czwartek, 24 maja 2012

imagin 31 cz.1 "Nie najwyżej, ale i tak wysoko"

- Zejdź mi z drogi ! - nawrzeszczałam i wbiegłam do pokoju.
- Ughh ! Nienawidzę go! - sapałam siadając twarda na łóżku za rękami założonymi na piersiach.
- O co tym razem poszło ? - mówiła spokojnie Alice składając koszulki do szafy.
- O to, że żyjemy i chodzimy po tym świecie - warknęłam nie mogąc się uspokoić.
- M, musisz trochę przystopować.
- Serio ? Al mówisz to do mnie ??? Do mnie ?? - pytałam zupełnie tak jakbym nie usłyszała jej zdania.
- No wiem - usiadła obok mnie.
- Idę się przejść - rzuciłam wstając nagle i wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami. W progu minęłam się z Harrym. O mało co nie plunęliśmy na siebie jak niewychowane małe dzieci, które w taki sposób zużywają ślinę.  Warknęłam i opuściłam dom. Nigdy nie umiałam się dogadać ze Stylesem. Od kiedy zamieszkaliśmy u chłopaków ze względu na Alice i Nialla wszystko właśnie tak wygląda. Dzień nie mógłbym się skończyć gdybym ja z Harrym nie zamieniła paru nieprzyzwoitych słów. Moje przyjaciółki już nie mogły tego słuchać. Szczerze mówiąc ja też już miałam tego dość. Dawno zakopałabym topór wojenny. Może ze względu na to, że od niedawna zaczął mi się podobać, ale on nic. Wiecznie jak małe dziecko. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam dla kogoś równie nie miła jak dla niego. Z wzajemnością. On też potrafi dogadać. Nie raz poleciały mi przez niego łzy. Ale to nie tak. Zasługiwałam na to. Ja zaczęłam się go czepiać o wszystko. O to, że buty są krzywo, nie ma mleka, że rozkłada wszędzie rzeczy. On teraz tylko mi się odwdzięcza. Wspaniałomyślny..
Długo nie posiedziałam na dworze, bo zaczęło intensywnie padać i niestety zrobiło się zimniej, a bokserka na tego typu pogodę nie jest odpowiednia.
Kiedy wróciłam nikogo nie było w domu. Pewnie pojechali do Nandos czy coś. Lepiej dla mnie. Nie widzę i nie słyszę ich. Odpocznę. Jak siedem osób wydaje z siebie odgłosy to nie idzie wytrzymać i wszystkich by się poubijało. A szczególnie kiedy mam taki "świetny" humor.
Weszłam na górę p[o schodach. Zaglądnęłam do pokoju Alice i Nialla, ale nikogo nie było. Cher również nigdzie nie widziałam. Po cichu weszłam do swojego królestwa i położyłam się na łóżko.  Postanowiłam wziąć kąpiel. Ściągnęłam z siebie ubranie i rozpuściłam włosy. Po umyciu zeszłam na dół owinięta w ręcznik z nadzieją, że znajdzie się coś do zjedzenia. Zamiast jedzenia w szafce znalazłam butelkę wódki. Poruszyłam ramionami. Usiadłam na kanapie, puściłam przymulającą muzykę i wzięłam łyk alkoholu. Wykrzywiłam się.
- Jeżeli alkohol, to tylko w towarzystwie - usłyszałam głos Cher idącej do mnie.
- Kiedy przyszłaś ? - spytałam posuwając się robiąc jej trochę miejsca.
- Przed chwilą - wzięła ode mnie butelkę i napiła się.
- Coś nie tak ? - spytałam patrząc na nią. Widziałam, że jest coś nie tak, bo wydawała się być smutna.
- Nieee
- Mów - nalegałam.
- Zayn.. - zaczęła.
- Tak, wiem coś o tym - westchnęłam i nalałam wódkę do gardła.
- On Cię lubi - powiedziała uśmiechając się.
- Mhm - warknęłam.
- Nie widzisz jak na Ciebie patrzy ? - wywaliła oczy.
- Cher, proszę Cię. Jeżeli lubieniem nazywasz codzienne wyzywanie i ubliżanie sobie to dziękuję Ci bardzo za rady - odwróciłam głowę próbując nie uroić łzy.
- Wiem co mówię ! - powiedziała podniesionym tonem.
- Przepraszam, ale jestem zmęczona - wstałam i poszłam do siebie do pokoju. Nie miałam ochoty na rozmowę z nikim,  Na tą chwilę najlepsza będzie samotność.
Nie mogłam zasnąć. Było około trzeciej nad ranem, a ja nawet nie zmrużyłam oczu. Otworzyłam okno i znalazłam się na dachu. Patrzyłam na pięknie oświetlony Londyn. Za dużo zobaczyć nie mogłam, bo na Mont Everest się nie znajdowałam, ale zawsze coś.
- Żartujesz ? O tej godzinie ? - usłyszałam głos za plecami. Odwróciłam się. To był Harry. Nic nie odpowiedziałam. Zazwyczaj się na niego tutaj potykałam, bo tylko nasze okna prowadzą w to miejsce. Niepewnie usiadł obok mnie.

tysiące was wchodzi, ale nikt nie napisze :C KC
- Mattie 

8 komentarzy: