sobota, 28 kwietnia 2012

imagin 6



Około roku przyjaźnimy się z chłopakami z One DirectioN. Jest to ciężka i wystawiona na wiele prób przyjaźń ponieważ chłopacy zazwyczaj wyjeżdżają i nie widujemy się wtedy zbyt często. Ale dzięki geniuszom, którzy wymyślili internet i telefon słyszymy się i widzimy codziennie wieczorem lub w wolnej chwili. Obecnie chłpoacy wyjechali w trasę po USA. Jest to dość długa i wyczerpująca ilość koncertów. Nie będzie ich przez ponad 2 miesiące.
* Drugi miesiąc nieobecności chłopców*
Ja: Al, tak długo ich nie ma. Zróbmy coś !
A: Niestety, wiesz przecież, że niewiele możemy.
Tęsknię. Tak strasznie, Alice pewnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
Powinnysmy być ju do tego przyzwyczajone, ale niestetyt tak się nie da. W 100% byłoby łatwiej, gdyby nie byli tak popularni i nie mieli tyle na głowie. Ale to tylko moje zdanie, które się pewnie dla nikogo nie liczy.
A: Matt !!! Szybko ! Chodź tu ! - krzyczała w niebogłosy Alice. Posżłam spokojnym krokiem i nie mogłam uwieżyć w to co zobaczyłam.
J: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!! Nie wierzę !!! Ja śnię ??? - rzuciłam się na chłopców, którzy uśmiechali się do mnie.
Pierwszy przytulił mnie Zayn, później razem Louis  z Liamem, Niall i na końcu najwazniejszy uścisk. Harry. Kiedy zatanonęłam w jego ramionach czułam, że mogę góry przenosić. Tak. Tak on właśnie na mnie działa. Zauważyłam wzrok Alice i reszty, którzy patrzą się na nas. Przymknęłam jedno oko, a drugim patrzyłam zza powieki.
Przerwało nam chrząknięcie Nialla. Harry poniósł gowę, a ja się od niego odkleiłam. Byłam zła, bo nienawidziłam się oddalać od niego, nawet jeżeli to są 2 metry lub kilka centymetrów.
Pomogłyśmy im zanieść rzeczy  na górę i przygotowałyśmy coś do jedzenia. Niall, Louis i Alice poszli na zakupy, reszta ogarniała pokoje, a ja zostałam w końcu sama z Harrym. Opowiadał mi o ludziach i miejscach jakie poznali.  Buzia mu się nie zmaykała. Po długim monologu Harrego przerwałam mu:
J: Tęskniłam..
H:Taak. Ja też..
Popatrzył na mnie i pocałował w czoło. Dosłownie jak "brat". No właśnie.. Już wszystko jasne.
Okazało się, ze przesunęli im trase i jadą dopiero za dwa tygodnie. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy nie. Jednak nie. Cieszę się. Nie ważne jak blisko jesteśmy ze sobą, ważne, że on tu jest.
Skupiłam swój wzrok na szklance po wódce, którą piłyśmy wczoraj, bo już psychicznie nie wytrzymywałam.
H: Coś się stało ?
J: Nie , przepraszam muszę iść do łazienki - wstałam i poiszłam stanowczym krokiem na górę zostawiając go samego ze sobą.
* kolejny dzień *
Z: To powiedz to w końcu !
H: Nie
N: No to do siebie miej pretensje.
H: Nie mam pretensji. Po prostu nie jestem pewny tego wszystkiego.
L: Czego nie jesteś pewny ?
Z: Twoja sprawa. ALe pomyśl. Nie długo wyjeżdżamy. Zobaczysz sprzątną Ci spod nosa niedługo.
ALL: Będziesz ŻAŁOWAŁ !
Nie wiem czego dotyczyła ta rozmowa, ale nawet nie miałam ochoty się dowiadywać, jak to zawsze robiłam. Jestem ciekawska, uparta i za bardzo kocham. Tak, tak, wiem. Czegoś jeszcze o sobie nie wiem ? Nie sądzę.
Dzień zleciał dość szybko. Najpierw robiliśmy porządki, a później oglądaliśmy komedię w salonie. Cieszyliśmy się sobą i chwilą.
Leżałam sobie na łóżku oglądając sufit. Drzwi zaskrzypiały. Podniosłam lekko głowę.
J: Wejdź.
Nie wiedziałam kto to, ale raz kozie śmierć.
H: Możemy porozmawiać ? Dzisiaj chyba nie masz najlepszego humoru. A to bardzo żadko Ci się zdarza.
J: mhm można tak powiedzieć.
H: Wiesz nie wiem co mam Ci powiedzieć. To wszystko jest takie trudne. Tak żadko możemy pobyć razem i nacieszyć się swoin  towarzystwem. Zawsze coś nam przeszkodzi. Jak nie chłopacy to Alice, jak nie Alice to koncerty, fanki,Palu. Mogę wymnieniać w nieskończoność. Wiesz, ze to w cale nie tak jak ma być.
J: WIem... Harry, ja dobrze o tym wiem. Nie musisz mi tłumaczyć. Nie mam do Ciebie żalu o nic. Więc nie wiem po co się tak tłumaczysz.
H: Bo chciałbym, żeby było inaczej.
J: Ja też bym chciała. Ale spójrz realistycznie. Nie będzie ! - nie wytrzymałam emocje wzięłyt górę. Wybiegłam z pokoju. Popłakałam się.
H: MAT ! Gdzie jesteś ? - szukał mnie po domu, już sama nie wiedziałam, czy chcę z nim rozmawiać. Wytarłam w pośpiechu.
J: Tu jestem.
H: Wyjdziemy gdzieś dzisiaj ? Proszę to będzie w1iele dla mnie znaczyło.
Nie odpowiedziałam. Pokiwałam głową.
H: Bądź gotowa o 18.
Co ? Po co ? Jedxen wypad i tak nic nie zmieni. Wtedy tak myślałam. Gdybym wiedziała, że będzie inaczej napewno miałabym inne nastawienie.
17.30 a ja jeszcze nic ze sobą nie zrobiłam. Otworzyłam szafę. Wzięłam pierwszą lepszą czarną sukienkę,czarne szpilki. Uczesałam się w wysokiego kucyka, pomalowałam rzęsy i byłam gotowa. Przeciez to i tak nic nie znaczy. WIęc po co mam się stroić jak nie wiadomo co ?  Bez znaczenia.
Harry czekał już na dole. Rozmawiał z Louisem, który poprawiał mu krawat.
L: Jeeej ! Harry naprawdę nie kłamie za każdym razem, kiedy mówi, ze jesteś piękna. A często mu się to zarza. Co nie Harry ? - Louis szturchnął Harrego, który się zawstydził i szeptał coś do niego.
H: Idziemy już. Dobranoc LOUIS ! - mocno zaakcentował imię Louis.
Szliśmy wolnym krokiem.
J: Gdzie idziemy ?
H: Zobaczysz.
Szliśmy przez chwilę gadając o pierdołach.
H: Zamknij oczy.
J: Żartujesz ?
H: Ufasz mi ?
J: Oczywiście.
H: Więc zamknij,
Zamknęłam. Ufam mu. Nawet nie wie jak bardzo. Gdybym się nie bała odrzucenia to bym powiedziała. Tak ufam bezgranicznie. Tak samo jak kocham.
H: Już możesz otworzyć - zakomendował i objął mnie od tyłu w pasie. Poczułam motylki w brzuchu. Uwielbiaam jak tak robi.  Po woli otworzyłam oczy.
J: Woooooooooooow !
Widok był niesamowity. Widać były świetnie cały Londyn.
H: Nic nie mów. Po prostu patrz.
J: Ale ? Jak  my się tu znaleźliśmy.
H: Znam to  miejsce już długo. Czekałaem na odpowiedni moment i odpowiednią osobę, by je pokazać.
J: Czy ja taka jestem ?
H: Jaka ? Wyjątkowa ? A czujesz się taka ?
J: Sama nie wiem.długo i szczerze. Czas nas nie obchodził.
Przeszliśmy się po dachu budynku. Bez słów. Tylko patrząc się na siebie. Po chwili nasze dłonie się otwarły. Odwróciłam głowę. Czułam się niezręcznie. Kiedy po raz kolejny to się powtórzyło, Harry złapał mnie za rękę.
H: Zimno Ci ?
J: Nie. Może trochę.
Zdjął z siebie mnarynarkę. Okrył mnie nią.
Byłam zła na niego, ze kiedy własnie szliśmy za rękę, on musiał odpalić z tą marynarka. Jasne było mi chłodno, ale mógł chwilkę poczekać.
H: Matt.
J: Słucham - zatrzymałam się i stanęłam na przeciwko niego.
Wiesz już o co mi chodziło ? Ja. Ty. Częściej. Razem. Razem...  Nie dokończył. Postanowiłam przejąć inicjatywę. Pocałowałam go.
J: Tak Harry wiem. Razem. Razem RAZEM - krzyknęłam.
H: Zakochałem się wa wariatce.
J: Coś mi o tym wiadomo.
J: Która godzina ? Reszta pewnie się o nas martwi.
H: Tak. Napewno nie śpią.
J: Skąd jesteś taki pewny ?
H: Planowałem to już długo - zaśmiał się.
J: Nie nawidzę CIę ! - parsknełam śmiechem.
H: Bo ty mnie kochasz - uśmiechnął się szyderczo.
J: I tego też jesteś pewny. Co za samouwielbienie.
H: To powiedz mi, ze jest inaczej.
J: Nie.
H: DLaczego ?
J: Bo nie będę kłamać.
Po raz kolejny dzisiaj nasze usta się spotkały.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz