czwartek, 16 sierpnia 2012

img 36 cz.3

- Dawaj na dół ! - usłyszałam głosy chłopaków pod oknem.
- Chwila tylko się ubiorę ! - odkrzyknęłam. Zarzuciłam bluzę i pognałam na dół.
David siedział na murku za moim blokiem i podpalał papierosa. Cody czekał na ogień.
- Może mnie poczęstujecie ? - wymachiwałam rękami zupełnie niezauważona.
- Jasne skarbie łap - w końcu odezwał się do mnie mój przyjaciel i poczęstował mnie szlugiem.
- Wiesz, że nie lubię, gdy to robisz.
- Wiem.
- A zrobisz to dla mnie i nie będziesz palić? - drażnił się ze mną David.
- Wy tu się sprzeczajcie, a ja idę do sklepu po coś do picia, bo mnie suszy - przerwał nam Cody. Pocałował mnie w czoło i ruszył do sklepu.
- Daj spokój od czasu do czasu mogę zapalić - tłumaczyłam uśmiechając się.
- Ale wiesz, że nie powinnaś.
- Ty też - zgasiłam go.
- Jasne, ale ja to inna bajka. Ty jesteś ważniejsza - podszedł do mnie bliżej.
- Jak ważniejsza ? - przekomarzałam się z nim.
- Bardzo... - przybliżał się i z czasem stanął parę centymetrów naprzeciwko mnie.
- E taaam - udawałam obojętną.
- Tak bardzo, ze aż wariuję.. - odgarnął moje włosy z twarzy.
Poczułam ciepłe wibracje na ciele. Zrobiło mi się w momencie tak strasznie gorąco, że najchętniej zerwałabym z siebie wszystkie ubrania. Dotknęłam swoim nosem jego. To było niesamowite. To wszystko co się teraz działo.
Tą chwilę przerwał nam mój chłopak zbliżający się do nas z litrowym sokiem.
- Chodźmy usiąść na ławkę.
Cody wziął mnie na kolana i całował w szyję.
- Jakieś plany na teraz ? - spytał obejmując mnie od tyłu w pasie.
- A która jest właściwie godzina ? - spytał David.
- Dochodzi 21 - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Cody przestań ! - uśmiechałam się przez chwilę, bo chłopak łaskotał mnie po karku.
- To ja zawijam w chatę. Do jutra. Trzymajcie się - pocałował mnie w czoło i zniknął za blokiem.
- Co mu jest ? - spytał zdziwiony Cody.
- A co ma być ? - udałam głupią.
- A no nie wiem nie jest sobą.
- Wydaje Ci się - wyrwałam chłopaka z zamyślenia i pocałowałam go w usta.

Na drugi dzień.

Wyszłam z domu wcześniej niż zwykle i poszłam do szkoły. Lekcje ciągnęły się niemiłosiernie. Zapewne umarłabym z nudów na nich gdyby nie David, który cały czas dbał o moją rozrywkę wysyłając mi liściki i rzucając papierowymi kulkami. Na szczęście Cody nie chodzi z nami na wszystkie zajęcia więc mogłam zająć się tylko Davidem.
Przez chwilę się zamyśliłam. Ocknęłam, gdy po raz kolejny David rzucił mnie kulką. Pokazał gestem żebym ją otworzyła. Napisał czy wyjdziemy dzisiaj na spacer do parku, bo dawno razem tam nie wychodziliśmy. Odpisałam, że niestety nie mogę, bo umówiłam się z Davidem, ale po chwili to zmazałam i napisałam, że już nie mogę się doczekać. Teraz będzie trzeba tylko wymigać się od spotkania z chłopakiem. Czy ja dobrze robię ? Jak się sama nie przejadę na swoich decyzjach to nigdy się nie dowiem.
Do końca lekcji uśmiechałam się do niego nawet jak się na mnie nie patrzył. Nie wiem co mi odbija, ale po woli sama się siebie boję.
Była to ostatnia lekcja więc po dzwonku wszyscy jak zwierzęta ruszyli do wyjścia. Mogłam się pchać razem z nimi, ale wolałam uniknąć urazu nosa, albo skręcenia ręki. Wtedy zorientowałam się, że ktoś dotyka mnie w ramię.
- Widzę, że Ci się nie śpieszy - uśmiechnął się David.
- No jak widać niezbyt.
- To może teraz się przejdziemy ? - spytał podchodząc do mnie bliżej.
- Jasne! Czemu nie ? - odpowiedział rozpromieniona. Kiedy trzoda i już wyszła na zewnątrz w spokoju mogliśmy wyjść i od razu zboczyliśmy do parku, który znajdował się kilkanaście metrów za szkołą. Gdy już doszliśmy na miejsce wyciągnęłam z niebieskiej bluzy paczkę papierosów i odpaliłam jednego.
David zachrząkał. Nie zwróciłam uwagi na to za pierwszym razem więc ponowił czynność.
- Coś nie tak kochanie ? - spytałam podchwytliwie.
Zrobił minę typu poker face i próbował mi wyrwać papierosa.
- Gdzie z tymi rączkami ? - zaśmiałam się podnosząc do góry rękę, w której miałam tytoń. Po chwili papieros zgasł, ale David nie przestawał walczyć ze mną by go odebrać. Kiedy już prawie miał go w rękach pobiegłam przed siebie śmiejąc się jak głupia. Ruszył za mną. Goniliśmy się jak małe dzieci.
- Wracaj tu !! - krzyczał za mną, a ja chichotałam na cały park. Już dawno się tak nie bawiłam.
Wiedziałam, że w końcu się ten moment wydarzy potknęłam się o wystającą gałąź i runęłam krzyżem na ziemię.
- David nie mógł się opanować i wybuchnął śmiechem.
Nie mogłam pozwolić, żeby to on wygrał więc udałam , że strasznie boli mnie noga. Od razu podbiegł do mnie i z troską pytał gdzie mnie boli, a wtedy niespodziewanie przewróciłam go na kupę liści. Wrzucił mnie na siebie i tarzaliśmy się w najlepsze. Zapomniałam już o papierosie, a co najdziwniejsze nawet o Codym.
I znowu było to samo zahipnotyzował mnie swoimi oczami. Oddałam się chwili. Znowu nasze usa się spotkały, tylko że tym razem doszły do tego nasze języki, które wirowały jak do muzyki.

2 komentarze:

  1. AAAAAAAAAaaaaaaa świetne błagam dalej ja błagam na kolanach <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze. Chce następną część <3

    OdpowiedzUsuń