niedziela, 6 maja 2012

imagin 18

Świetnie. Moja mama poznała nową koleżankę i za wszelką cenę chce, abym ją poznała dziś wieczorem, bo zaprasza ją na kolację do nas do domu. Niech sobie zaprasza, ja nie mam nic przeciwko temu, ale niech mnie w nic nie miesza. Jak do mnie przychodzi Alice to nie robię szumu na prawo i lewo. Ugghh.
- Mattie ! - darła się już od samego rana z kuchni.
- Słucham - odpowiedziałam raczej twierdząco.
- Musisz iść na zakupy.
Really ? Przecież wczoraj cały wieczór byłyśmy w sklepie.
- Tylko się ubiorę.. - odpowiedziałam znudzona i ponownie weszłam na górę.
Już wolę chodzić do tego pieprzonego sklepu niż jej słuchać.
Wzięłam liste i poszłam. Odpaliłam mp4 z moją ulubioną playlistą. Postanowiłam iść na około. Ta droga prowadziła przez nasz High School. Nawet w weekend jest tam tłoczno. Chłopacy grają w rugby, futboll, basketball i tego typu sporty. Dziewczyny tańczą, dopingują i się wydurniają, bo inaczej tego nie da się nazwać.
"Ohhh chłopcy ! chopcy" całkiem słit, nie powiem. Szkoda gadać na ten temat.
Załatwiłam sprawę w sklepie. Wracając rozmyślałam nad ostatnimi czasami. Stwierdziłam, że dzisiaj cały dzień siedzę w pokoju i nawet nie racze z progu przekraczać. Jutro z Alice idziemy na zakupy. Muszę nabrać siły.
Nagle poczułam mocne uderzenie w głowę i straciłam równowagkę. Upadłam.
- Aaał. Moja głowa.. - bełkotałam.
- Nic Ci nie jest ? - podbiegł do mnie niczego sobie chłoptaś.
- Głowa mi odpada, a tak po zatym do super - odpowiedziałam z ironią.
Podał mi rękę, a ja nadal trzymałam się z abolącą głowę.
- Przepraszam Cię. Naprawdę nie chciałem - tłumaczył się.
- Dobra, dobra ja idę, bo jeszczę mi do końca ta głowa odleci - zmieszana poszłam do domu. Zrobiłam zimny okład i położyłam się do łóżka. Miałam dziwne zawroty.
Obudziłam się o 19. Spałam ? Dobre. Niepokojące, że mama jeszcze do mnie nie przyszła i mi nie kazała dotrzymywać towarzystwa. Rozebrałam się i poszłam do łązienkik wziąć prysznic.
- AAAAAAAAAAAAAAAA - zawrzeszczałam. - Zboczeniec !
W łazience przy zlewie stał ten chłopak co uderzył mnie piłką w głowę.
- Słucham ? - zapytał wywalając oczy i śmiejąc się.
- Śledzisz mnie ? - spytałam okrywając się ręcznikiem.
- Chyba żartujesz. - popatrzył na mnie wycierając ręce o ręcznik, którym się owinełam.
- Chyba ty żartujesz, Co ty tutaj w ogóle robisz ?
- Nasze mamy się przyjaźnią.
Matko jedyna, czy ta kobieta też jest taka bezczelna? Beza słowa wyszłam z łazienki zatrzaskując po sobie drzwi.

2 dni później.
- Mattie ! Zbieraj się! - krzyczała mama niezy=wykle podniecona i uradowana.
- Z czego się tak cieszysz ?
- Zaraz jedziemy na na wycieczkę,
Bez większych sprzeciwów ubrałam się wzięłam torbę na ramię i wyszłam przed dom.
Niech mnie ktoś do cholery jasnej uszczypie. Co tu robi mojej mamy koleżanka i jej syneczek.
- A teraz poznajcie się - usłyszałam głos mamy, który wydobywał się zaraz za mną.
- To jest Mattie, a to jest Harry.
- Świetnie - parsknęłam i wsiadłam do samochodu zatrzaskując drzwi. Całą drogę siedziałam gapiąc się w okno. Od czasu do czasu zdarzyło mi się dotknąć Harrego w jakąs część ciała, on tylko irytująco się uśmiechał. Uggh.
Dojechaliśmy. Szliśmy jakąs ścieżąką w lesie. Nagle mój oprawca zaczął temat.
- Dlaczego jesteś taka?
- Taka, czyli jaka ?
- Taka nieosiągalna. Przecież widać, że nie jesteś takim typem człowieka.
- Widocznie wzrok Ci się pogorszył kochaniutki - odeszłam szybszym tępem, aby dogoninć nasze mamy. Pociągnął mnie za rękaw.
- Co ty robisz ? - popatrzyłam na jego rękę, która dotykała mojego ramienia.
- Chcę tylko porozmawiać.
- Nie bądź egoistą - sapnęłam i odepchnęłam jego rękę.
- Za co ty mnie tak nie lubisz ?
Nie odpowiedziałam mu. Miał rację. Przecież niczemu nie był winny, a ja od razu go skreśliłam. Trudno.
Spojrzałam przed siebie. Szlak się kończył i rozgałęział się na cztery inne.
- Świetnie. I co teraz zrobimy ? - spytałam z nadzieją, że zna odpowiedź.
- Nie mam pojęcie odpowiedział - wymachuąc rękami.

- Jak to nie masz pojęcia ? Przecież to przez Ciebie się zgubiliśmy - byłam wulkanem złości.
- Uspokój się. Przecież sobie jakoś poradzimy - próbował mnie nieco uspokoić.
- Nawet się do mnie nie odzywaj ! - wpadłam w szał i zaczęłam wrzeszczeć.
Stał jak słup i przyglądał mi się.
- Może w końcu wybierzesz jakąś ścieżkę ? Albo nie! Ja to lepiej zrobię - poszłam stanowczym krokiem przed siebie. Szedł za mną. Nie było widać żywej duszy. Było dość ciemno. Przerażało mnie to. Słońce zasłaniały wysokie drzewa.
Co krok spotykaliśmy kałużę błota. W pewnym momencie kopnęłam w jedną z nich nogą i ochlapałam Harrego.
- Zrobiłaś to specjalnie - rzucił się na mnie z pretensjami.
- Jaa... Nie - odpowiedziałam. Nic nie poskutkowało, bo za chwilę dostałam błotem w twarz.
Stałam w bezruchu i strzepywałam to.
- Jak śmiesz ! - oddałam mu tym samym.
Zaczął się zacięty pojedynek na błoto. Nie było jednego centymetra na naszym ciele, którego nie pokrywało by błoto. Na początku to prawie się biliśmy, ale przekształciło się to w całkiem niezłą zabawę. Po chwili szliśmy cali ubłoceni całkiem weseli szukając wyjścia z tego ciemnego jak dupa lasu. Wreszcie nastąpił jego koniec. Za lasem znajdowała się piękna polana, po prawej stronie płynęła rzeka. Dzień był bardzo słoneczny więc wszystko wyglądało magicznie.
Podeszłam do wody. Weszłam do niej. Była dość głęboka. Opłukałam się. Po chwili dołączył do mnie Harry. Powtórzyliśmy naszą zabawę, tylko tym razem w wodzie. Zapomniałam całkowicie o złości do niego. Bawiliśmy się jak małe, niewyżyte dzieci. Po czym wymęczeni wyszliśmy z wody i usiedliśmy na brzegu.
- Miałeś rację. Przepraszam, że byłam taką jędza - popatrzyłam na niego z lekkim uśmieszkiem grzebiąc patykiem w wodzie.
- Ja też Cię przepraszam.
- Ty ? Przecież nie masz za co ?
- Za to, że pojechałem z wami tutaj. Spodobałaś mi się i chciałem Cię lepiej poznać.
- Gdyby się nie stało, tak jak się stało nadal bym była zła jak osa na cały świat - zaśmiałam się.
- Widzisz nie dałaś mi szansy pokazać, jaki jestem fajny - powiedział niezwykle poważny.
- Dowcipny jesteś ! Ale przyznam Ci najgorszy nie jesteś - szturchnęłam go łokciem.

Nasze mamy spotkaliśmy po niecałej godzinie. Okazało się, ze każda ścieżka prowadzi tutaj. Wróciliśmy odmienieni. Uśmiechaliśmy się do siebie przez całą drogę powrotną. Zdążyliśmy się nawet wymienić numerami telefonu. Od razu się przydały. Wychodząc z łazienki usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS.
"Nie jestem Najgorszy? To może dasz się gdzieś zaprosić jutro ?"
Odpisałam. "Pewnie ! Ale pod jednym warunkiem. Porzucamy się błotem czy coś ! LOL xx"

2 komentarze: