmiałości ich wygonić. Teraz oni zastępowali poduszki. Oprócz Nialla. Najpierw hojrakował a teraz chował się za Alice co bardzo nas śmieszyło. Alice się na niego darła, a po chwili wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

- Matts

czwartek, 10 maja 2012

imagin 24

Marzę o odrobinie relaksu. Mega męczący tydzień. Treningi, organizowanie imprez. Wracałam do domu po 22. Nie miałam czasu dla dziewczyn, a tym bardziej dla Harrego. Mam nadzieję, że od dzisiaj to się zmieni. Skończyłam organizację i mogę nareszcie trochę odpocząć. Przyznam, że odwaliłam kawał dobrej roboty.
Wracałam do domu z treningu. Cher pewnie jeszcze jest na filmowym, a Alice właśnie z uczelni biegnie do pracy. Chłopcy są na spotkaniu w sprawie kolejnej płyty. Cały dom dla mnie. Mogę wziąć intymną kąpiel w jacuzzi, co rzadko się zdarza, bo zazwyczaj towarzyszy mi Harold. Taka błoga cisza.
Zostawiłam rzeczy w pokoju. Chwyciłam nowy ręcznik i poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ciuchy. Rozwiązałam włosy i wskoczyłam do wanny. Oparłam się o ścianę. Było mi tak przyjemnie. Na chwilkę urwał mi się film. Kiedy się obudziłam Harry stał w progu drzwi i patrzył się na mnie niespełnionym wzrokiem. Jego oczy dosłownie błyszczały.
- Harry. Co ty robisz tak wcześnie - spytałam po cichu.
- Miałem takie przeczucie, że dzisiaj przyjdziesz wcześniej - odpowiedział siadając na półce obok wanny.
- Jak tam dzisiaj było ? - kontynuował nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Jak zawsze. Masa pracy i nic po za tym. Ale to na szczęście już koniec - wstałam.
Harry owinął mnie ręcznikiem i poszliśmy do pokoju.
- Masz ochotę gdzieś dzisiaj wyjść ? - usiadł na łóżku po turecku.
- Jasne - ubrałam bieliznę i szukałam ubrań w szafie.
- Gdzie reszta ? - rozejrzałam się po pokoju tak jakby gdzieś się tu chowali.
- Nie ma ich.
- A gdzie są ? - nie dawałam za wygraną.
- Zgarnęli się do Nandos, bo Niall chciał wrzucić coś na ruszt.
Zaśmiałam się. To było takie oczywiste.
- Chodź tu.
Odwróciłam się do niego. Dziwne. Między nami było dość sztywno. Usiadłam mu na kolanach i oddychałam głęboko.
- Co jest ? - spytał z troską podnosząc mój podbródek.
- Zmęczona jestem już tym wszystkim - odpowiedziałam wymuszając uśmiech.
- Pomyśl o tym, że już koniec - uśmiechnął się i przetarł ręką oczy.
- To gdzie mnie dzisiaj zabierasz ? - wstałam ponownie udając się do szafy.
- Może wyjdziemy gdzieś z tymi świrami.
- Masz na myśli potrójna randka ? Brzmi nieźle - machnęłam ręką i wyciągnęłam spodenki i flanelową bluzkę z szafy.
- Piknik ? - spytał podsuwając się do poduszki.
- Odkąd ty taki oryginalny jesteś? - parsknęłam uśmiechając się.
- Odkąd z Tobą jestem - wystawił język.
- Napiszę do Al, żeby się nie zatrzymywała nigdzie po drodze - sięgnęłam po telefon.
- Cher ?
- C zaraz będzie - przeczesałam włosy.

Zaśmiałam się głośno.
- Nie opowiadaj ! Wyjechała ?
- Na szczęście ! Ale poczekać to musiałyśmy. Nie powiem - parsknęła Alice leżąc na kolanach Nialla i objadając się winogronami.
Ja opierałam się o tors Harrego, a on zataczał kółka n mojej ręce.
Cher spacerowała z Zaynem po polanie.
- Czemu tak nie może być częściej - westchnęłam.
- To by było za piękne - odparła Alice zerkając na Horana.
- Wcale nie - wtrącił się Harry całując mnie w głowę.
- Harry nie zaprzeczaj - zripostowała go Alice.
- Mają racje Hazza - Niall nas poparł po czym usiadł wyprostowując kręgosłup.
Chłopacy zerknęli na siebie.
- Wyjeżdżamy - walnął prosto z mostu Harry.
Odsunęłam się do niego prawie co krztusząc się piwem.
- Słucham - mówiłam kaszląc.
- Trasa - sprostował Niall.
- Słyszałam - odwarknęłam.
- Kolejna ? - zapytała zdziwiona Alice.
- Mhmm - mruknęli.
Wstałam.
- Idę się przejść - oznajmiłam.
- Idę z Tobą - zawtórował Harry.
- NIE - poszłam dość szybkim krokiem. Po drodze mijałam Zayna trzymającego za rękę moją przyjaciółkę. Nie zauważyli mnie. Po chwili dobiegła do mnie Alice.
- To jest strasznie męczące ... - westchnęłam.
- Wiem, ale Matt dobrze wiedziałąś na co się piszesz.
Oparłam się o drzewo.
- W sumie masz rację. Ale czy tobie nie brakuje Nialla jak tak cały czas wyjeżdżają? - lekko ją zaatakowałam.
- Jasne, że brakuje, ale wiedziałam, że tak będzie.
- Mnie to już przerasta.. - ruszyłam wolnym krokiem do chłopaków.
- Mattie ! - Harry wstał i podszedł do mnie, kiedy tylko znalazłam się bliżej.
Przytuliłam się do niego i zaszkliły mi się oczy.
- Na jak długo ? - wyjąkałam.
- Miesiąc - odpowiedział szeptem przyciskając moją głowę do swojej klatki piersiowej.
Pierwsze łzy wydobyły się z moich oczu. Niall podszedł do Alice i zaczęli rozmawiać.
- Kocham Cię
- Ja Ciebie też.
Kiedy atmosfera się nieco oharnęła ruszyliśmy do domu. Była 20.00  więc raczej spać jeszcze nie pójdziemy. Harry brał kąpiel, a ja leżałam w naszej sypialni w łóżku pod kołdrą i wibrowałąm pilotem  kanał po kanale. Wszedł do pokoju. Wypachniony jak zawsze. Połozył się pbok mnie.
- Nie smuć się - pogłoaskał mnie ręką po policzku.
Obróciłam się nabok, żeby być twarzą do niego.
- Nie mogę - powiedziaąm stanowczo.
- Wiesz, że rzucę dla Ciebie wszystko. Tylko powiedz, że mam nie jechać, a zostane.
Najpiękniejsza rzecz jaką usłyszałam dzisiaj. To jest jego praca.  Jego marzenia. Nie może przeze mnie rezygnować i stracić taką szansę. Jego fanki by mnie pobiły na śmierć, ale to nie tylko chodzi o nie. Chodzi o moją lojalność. Jaką bym była dziewczyną, gdybym zabroniła mu robić to czego pragnie najbardziej ? Nie ważne jak bardzo bym cierpiała, jak bardzo serce by mi pękało i jak bardzo usychałabym z tęsknoty.
- Jedź
- Nie mogę siedzieć bezczynnie jak jesteś w takim humorze.
- Przytul mnie
- A może pojachałabyś ze mną ?  Skończyłaś wszystko przecież - dzielił sie ze mną swoimi jakże genialnym pomysłem cały czas mnie tuląc i co chwilę całując w różne miejsca na głowie.
- Harry.,, Nie wiem - mówiłam zdezorientowana.
- Nie chcesz ?
- Oczywiście, że chcę ale.... - usiadłam.
- Nie ma żadnego "ale". Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem - puknął się w głowę.
- Zwariowałeś. A co wszyscy powiedzą?
- Wszyscy czyli kto?
- Menager ? .. reszta - wyliczałam na palcach.
- A co mają poradzić na to, że moja miłość do Ciebie nie zna granic? - uśmiechnął się.
Chciałam coś powiedzieć, ale za późno. Pocałował mnie. Czułam się taka szczęśliwa. Najważniejsze, że nie muszę rozstawać się z nim na miesiąc. MIESIĄC.
Dziewczyną udało się wziąć trochę wolnego więc dojadą do nas w drugim tygodniu.
- Kierunek ?
- Nowy York, madam.

- MATTIE

wtorek, 8 maja 2012

imagin 23

a teraz coś tam coś tam na szybko ! 
PS. Dziękuję za wejścia i komentarze <33
jeżeli ktoś by chiał to tu jest mój stary blog. 

Ajaj. Lato. Słońce grzeje jak szalone. To nowość w Londynie. Zazwyczaj gości tu deszczyk lub innego rodzaju opady i jest dosyć chłodno. Najważniejsze, że są wakacje. Jak codziennie chodzimy z Alice i Cher po mieście. Śmiejemy się i rozmawiamy na wszystkie możliwe tematy. Jak zawsze jest wesoło i nic więcej nam nie potrzeba. Jedna z nas zaproponowała abyśmy udały się na boisko. Posiedzimy, popodziwiamy chłopaków grających na bank bez koszulek.
Przekroczyłyśmy furtkę. Jak zawsze było dość tłoczno. Niektórych ludzi znamy z widzenia, a reszta jest nam zupełnie obca.
- Jak strasznie gorąco! - narzekałam ruszając rękami, żeby wytworzyć przynajmniej minimalną ilość chłodnego powietrza.
- Usiądźmy w cieniu - rzuciła Cher pokazując na murek.
Rozłożyłyśmy się na trawie i powróciłyśmy do tematów. Teraz wspominałyśmy rok szkolny. Co chwilę przypominając sobie coś nowego.
Dostrzegłam grupkę chłopaków pół nagich na boisku do koszykówki, którzy bacznie nam się przyglądali. Jeden z nich wskazywał na mnie i się uśmiechał. Odwzajemniłam gest nieco się rumieniąc. Po czym szturchnęłam Alice w ramię łokciem. Dyskretnie wskazałam chłopaków. Przez chwile wszystkie patrzyłyśmy się na nich. Znacznie się popisywali.
- Eiii ! Oni mają picie ! - wrzasnęłam. Wstałam i już miałam iść w ich stronę, ale dziewczyny mnie powstrzymały.
- Zwariowałaś ! Nie możesz tak po prostu pójść i wziąć ich picie - powstrzymywała mnie Cher.
- Jak to nie? - zrobiłam smutną minę.
Alice zrobiła facepalm i zaczęła się do siebie śmiać.
- Cześć - usłyszałyśmy głosy za sobą i obróciłyśmy się w tym samym czasie.
- No czeeeeeść - odpowiedziałam z szyderczym uśmiechem.
- Hej - odpowiedziały razem moje przyjaciółki.
- Czemu tak same siedzicie ? - spytał blondyn opierając się o murek obok nas.
- Nasze towarzystwo jest samowystarczalne, ale jakbyście chcieli nam potowarzyszyć to byśmy się nie obraziły, prawda dziewczyny ? - popatrzyła nas oczekując odpowiedzi.
- Jasne - pokiwałam głową.
- Pewnie - Cher zrobiła to samo.
- A my byśmy się nie obrazili gdybyście zechciały dzisiaj wbić na domówkę do nas to też byśmy się nie obrazili, prawda chłopacy ? - blondyn zrobił to samo co Alice. Było widać, że wpadła mu w oko. On z pewnością jej też. Mnie interesował ten z wyższy z czupryną. Niezłe ciacho. Prawie co śliniłam się na jego widok.
Mulat zapisał nam adres na kartce, pożegnali się i odeszli.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ! Widziałyście to! Podeszli do nas, a ten w lokach jest taki awwwww!
- Mattie ! - wołały.
- Normalnie schrupałabym go jeeeeeeeeeeeeej..
- MATTIE ! - uciszały mnie.
- No co ? - spytałam nie rozumiejąc o co im chodzi.
- On stoi za nami - pokazywały wzrokiem.
Momentalnie zrobiłam się czerwona jak burak. On tylko uśmiechał się i szczerzył swoje śnieżnobiałe zęby. Mrugnął do mnie, poruszył brwiami i zniknął za murkiem.

Ubrane i wyszykowane szłyśmy już na imprezę. Wyglądałyśmy na luzie i zarazem seksownie. Dokładnie tak jak być powinno. Oczywiście humor nam dopisywał. Doszłyśmy do białego dużego domu z basenem. Był piękny. Dość nowoczesny. Widać było, że nie dawno postawiony. W środku było dość dużo ludzi. Nie przyszłyśmy na czas, bo postanowiłyśmy się spóźnić w dobrym stylu. Oczywiście to był mój genialny pomysł.
Zadzwoniłyśmy dzwonkiem do drzwi. Otworzył nam mulat.
- Harry, Niall ! - kiedy tylko nas zobaczył zawołał resztę. Uśmiechał się do nas zachęcająco. Za chwilę mój loczek stał już przy drzwiach i przepychał się.
- Zapraszamy ! - wyszczerzył się i zaprosił nas.
Weszłam pierwsza szczęśliwa jak nigdy. Za mną reszta.
- Mogę Cię oprowadzić ? - zwrócił się do mnie obejmując mnie prawą ręką w talii.
- Jasne z przyjemnością - poszłam naprzód.
Po raz kolejny miałam ochotę wrzeszczeć. Szliśmy przez olbrzymi dom i słuchałam opowiadań.
- Jeju. Bym zapomniał. Harry jestem - popatrzył mi prosto w oczy.
- Mattie - odpowiedziałam z uśmiechem.
- A tu jest moja sypialnia - wskazał ręką na prawo - Poczekasz chwilkę skoczę tylko po coś do picia.
- Okhaaay - usiadłam na łóżku i rozglądałam się po pokoju. Szaro czarno białe ściany świetnie się ze sobą komponowały. Białe meble. Duże łóżko. Zmieściłabym się z nim. Moje myśli mnie czasami przerażają. Roześmiałam się. Harry przerwał mnie z zamyślenia. Podał mi szklankę z piwem.
- Chcesz mnie rozpić? - roześmiałam się.
Przez chwilę nie wiedział co ma powiedzieć.
- Ja już nie wiem co Ci chodzi po głowie - uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Nastała krępująca cisza. Wzięłam do buzi picie i odetchnęłam.
Usłyszeliśmy krzyki i chichoty. Alice, Cher, Niall i Zayn szli na górę.
- Ooohooo przeszkodziliśmy w czymś chyba - mówił Zayn cofając się w tył.
Byli już chyba nie tylko po jednym piwie, bo bełkotali coś i mruczeli. Harry wywalił ich za drzwi i ponownie zostaliśmy sami.
- Opowiedz mi coś o sobie - zaczął wpatrując się we mnie jak w obrazek.
- A co byś chciał wiedzieć ? - podniosłam jedną brew.
- Czy dobrze całujesz.. - podsunął się do mnie. Przybliżył swoje warki i zaciągnął się w moje. Robił to delikatnie i zwinnie. PO chwili odsunęłam lekko głowę.
- I jak ? - zapytałam całkiem poważnie.
- Jak dla mnie rewelacja - przygryzł dolną wargę.
- Wiesz, pójdę poszukać dziewczyn. Ciekawe co wyrabiają.
Troszkę się zawstydziłam. Łał gorący jest, ale przystopujmy trochę. Wyszłam z pokoju i udałam się do następnego. Nikogo nie było. Potem weszłam do kolejnego pomieszczenia.. Niall i Zayn siedzący i popijający procentowe napoje.
- Chodźcie trochę na dół. Potańczmy - zaproponowałam. Niechętnie wyczołgali się z pokoju. Na dole było strasznie głośno. Napoje się lały, było gorąco i dość erotycznie. W sumie czego innego się można było spodziewać. Pokiwałam do siebie głową i stanęłam w salonie przy telewizorze i zaczęłam tańczyć za chwilę do0łączyły do mnie dziewczyny. Chłopacy usiedli na kanapie i przyglądali się nam, a raszej naszym pupom, które wirowały raz na prawo, raz na lewo. Poczułam czyjeś ręce na swoich pośladkach. Harry. Obróciłam sie do niego przodem. i owinęłam swoje ręcę w okół jego szyi.
- Nie uciekaj mi - zrobił smutną minę.
Schowałam głowę w rękach. Przysunął mnie bliżej siebie.
Cher flirtowała z Zaynem, a Alice rozmawiała o jedzeniu próbując nowych smaków chipsów. Niall doradzał jej jak można je połączyć, aby wyszedł idealny smak. To było takie zabawne. Alice nie miała bladego pojęcia, co blondyn do niej mówi, ale mu przytakiwała i wymyślała różne odpowiedzi. Z chwili na chwilę, byłam bardziej napalona. Spędziliśmy razem całą imprezę. Było wspaniale. Na pewno jedna z najlepszych na jakich byłam.
- Muszę wracać - oznajmiłam Harremu. Zabrałam torebkę i szykowałąm się do wyjśćia.
- Odprowadzę Cię - rzucił biorąc z wieszaka swoją niebieską bluzę z J. W.
- My też idziemy ! - moje przyjaciółki też zaczęły się zbierać.
Po chwili wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Ja z Harrym szliśmy przodem, a reszta wiła się na końcu. Byłam okryta bluzą Harrego bo zrobiło się chłodno. Po woli dochodziliśmy. Pierwsza rozstawałam się ja.
- A ty ?
- Co ja ?
- Czy ty chciałabyś coś o mnie wiedzieć? - spytał.
Pociągnęłam go za nadgarstek. Pocałowałam. Za chwilę nasze języki się spotkały. Wędrowały za sobą cały czas. Usłyszeliśąmy pogwizdywanie. Zaśmialiśmy się do siebie.
- Nie za ostro !
- Bo się połkniecie !
I innego typu zaczepki leciały w naszą stronę.
- Już wiem, co chciałam wiedzieć - szepnęłam mu do ucha i zginęłam za drzwiami domu. Osuwając się po woli po drzwiach wiedziałam, że to był najpiękniejszy pocałunek w moim życiu.

- MATTIE 

poniedziałek, 7 maja 2012

imagin 22

HARRY <3

- Matt ! - wołała Cher.
- Co się stało ? - odpowiedziała składając ubrania z deski do prasowania.
- Widziałaś Alice ? - spytała wchodząc do mojego pokoju, który dziele z Harrym.
-Wyszła z Niallem na zakupy.
- Shit. - zabełkotała do siebie.
Chciałam pożyczyć prostownicę, ale nie mogę jej znaleźć. Nie wiem gdzie ją schowała, a ja swoją zepsułam.
Weź moją. Szafka przy drzwiach - wskazałam ręką na biały mebel.
- Gdzie się tak szykujesz ? - położyłam bluzkę Hazzy i usiadłam na łóżku.
- Zayn... - uśmiechnęła się cwaniacko.
- A no tak, przecież - zaśmiałam się.
- Ty też przecież idziesz, dlaczego jeszcze się nie ubrałaś?
- Nie. My dzisiaj siedzimy w domu.
- Harry Ci nie mówił ? - spytała zdziwiona.
- Yyyy nie. Jeszcze wczoraj wieczorem żyłam z tym przekonaniem. Że my RAZEM dzisiaj - postawiłam wysoki akcent na dzisiaj.
- On zawsze zapomina - westchnęła.
- A co to za posiedzenie ? - zapytała z zainteresowaniem Alice, któa właśnie wróciła z zakupów.
- Omawiamy dzisiejszy wieczór.
- O właśnie idę się szykować - odpowiedziała Alice i pospiesznie wyszła z pokoju.
- Jak tam ? Wyszykowana? - Harry minął się z Alice w drzwiach.
- Na co ? Na oglądanie filmów przed TELEWIZOREM ? - odpowiedziałam z ironią.
- Jeju ! - złapał się za głowę. - Na śmIerć zapomniałem. Przepraszam sweetie - podszedł do mnie i obdarował całusem w czoło.
Nadal stałam naburmuszona.
Wyszykowanie zajęło nam dwie godziny.
Kierunek. Wesołe miasteczko.
- No nie złość się już ! - mruknął Harry obejmując mnie w talii.
Nie odpowiedziałam mu tylko przytuliłam się do jego torsu i pocałowałam w szyję.
- A więc tak. My z Zaynem idziemy na rollercoaster - stwierdziła Cher ciągnąc za sobą mulata zapatrzonego na kolejkę górską.
- Ja idę po jedzenie ! - krzyczał Niall.
- A więc ja idę z nim - zawtórowała mu Alice. - A więc gołąbeczki pogruchajcie sobie w ciszy. Już nikt wam nie przeszkadza - powiedziała i poszła za Niallem.
Złapaliśmy się za ręce i poszliśmy wolnym krokiem przed siebie.
- Kocham Cię. Kocham [...] Kocham - powtarzał jak najęty.
Zaśmiałam się.
- Zwariowałeś wariacie - poczochrałam mu włosy i pocałowałam w jego soczyste usteczka.
- A ty mnie kochasz ? - spytał udając smutnego.
- A jak myślisz. Te amo skarbie - ścisnęłam jego rękę.
- Mattie ? - usłyszałam głos zza pleców.
- Justin ! - rzuciłam się na przyjaciela.
- Justin - powiedział udając znudzonego Harry.
Szturchnęłam go w brzuch.
- Co tu robisz? - spytałam z zainteresowaniem.
- Akurat przechodziłem.
- Blee - ja idę się coś zapytać Zayna. Zaraz wracam. Nie zrób jej krzywdy.
- O nie bój się. Ja się nią dobrze zaopiekuje - odpowiedział Biebs cały czas się do mnie uśmiechając. Uwielbiam jego uśmiech jego wszystko. Jest taki wspaniały. Harry musiał przerwać miłą chwilę rzucając:
- Słucham ? - zapytał podchodząc "kozacko".
- O co Ci chodzi ? - spytał zdezorientowany Justin, a ja odsunęłam się na bok. Wiedziałam, że nie zapowiada się na miłą rozmowę.
- Chyba nie jesteś świadomy tego, że Mattie jest zajęta.
- Harry uspokój się - próbowałam go uspokoić. Na darmo. Szturchnął go.
- Harry ! - krzyczałam.
Justin stał w bezruchu.
- Teraz taki odważny jesteś? No co ? - popchnął go ponownie.
Justin odpowiedział mu tym samym. Zaczęło się. Szarpanina dwóch "kocic".
- Justin! Harry! - wołałam na przemian. - Uspokójcie się! - byłam tak cholernie zła. Co oni sobie w ogóle wyobrażają? Co to ma być? Czy ja jestem w przedszkolu i dzieciaczki się biją o pieprzoną zabaweczkę ?
Całą sprawę zauważyła Alice i podbiegła do nas. Za chwilę Niall też stał obok mnie.
- Prawie zakrztusił się watą cukrową.
Chłopacy wymieniali się wyzwiskami. Obrażali siebie nawzajem. Nikt nikomu nie był dłużny.
Nie wytrzymałam. Podeszłam do nich. To znaczy wbiegłam do środka i próbowałam ich rozdzielić. Za chwilę poczułam tylko silny ból i krew. Osunęłam się po woli na asfalt i wydawałam odgłosy bólu.
- Matko jedyna ! Co wyście narobili! - darła się Alice i p[odbiegła do mnie podając mi chusteczkę z torebki.
Popatrzyli się na siebie i skończyli bijatykę.
- Harry ! Jesteś okropny. Nawet nie próbuj się do mnie więcej odzywać - pobiegłam przed siebie.
- Coś opuściliśmy? - podbiegła do nich Cher z wielkim miśkiem i Zayn bez wielkiego miśka.
Harry był załamany całą sprawą. Nie wspomnę o mnie. Rozmawiałam chwilę z Justinem. Tylko on mnie rozumie. No i oczywiście Alice. Cher też, ale trochę mniej, bo ona rzadko kiedy coś ogarnia poza Zaynem. Taki typ człowieka. Nie mam jej tego za złe. Nie do końca.
Siedziałam w domu w bluzce Harrego i z lodem przyłożonym do policzka i oka, kiedy usłyszałam pukanie.
- Mogę? - spytał wychylając się zza drzwi.
- Przecież to też Twój pokój.
- Kochanie... - zaczął. - Bardzo Cię przepraszam. Naprawdę.
- Nie odzywaj się do mnie - obróciłam się na drugi bok.
- Już nie wiem co mam zrobić.. - mówił zrezygnowany.
- Nie odzywaj się do mnie.
Wyszedł z pokoju bez zbędnych słów. Nie widziałam go przez resztę dnia.
- Matt. Wyjdziesz trochę na dół ? - weszła Alice i spytała po cichu.
- Po co ? Nie chce mi się patrzeć na niego.
- Proszę - posłuchałam jej. Zeszłyśmy. Oglądnęłyśmy jakąs klawą komedie i zaczęłam się uśmiechać.
- Teraz już jesteś wolna. Możesz wracać odpoczywać - niemalże wygoniła mnie na górę.
Weszłam delikatnie stąpając. Kiedy tylko przekroczyłam próg pokoju zesztywniałam i moje oczy momentalnie się zaszkliły.
- Harry.... - jedyna co udało mi się z siebie wydobyć.
- Jesteś dla mnie wszystkim - siedział na łóżku trzymając bukiet róż w rękach.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Tu było tak pięknie. Wszędzie porozstawiane świeczki. Dosłownie wszędzie. Cudowny nastrój. Róże. I On. Podszedł do mnie niepewnym krokiem. Złapał w dłonie moją twarz.
- Nie wiem co powiedzieć. Jesteś najwspanialszym darem mojego życia - zaszkliły mu się oczy.
- Harry..
- Nie. Daj mi coś powiedzieć. Kocham Cię ponad wszystko. Rozumiesz ?
- Kocham Cię też.
- Wybacz mi. Wybacz mi kochanie - podał mi kwiaty i patrzył prosto w oczy.
Zrobiło mi się go cholernie żal. Widać było, że żałuje i tak bardzo się stara. Nie wytrzymałam. Pocałowałam go namiętnie.
- Tak strasznie jestem o Ciebie zazdrosny. Nie wiem co bym zrobił jakby miał Cię ktoś inny.
- Nie pieprz głupot. Jestem tylko Twoja.
Delikatnie położył mnie na łóżku i zakończyliśmy ten dzień czułościami. W idealnej atmosferze.

xx MATTIE

imagin 21

O HARRYM I NIALLU - SZKOŁA ♥

Piątek. Już jesteśmy zmęczone, ato dopiero pierwsza lekcja. Na dodatek jeszcze historia. Nuda jak cholera. Siedząc w ostatniej ławce przy oknie zaczęłam rozmowę:
-Ciekawe co nasi chłopcy robią? -szturchnęłam Alice w ramię.
-Pewnie jak zwykle śpią albo wydurniają się i rozwalają cały dom.
-Nie denerwuj mnie. - zrobiułam skwaszoną minę.
-Dziewczynki czy jest coś w tym momencie ważniejszego od historii? - spytała zirytowana nauczycielka.
-Tak ... - odpowiedziałam z powagą.
-Nie. - przerwała mi Alice.
Nauczycielka udała, że nie słyszy naszej odpowiedzi. Poszedła do mapy i wymachiwała na wszystkie strony wskaźnikiem. Przybiłysmy piątkę i zaczęłyśmy się do siebie śmiac. Jak zwykle robimy największy szum w klasie. Nie nasza wina, że jest sztywno i trzeba rozluźnic trochę atmosferę. Rysowałyśmy karykatury w zeszycie i poraz kolejny zostałyśmy upomniane.
-No nie ładnie. - usłyszałam czyjś głos. Twierdzanie było zapewne kierowane do nas. Zlekceważyłam to.
-Mattie, Mattie ... Mattie pssss... - zdenerwowana wyjrzałam przez okno i zobaczyłam Harrego i Nialla chowających się w krzakach. Uchyliałm szerzej okna.
-Harry, co Ty tu robisz?
-Tęskniłem.
-Alice, Alice .. - szturchnęłam i wołałam przyjaciółkę, która opowiadała coś zawzięcie Cher. Po chwili zreagowała.
-Co chcesz? - zaśmiała się.
-Cześc kwaituszku. - przywitał ją Niall.
-Niall kretynie co Ty tu robisz? - oboje zrobili dziwne miny.
-Chodźcie do nas. - zaproponowali.
-Chyba oszaleliście. - odpowiedziałysmy chórkiem.
-Tylko z miłości. - powiedział z powagą Harry.
Wybuchłam śmiechem.
-Mattie, Alice!! - krzyknęła historyczka.
-Przepraszamy. - przeprosiłyśmy i zerknęłyśmy przez okno.
-Matt. - zrobił słodkie oczka.
-Nienawidzę Cię. - podniodłam rękę do góry.
-Mattie, słucham. - popatrzyła na mnie nauczycielka.
-Mogę wyjśc do toalety?
-Tylko szybko.
Wywinęłam się szybko na boisko. Pobiegłam, żeby nikt mnie nie zobaczył. Wpadłam wprost na Hazzę.
-No hej kochanie. - złapał mnie i pocałował.
-Ja przez Ciebie wylecę ze szkoły. - mruknęłam.
-Już jestem. - biegła Alice aż brakowało jej tchu. Wyglądała smiesznie.
-Jak? Jak Ty to zrobiłaś? - zrobiłam wielkie oczy.
-Błagam Cię, gdzie mój ładny?
-Al, wiedziedziałem, że do mnie przylecisz.
-Nie schlebiaj sobie. - zaśmiała się. Pociągnął ją i namiętnie pocałował.
-Niall my musimy wracac. - powiedziała przyjaciółka.
-Ale dlaczego? - spytali chórem.
-No lekcje mamy! - krzyknęłyśmy. Idźcie już. - Za 4 godziny się spotkamy. - powiedziałyśmy i poszłyśmy do sali.
Historyczka dziwnie na nas popatrzyła, ale nic nie powiedziała. Usiadłysmy na swoje miejsca cały czas się śmiejąc.
Znowu ktoś (dobrze nam znany) zaczął walic kamieniami po oknie.
-Boże co za debile! - powiedziała Alice. - Napiszę Niallowi smsa
-Przeczytaj jak napiszesz. - powiedziałam.
-"Idźcie stąd, bo nas ze szkoły wywalą!" Może byc? - spytała przyjaciółka.
-No, ale nie wiem czy do nich coś dotrze.
Zadzwonił dzwonek, a nasza następna lekcja była na drugim piętrze, więc będziemy miec spokój.
*po przerwie*
Wyciągnełyśmy z Alice podręczniki do matmy i usiadłyśmy znowu z tyłu. Przed nami była ławka wolna, bo nasze przyjaciółki Cher i Rachel były na wycieczce szkolnej. Zaczeliśmy sprawdzac zadanie domowe. Alice się zgłosiła, brawa dla niej pierwszy raz zrobiła coś z matmy! Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Dzień dobry! - ujrzałyśmy naszych chłopaków, a Alice aż upuściła książkę. - My jesteśmy nowi. - zaczął Niall
-To znaczy mamy zobaczyc czy się dobrze czujemy w tej szkole i byc dzisiaj z tą klasą na wszystkich lekcjach. - dokończył Harry.
-Siadajcie. - powiedziała matematyczka.
Harry zajął miejsce obok mnie.
-Spadaj, ja tu siedzę. - powiedziała Alice, która wracała od tablicy.
-Ale Al .. - powiedział mój chłopak.
-Nie wydaje mi się, abym Ci się przedstawiała, więc idź do swojego kolegi, którego też NIE ZNAM. - bardzo zaznaczyła dwa ostatnie słowa. - I daj mi spokój.
Widac, że była wściekła. Usiadła i ze złości się nie odzywała.
-Spokojnie. - zaczęłam się śmiac, a Alice mi zawtórowała. Dostałyśmy karteczkę od chłopaków.
"Jesteście złe?"
Chciałam odpisac, ale Al wyrwała mi kartkę i zaczęła coś bazgrac swoim czarnym długopisem.
-Co napisałaś? - spytałam.
-Że nie, ale nie rozumiem ich zachowania. - odpowiedziała.
Pisaliśmy jeszcze chwilę z nimi, ale potem poprosiłyśmy, aby nam nie przeszkadzali, bo my się skupiamy.
-Mattie. Nudzi mi się. - Alice zaczęła ciąc nożyczkami gumkę do mazania na małe kawałeczki.
-Co robisz? - spytałam.
-Patrz. - zaczęła rzucac we włosy naszych chłopaków. Zawtórowałam jej.
-Co wy robicie? - dowrócił się Niall.
-Ale co? - udawałyśmy, ze jesteśmy zajęte lekcją.
-Te gumki to chyba wy, co nie? - powiedział Harold.
-Od kiedy my jesteśmy białe? - zaczęłyśmy się śmiac i przybiłyśmy sobie piątki.
-Mattie chodź do następnego przykładu. - powiedziała matematyczka.
Niechętnie podeszłam do tablicy. W ogóle nie miałam pojęcia o czym jest mowa. Na szczęscie zadzwonił dzwonek. Poszłam po swoje rzeczy i wyszliśmy z sali.
-Idziemy do kibla. - Alice pociągnęła mnie za rękaw. Weszłyśmy do pomieszczenia, a za nami nasi chłopcy.
-To damska toaleta! - krzyknęłyśmy.
-Ale i tak tu nikogo nie ma. - powiedział Niall i pociągnął Alice do jeden z kabin.
-Weźmy z nich przykład. - zamruczał mi do ucha Harry.
Poczułam delikatne pocałunki na mojej szyi/ Weszliśmy do kabiny obok i zachłannie się całowaliśmy. Hazza rozpiął moje spodnie, a ja jego. Czułam, że już mu stoi, ja tez byłam rozpalona. Załozył czekolwadową prezerwatywę. Oplotłam swoimi nogami jego biodra. Po chwili był we mnie. Nawzajem zasłanialiśmy sobie usta, żeby nie było słychac naszych jęków. Harry poruszał się bardzo energicznie. Usłyszeliśmy dzwonek. Potrzebowaliśmy dosłownie chwilę, aby dojśc do końca. Wreszcie się stało. Pospiesznie założyłam spodnie, Harry również i wyszlismy z kabiny.
-Ładni, kończcie już! - walnął w ich drzwi mój chłopak.
Chwilę później Alice wyszła dopinając swoją bluzkę, a Niall zapinał swój pasek od spodni.
-My idziemy. Przyjdźcie do nas po szkole. - powiedzieli.
Myśmy poszły do klasy. Mieliśmy technikę.
-Przepraszamy za spóźnienie. - powiedziałyśmy i usiadłyśmy w pierwszej ławce. Nawet fajnie się tam siedziało, bo Pan był spoko.
-A gdzie sa Ci chłopcy co mówiła wasza wychowawczyni?
-Yyy .. noo.. teen. - Alice zaczęła się jąkac.
-Nie spodobało im się to sobie poszli. - wybrnęłam z sytuacji i razem z Al zaczęłyśmy się śmiac, a pan się tylko dziwnie popatrzył.

-Alice and Mattie xx